środa, 5 czerwca 2024

18 - Rodzinna kolacja

 

Rozdział 18

Rodzinna kolacja

 

 

- Rozumiem, co wy dwaj mówicie. I oczywiście, kiedy będzie już dorosły, może robić, co chce, ale teraz chodzi o szacunek – powiedziałam Dariusowi.

- Może szanować ciebie i mnie, utrzymując swój pokój w czystości. Wykonując swoje obowiązki. Odrabiając zadanie domowe bez konieczności ujeżdżania mu tyłka. Pomagając przy kolacji i sprzątaniu po niej. On, nie mówiący „gówno” i „kurwa”, to ukłon wobec tych bzdur, mała – powiedział mi Darius.

- Tak jak powiedział tata – powiedział Liam, także do mnie.

Byliśmy w pickupie Dariusa w drodze do pani Dorothei. Mimo że nogi mojego syna były dłuższe niż moje, jak wtedy, gdy pojechaliśmy do Carmine’s, Darius nie chciał słyszeć, żebym posadziła Liama na przednim siedzeniu. Był z tyłu.

I znowu wróciliśmy do tematu przekleństw.

- A także przez rezygnację z narzekań i pyskowania – Darius dodał dobitnie.

Liam nie przejął się tym.

Mimo że Darius zdobył u mnie punkt ostatnim tekstem, skrzyżowałam ramiona na piersi i zrzędziłam - Oczywiście nie wygram, ale nieważne. Zobaczmy, co pani Dorothea poczuje, gdy Liam zrzuci bombę P, bombę S, bombę K i bombę D między jej serwetki.

I tak, to była mama Dariusa. Słodka. Cicha. Kochająca. Robiąca świetne ciasteczka. I zbierająca zabytkowe serwetki.

– Tu nie chodzi o wygraną, mała. Widzę, że jest to dla ciebie ważne i stałbym po twojej stronie w niemal każdej sprawie, gdyby nie było to również dla mnie ważne. Kto powiedział, że miejsce kobiety jest w domu? Establishment. Kto powiedział, że czarny mężczyzna nie może zakochać się w białej kobiecie i odwrotnie? Establishment. Kto powiedział, że homoseksualiści są nienaturalni? Establishment. Kto powiedział, że handel narkotykami jest gorszy od gwałtu, więc kary za te przestępstwa są dłuższe? Establishment. Pieprzyć to. I pieprzyć ich za to, że mówią mi, mojemu synowi, tobie lub komukolwiek, że nie może powiedzieć „pieprzyć”.

To była wspaniała przemowa.

A najlepsze w tym wszystkim?

– Pomógłbyś mi w niemal każdej sytuacji? – zapytałam.

Darius milczał przez chwilę, po czym wybuchnął śmiechem.

Rozkoszowałam się tym, po czym odwróciłam się i spojrzałam na mojego chłopca z tyłu - Po prostu panuj nad tym, okej? I proszę, uważaj na słownictwo w pobliżu obu swoich babć - posłałam mu łotrowski uśmiech – Nie są tak spoko jak twoja mama.

Zanim powiedział, dostrzegłam biały błysk jego zębów na jego przystojnej twarzy - Okej, mamo.

Darius wyciągnął do mnie rękę.

Wzięłam ją.

Resztę drogi do jego mamy trzymaliśmy się za ręce.

Zdziwiło mnie, że nie mieszkała w tym samym domu, ale jednocześnie nie było to dla mnie zaskoczeniem.

Pan Morris robił wszystko w całym ich starym domu. Zajął się architekturą krajobrazu. Poświęcił swój garaż, zamieniając go w pokój rekreacyjny dla swoich dzieci. Zbudował tylny taras.

Byli tacy, dla których te ciągłe przypomnienia o utraconej ukochanej osobie były balsamem.

A niektórzy uznaliby je za torturę.

Cieszyłam się, że się przeprowadziła, bo kochałam pana Morrisa i ja uznałaby je za torturę.

Oczywiście pani Dorothea też tak myślała.

Kiedy zjechaliśmy na podjazd, przy krawężniku przed jej domem stały dwa eleganckie samochody i stwierdziłam, że interesy Danni i Gabby w zakresie projektowania wnętrz przechodzą prosperity. Miały talent, to było jasne.

Dowiedziałam się też, że tego dnia po tym, jak przewieźliśmy nasz samochód pełen rzeczy do Dariusa, Liam relaksował się przy grze wideo, a Darius i ja byliśmy na górze, przytulając się po popołudniowym szybkim numerku, że przeprowadził ich przez szkołę i przekazał im pieniądze na rozpoczęcie działalności.

Zastanawiałam się też, czy dał im pieniądze na te eleganckie samochody.

Na pewno kupił Dorothei jej dom (coś innego, co mi powiedział), czyli schludny bungalow w Washington Park, jednej z najbardziej pożądanych dzielnic Denver, więc musiał kosztować fortunę.

Drzwi frontowe otworzyły się, zanim całkowicie wysiedliśmy z pickupa, i stała w nich pani Dorothea.

Podczas gdy jej siostra, Shirleen, była wysoką, krągłą, dumną Murzynką o wspaniałym, pełnym afro, płowych oczach i skórze w kolorze mokki, Dorothea była niższym, ale wciąż krągłym kłębkiem kobiecości z odpowiednią fryzurą z kokardkami, lokami i stonowanym makijażem. I nie sądziłam, żebym kiedykolwiek widziała ją w czymś innym niż stylowej sukience i szpilkach, baletkach lub klasycznych sandałach. Niektóre z jej strojów były bardziej swobodne, inne mniej, ale ona zawsze prezentowała się subtelnie i nienagannie.

I teraz nie było wyjątku.

Liam szybko ruszył do przodu i wiedziałam dlaczego, gdy jej ramiona rozłożyły się, zanim tam dotarł. Zamknęły się wokół niego, a ona kołysała go z boku na bok, mówiąc: - Mój chłopcze. Mój chłopcze.

- Hej, babciu – przywitał się.

Puściła go, a on wszedł do środka. Darius popchnął mnie do przodu i ja również weszłam w jej otwarte ramiona.

- Malia, po raz pierwszy od wielu lat mam cię w domu – szepnęła mi do ucha - Świętujemy.

Zrelaksowałam się w jej objęciach, nawet gdy ją mocno tuliłam.

Puściłyśmy się, a ona potraktowała w ten sam sposób Dariusa, zamknęła oczy, miłość przepłynęła przez jej twarz i zastanawiałam się, czy zauważała w nim te rzeczy, które pan Morris pozostawił po sobie, tak jak ja zauważałam.

Z drugiej strony nie mogła ich przegapić.

Wpuściła nas do środka i tam były. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.

Dokładnie przypięte, oprawione i pomysłowo ułożone na ścianie galerii, w jakiś sposób wyglądające fajnie, a nie staroświecko i przestarzale, były serwetki pani Dorothei.

Tak, czułam się, jakbym wróciła do domu.

Danni i Gabby weszły z kuchni.

- Podejdź tutaj, dzieciaku – powiedziała Danni do Liama.

Przechylił się.

Uścisnęła go.

Gabby wpatrywała się we mnie z gromami w oczach.

Oho.

Liam przeniósł się, by dostać uścisk od Gabby, a ona oczyściła wyraz twarzy, kiedy to robił.

Ale wtedy Danni wpatrywała się we mnie z gromami w oczach.

Można było mieć nadzieję, że Darius zaczął przeglądać serwetki, ale to był Darius. Nie tylko widział je już wcześniej i prawdopodobnie go nie obchodziły, ale też był Dariusem.

A ja byłam sobą.

- Wytrzyj to gówno z twarzy – warknął do Danni.

Tak.

Nie przeglądał serwetek.

Dorothea podeszła do nas i zapytała: - Co?

- Nic, mamo – powiedział, spoglądając gniewnie na Danni.

- Tak, nic - powiedziała Danni i rozpłakała się udawanym szczęściem - Malia! Jak dobrze cię widzieć!

Przeżyłam dwa fałszywie szczęśliwe uściski od sióstr Dariusa, po czym Gabby dodała – Co mogę ci podać do picia? Wino? Piwo? Słodka herbata?

- Wino, jeśli masz - odpowiedziałam.

- Żyję, żeby służyć - powiedziała, kręcąc się i nie kryjąc, że chce uciec przed moją obecnością, udając się do kuchni.

- Pomogę! - Danni zawołała i poszła za swoją siostrą.

- Usiądź, kochanie – rozkazała Dorothea – Ale najpierw pozwól mi się ci dobrze przyjrzeć - Wzięła moje ręce i rozłożyła je na boki - Zawsze byłaś taka ładna, w takim świetnym stylu.

Biorąc pod uwagę, że byłam nieco zdenerwowana w związku z tą kolacją, jak większość kobiet, gdy działo się coś ważnego, martwiłam się, w co się ubrać.

Cieszyłam się, że dobrze trafiłam.

Miałam na sobie sukienkę midi w maleńkie żółte, fioletowe i zielone kwiatki, bez rękawów, z marszczonymi ramionami i falbaną w kształcie litery V na całej górze. Półgolf był marszczony, podobnie jak talia. Nałożyłam na to odcinaną jeansową kurtkę i płowe zamszowe sandały z odkrytymi palcami na wysokim obcasie. A włosy wygładziłam w puszysty kok.

Nawiasem mówiąc, Darius miał na sobie jedną ze swoich nowych koszul.

I to właśnie skomentowała później Dorothea - Synu, ta koszula wygląda na tobie dobrze - Jej wzrok błądził między nami - Taka piękna para.

Darius położył rękę na moich ramionach.

- Rodzina – poprawił Liam, podsuwając się obok nas i podnosząc kołnierzyk - Piękna rodzina. Co powiesz na babcię? Czy dziewczyny padną mi do stóp, jak zobaczą mnie w tej nowej zapinanej na guziki koszuli, którą mama mi kupiła?

Okej, więc Toni i ja trochę dałyśmy się ponieść w centrum handlowym. Byłyśmy w dziale męskim w Nordstrom.

Pozwij nas.

- Liamie Edwardzie, mam nadzieję, że bardziej martwisz się studiami niż dziewczynami – skarciła go.

- Zejdź na Ziemię, babciu, i przygotuj się, bo tata kupił mi nowe koła, więc w każdy piątek i sobotę Liam Edward Clark Tucker będzie organizował randki.

Tak, rozmawialiśmy z Liamem tego ranka przy śniadaniu.

I tak, był już zdecydowany przyjąć nazwisko ojca.

I tak, kiedy wzrok Dorothei pobiegł do jej syna po ogłoszeniu wnuka, nanosekundę później, jej oczy wypełniły się łzami.

Darius wziął ją w ramiona i powiedział nad jej głową do swojego chłopca - Spokój, synu.

Liam uśmiechnął się bez skruchy - Niespodzianki są najlepsze.

- Co się dzieje? – zapytała Danni.

Niosła dwa kieliszki wina.

Wyglądało, jakby Gabby niosła szklankę coli, na co zmarszczyłam brwi. Mój syn nie pił napojów gazowanych. Niewiele rzeczy mu odmawiałam, ale jedną z nich był napój i stałam twardo na tym stanowisku.

- Przyjmę nazwisko taty, gdy tylko załatwi sprawę i skieruje to do sędziego – oznajmił Liam.

Gabby nareszcie szczerze wykrzyknęła - O mój Boże! To niesamowite, kochanie! - gdy podała mu colę i ponownie go uściskała.

Danni nawet na mnie nie spojrzała, kiedy podawała kieliszek białego wina, i nie sądziłam, że stało się tak tylko dlatego, że skupiała się wyłącznie na Liamie, kiedy dodała - Całkowicie! To wspaniale.

Zdecydowanie spojrzała na Dariusa, kiedy podawała mu kieliszek czerwonego wina.

Właściwie wolałam czerwone, ale ona o to nie zapytała, a ja nic nie powiedziałam.

– Liam – powiedziałam cicho, przechylając głowę w stronę jego coli.

Nie zawahał się - Tak, ciociu Gabs. Nie piję coli.

- To szczególna okazja – odpowiedziała.

- Mama tego nie lubi. I ja też niezbyt - Spojrzał na babcię - Przepraszam, że marnuję, babciu.

- W porządku, kochanie – powiedziała, spoglądając z boku na Gabby i mówiąc mi tym, że Liam już im to powiedział, łącznie z tą częścią, że mi się to nie podobało – Kupiłam ci sok żurawinowy i kilka napojów dla sportowców, które lubisz. Te niebieskie. Twoje ulubione.

– Dziękuję – wymamrotał, po czym pobiegł do kuchni.

- Okej, teraz usiądźmy – powiedziała panna Dorothea.

Darius zaprowadził mnie na kanapę i ja usiadłam, ale on nie. Stał u mojego boku z ramionami skrzyżowanymi na piersi i oczami śledzącymi każdy ruch wykonywany przez jego siostry.

O rany.

Nie przegapił też tej coli.

Dorothea usiadła w przeciwnym końcu kanapy niż ja.

Zdjęłam pasek torebki, położyłam ją obok stóp i usiadłam.

Ponieważ przyszedł czas na rozmrożenie zamarzniętych wałów obronnych.

- Więc Liam powiedział mi, że wy dwie zaprojektowałyście dom Dariusa. Jest przepięknie – powiedziałam do jego sióstr, które siedziały w fotelach naprzeciw nas.

- To nie tak, że dał nam wolną rękę. Wybrał wszystko. Po prostu dałyśmy mu wybór. Ma dobry gust. Prawdziwie dobre oko – odpowiedziała Danni.

– Cóż, oczywiście. Oczywiście to on podjął ostateczną decyzję – mruknęłam. Wciągnęłam powietrze i spojrzałam na serwetki, zanim powiedziałam Dorothei - Wiesz, przez te wszystkie lata, za każdym razem, gdy widziałam ładną serwetkę, myślałam o tobie.

- Szkoda, że myślenie o mamie nie zaprowadziło jej tyłka z dzieckiem do domu mamy – Danni powiedziała do Gabby głośnym szeptem, akurat gdy Liam wszedł z butelką Gatorade w dłoni.

Gabby zrobiła minę o cholera.

Głowa Dorothei gwałtownie zwróciła się w stronę Danni.

Brwi Liama zbiegły się razem, więc wiedziałam, że usłyszał.

Ale miałam inne rzeczy na głowie.

Najważniejszą z nich była płonąca ściana wściekłości, która przemieszczała się przez pokój po mojej lewej stronie.

Wszyscy to czuli, łącznie z Danni i Gabby, które patrzyły prosto na swojego brata.

Gabby miała na tyle zdrowego rozsądku, że się przestraszyła.

Danni uniosła podbródek.

Głos Dariusa był zwodniczo cichy, kiedy zapytał - Czy sprawa mojej kobiety jest twoją sprawą?

- To nasz siostrzeniec i wnuk mamy – warknęła Danni - Spotkałyśmy go dopiero, gdy miał osiem lat, a nawet wtedy prawie go nie widywałyśmy.

– Powtórzę – powiedział powoli Darius - Czy sprawa mojej kobiety jest twoją sprawą?

- To sprawa rodzinna – odparowała Danni - I przepraszam. Mam dość tego udawania, że wszystko jest w porządku. Nie możemy nad tym siedzieć spokojnie. Musimy to z siebie wyrzucić.

- Nie wiesz, o czym cholernie mówisz – wtrącił Darius.

- Wiem, że wzięła twoje pieniądze i trzymała syna z daleka od rodziny – Danni wróciła, po czym spojrzała na mnie i szyderczo skomentowała – Ładna sukienka, Malia.

- Oczy na mnie – rozkazał Darius.

Danni szydziła ze mnie wzrokiem.

- Oczy na mnie! - ryknął Darius.

Danni podskoczyła.

O rany!

Wstałam i obróciłam się w jego stronę, kładąc mu lekko dłoń na brzuchu - Darius, porozmawiajmy na zewnątrz, kochanie. Okej?

Nie odwracał uwagi od swojej siostry.

A zatem, kiedy się odezwał, było to wprost do niej - Masz jaja, żeby siedzieć w tej sukience za pieniądze, które zarobiłem, sprzedając moją duszę, dzięki czemu zdobyłaś wykształcenie i wkręciłaś się w biznes, więc mogłaś to kupić, a potem gadając bzdury mojej kobiecie o pieniądzach, które jej dałem, żeby miała dobry dom i ładne ubrania, podczas gdy ona wychowywała mojego syna?

– Darius… – próbowała.

– Nie, dziewczyno – warknął - Ty to zacząłaś, odpowiedz. Masz te wielkie jaja?

Danni wyprostowała ramiona, ale nic nie powiedziała.

- Ja też chciałabym usłyszeć odpowiedź na to pytanie – wtrąciła się Dorothea. Było to ciche, ale stanowcze.

Danni spojrzała na nią i zajęczała cicho: – Mamo.

- Nie szanujecie matki mojego wnuka, miłości życia mojego syna prosto w jej twarz w moim domu? - zapytała - Kto tak wychował dziecko?

Potrząsnęła głową. - Nie ja.

- Darius leżał w szpitalnym łóżku – strzeliła we mnie palcem wskazującym – …a ona wypatroszyła go, jakby to on był tym złym w tym scenariuszu.

- Opuść rękę, dziewczyno – ostrzegł Darius przerażającym mruczeniem, które nawet mnie przyprawiło o dreszcz i nie było ono skierowane do mnie - Nigdy nie wskazuj w ten sposób na Malię.

Była na tyle mądra, że opuściła rękę, ale wymachnęła obiema rękami na boki – Mówię tylko, że Gabs i ja nie powinnyśmy udawać, że wszystko jest szczęśliwe i wspaniałe, gdy przez szesnaście lat tak nie było.

- A jak myślisz, kto odczuł to najbardziej? Ty? – zapytała Dorota.

– Ja tylko mówię… – powtórzył Danni.

- Słyszałam, co mówiłaś - przerwała jej Dorothea - I nie mogę uwierzyć, że po całym bólu serca, jaki wszyscy przeżyliśmy, chciałabyś to kontynuować przez kolejną sekundę - Jej włosy zatrzęsły się, gdy wypowiedziała ostatnie słowo - Ani sekundy dłużej - Dalsze drżenie włosów - Nie gotowałam przez trzy ostatnie godziny, żeby po raz pierwszy mieć wokół siebie rodzinę i żeby moje dziewczyny zachowywały się jak zołzy.

Gabby wrzuciła Danni pod autobus - To nie byłam ja!

Z drugiej strony Danni sama się już tam rzuciła.

Mimo to Danni spojrzała gniewnie na siostrę.

- Może wszyscy powinniśmy trochę odetchnąć - zaproponowałam.

– Nie – powiedział Liam, odstawiając napój - Myślę, że powinniśmy wrócić do domu. To pieprzenie.

Twarz Dorothei stężała.

Podobnie jak Gabby i Danni.

– Kochanie… – zaczęłam.

- Kiedy przeproszą, wrócimy. Ale nie wcześniej, mamo - Podszedł do mnie i machnął ręką w stronę drzwi – Wsiadaj do pickupa.

Spojrzałam na jego ojca.

- Słyszałaś swojego syna – powiedział - Do pickupa.

Całkowicie się na mnie podkręcili.

– Darius, twoja mama gotowała godzinami.

Spojrzał na nią z góry, jego twarz była pusta, a oczy zimne - Przepraszam, mamo. Ale wiesz, że oświadczenie musi zostać złożone.

Boże!

Zakręciłam się.

- Nie wychodzę. Zjem twoje jedzenie - Powiedziałam do Dorothei. Potem do Gabby i Danni - Możecie być wściekłe na mnie. Nie obchodzi mnie to. Darius ma rację. Nie wiecie, o czym mówicie, a nasze sprawy nie są wasze. Doceniam waszą lojalność wobec brata, ale naprawdę powinnyście były to przemyśleć. Jeśli miałyście mi coś do powiedzenia, powinnyście były znaleźć na to inny czas. Wysłuchałabym. Może się z wami nie zgodziła, ale kocham waszego brata na tyle, żeby was wysłuchać. Ale nie zrobiłyście tego w odpowiedni sposób. Zrobiłyście to w ten sposób. To nie zależy ode mnie. To ciąży na waszych barkach.

Zdejmując kurtkę, przekładałam kieliszek z ręki do ręki. Zawiesiłam ją na oparciu kanapy, po czym z powrotem usiadłam, upiłem łyk wina, dziękując Bogu, że nie było słodkie, bo słodkie wino pochodziło od szatana, i poszłam dalej.

- Mam świetną pracę. Ale tak, ta sukienka nie jest z Walmartu i jest wysoce prawdopodobne, że kupiłam ją częściowo za pieniędze Dariusa i jestem z tego dumna. Mój mężczyzna troszczy się o tych, których kocha i którzy są pod jego ochroną. Jak obie dobrze wiecie.

Gabby miała na tyle szczęścia, że wyglądała na zawstydzoną.

Danni nie mogła spojrzeć mi w oczy, więc domyśliłam się, że ona czuje to samo.

Odwróciłam się do Dorothei i dokończyłam - Co będzie na kolację?

- Kurczak i sos, puree z marchwi i rzepy, smażona fasolka szparagowa, puree ziemniaczane i bułki. Na deser ciasto marchewkowe.

Choroba.

Nie powinnam była jeść lunchu.

- Brzmi świetnie – odpowiedziałam.

Wstała - Myślę, że czas podsmażyć fasolę i dokończyć szykowanie stołu. Chciałam poprosić moje dziewczyny o pomoc, ale zrobiłabyś to, Malia?

Też stanęłam - Z przyjemnością.

Ruszyła do kuchni, a ja za mną, i nie spojrzała na nikogo, kiedy rozkazała - Zajmijcie się tym, zanim wasze tyłki usiądą przy moim stole.

Odwróciłam się i posłałam Dariusowi spojrzenie „przepracuj to”, po czym przeniosłam je na mojego syna, zanim straciłam ich z oczu, kiedy skręciłam za róg do kuchni.

Prawdę powiedziawszy, zanim straciłam ich z oczu, nie przeoczyłam ich identycznych postaw (stopy rozstawione, ręce skrzyżowane na piersi) ani ich identycznych grymasów.

Oba były wycelowane we mnie.

Jejć!

*****

Moja rodzina i ja przeszliśmy tylnymi drzwiami i przez pralnię do kuchni.

Droga do domu minęła w ciszy.

Ten wieczór był wspaniały… dla Dorothei i dla mnie.

Pogadałyśmy i jej jedzenie było takie, jakie zapamiętałam, odkładające się w brzuszek, pyszne jedzenie dla duszy.

Danni i Gabby próbowały nadrobić zaległości, ale Darius i Liam nie dawali się. Byli ciepli i pełni szacunku wobec pani Dorothei i mnie, ale czułam, jakby ich sióstr/ciotek nie było w pokoju.

I wiedziałam, że będę miała kłopoty, bo przeciwstawiłam się mężczyznom mojego życia w powrocie do domu. Sprawili, że było to doskonale widoczne przez całą cichą podróż w ciężkiej atmosferze kabiny pickupa Dariusa.

Gdy tylko Darius włączył światło, zwrócił się do Liama.

– Na dół, synu – rozkazał.

– Z całym szacunkiem, tato, ja też mam coś do powiedzenia.

Mięsień w szczęce Dariusa podskoczył.

Potem uniósł brodę.

Położyłam na wyspie torebkę i puszkę ciasteczek, które Dorothea dała nam do domu, i obeszłam ją.

– Nie możecie być na mnie źli – stwierdziłam.

Dwie pary pięknych brązowych oczu zwróciły się w moją stronę.

Piękne, gniewne, brązowe oczy.

Tak.

Byli na mnie źli.

- Zanim tam dotarliśmy, rozmawialiśmy o szacunku. To nie był szacunek. Wzięłaś to do siebie i zjadłaś z nim kolację – warknął Darius.

– Nie wzięłam tego – odparłam – Ale nie miałam zamiaru wychodzić z domu, w którym twoja mama gotowała godzinami, i całkowicie zrujnować jej wieczór.

- Jak ktoś okazuje brak szacunku, ty to robisz, żeby nie zrobił tego ponownie – odparował Darius.

- Twoje siostry nie kupiły tego jedzenia i nie ugotowały go – odpowiedziałam mu.

- No dobrze, w takim razie zmusiłaś mnie i Liama do wzięcia tego i zjedzenia z tym kolacji – odpalił Darius.

Cóż, hm.

Zrobiłam to.

- To była słuszna decyzja – stwierdziłam.

– Więc jakby ciocia Lena opowiadała bzdury o tacie, to potem usiadałabyś z nią do kolacji? – zapytał mnie Liam.

Oho.

Złapałam wargę za zęby.

Ponieważ… nie. Nie zrobiłabym tego.

- Taaa – mruknął Liam.

- Mama by to zrozumiała – oznajmił Darius.

Pewnie by tak zrobiła.

Och, do diabła.

Uniosłam ręce i nacisnęłam nimi w dół - Okej, okej. Rozumiem. Macie rację. I przepraszam, że was na to naraziłam. Mimo wszystko bardzo się ucieszyłam, że udało mi się znaleźć trochę czasu na spotkanie z panią Dorotheą. Ale tak, będę miała inne możliwości i powinniśmy byli wrócić do domu.

Zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Kurwa – warknął Darius, po czym wybiegł z kuchni.

- To będzie ciocia Danni albo ciocia Gabby – powiedział Liam, wpatrując się w ścianę między kuchnią a salonem, jakby mógł wypalić w niej dziury swoimi wiązkami lasera.

- Kurwa – warknęłam i poszłam w ślady Dariusa, zauważając, że w drodze do drzwi włączył lampę przy kanapie.

Zbliżałam się do drzwi wejściowych, kiedy usłyszałam, jak mówił – Musisz się wycofać i dać mi ochłonąć.

- Przyszłam cię przeprosić – powiedziała Danni.

- Słyszę cię. Nadal musisz się wycofać i pozwolić mi ochłonąć.

Zatrzymałam się w łukowym przejściu prowadzącym do wejścia, a Danni, której Darius blokował drzwi, więc nadal była na zewnątrz, spojrzała na mnie.

– Malia, poproś go, żeby mnie wpuścił – zażądała.

Potrząsnęłam głową - Przepraszam, Danni. Interweniowałam tej w sprawie u waszej mamy, ale musisz to załatwić z bratem.

Odwróciłam się, żeby zniknąć z pola widzenia i prawie wpadłam na Liama.

- Liam, Słonko, bardzo mi przykro – powiedziała błagalnie Danni.

- To nie mnie powinnaś przepraszać – odpowiedział Liam.

– Malia, poważnie. Przepraszam - zawołała, a ja zatrzymałam się i zawróciłam - Miałaś rację. Powinnam była się z tobą skontaktować, żebyśmy mogły omówić różne rzeczy. To było popieprzone.

- To również nie mnie powinnaś przepraszać – powiedziałam jej.

Jej wzrok powędrował do brata.

- Darius...

- Co tata by powiedział na to gówno? - zapytał.

Auć.

Cios poniżej pasa, ale zasłużony.

Cierpiała, twarz jej się rozpadała.

- Tak, właśnie to by powiedział – szepnął Darius.

- Straciliśmy ją, kiedy umarł - zapłakała.

Zamarłam.

Dariusz zamarł.

Liam zamarł.

Spojrzała na mnie - Byłam wtedy na ciebie zła. Jeszcze zanim dowiedzieliśmy się o Liamie. On cię potrzebował. Ja cię potrzebowałam.

- Och, Danni - powiedziałam cicho.

Tak, siostry Dariusa mnie lubiły.

Przesunęła wierzchem dłoni pod okiem i wciągnęła powietrze nosem - Miałaś do czynienia z wieloma sprawami. Wiem, że dzwoniłaś. Rozmawiałam z tobą. Wiem, że próbowałaś się z nim skontaktować. Ale przez to wszystko, co czułam, wszystko się wypaczyło i zachowałam się jak suka. Przepraszam – Spojrzała ponownie na brata - Naprawdę mi przykro, Dariusie. Wszystko wróciło, kiedy zostałeś ranny i nagle Malia wróciła, a z Liamem wszystko się wydało, a ja zamiast się bać, wkurzyłam się, bo zostałeś postrzelony i uderzony w głowę. I byłam przerażona.

Jej twarz znów się rozpadła, a Darius zaklął – Do cholery… - chwycił ją za głowę i przyciągnął do piersi.

- Zabierz ją z zimna, Słonko - nalegałam.

Darius wciągnął ją do środka, zamknął drzwi i poprowadził ją do kanapy, gdzie ją posadził, schodząc na dół z nią, ze swoją siostrą wciąż trzymaną blisko niego w ramionach.

Włączyłam jeszcze kilka lamp, po czym zapytałam - Chcesz wina? Albo coś mocniejszego?

- Jak możesz być dla mnie miła? – zawyła w koszulę Dariusa – Jestem taką suką!

- Danni – Darius powiedział w czubek jej głowy - Dlatego robisz to, co mówi Malia i mówisz bzdury, zamiast zachowywać się jak suka. Tak?

- Myślę, że nauczyłam się tego naprawdę dobrze – pociągnęła nosem w jego koszulę.

- Chusteczki, synu – Darius mruknął do Liama.

Liam ruszył w stronę łazienki.

– Teraz Gabs jest na mnie wkurzona – wymamrotała.

– Nie mogę ci w tym pomóc. Próbowała to powstrzymać, a ty zamachnęłaś jej tyłkiem. Musisz to z nią uporządkować sama – powiedział jej Darius.

- Hm – powiedziała jego koszuli. Pociągała nosem jeszcze trochę, po czym wymamrotała - Jutro praca będzie interesująca.

- Jak sobie pościelisz – mruknął w odpowiedzi Darius, ale potarł ją dłonią po plecach.

- Kochanie, wino czy coś innego? Robię przeciętne martini – pchnęłam.

Pociągnęła nosem i wtedy pojawił się Liam, który wepchnął jej w twarz zwitek około pięćdziesięciu chusteczek (tyle samo, ile wepchnął mi do torebki, zanim poszliśmy do Carmine’s). Wzięła je i około dziesięciu z nich spadło na jej kolana, bo nie mogła złapać ich wszystkich, ale odsunęła się od Dariusa i wydmuchała nos niektórymi, a innymi przetarła twarz i oczy.

Spojrzała na Dariusa.

Pokiwał głową.

Spojrzała na mnie.

- Zabiłabym za martini.

Uśmiechnęłam się do niej, po czym zwróciłam się do Dariusa, bo nie odkryłam jeszcze całego terenu w jego domu.

- Wódka, zamrażarka. Wermut i oliwki, Liam będzie musiał je przynieść z piwnicy – odpowiedział na moje niewypowiedziane pytanie.

Liam wystartował.

Ja też.

- Chwyć też shaker, chłopcze! - Darius zawołał.

- Rozumiem! – odkrzyknął.

Nie byłam zadowolona tym, że cały czas do siebie krzyczeli.

Ale nieważne.

Właśnie pokonaliśmy kolejną przeszkodę i nadal staliśmy, razem i lepiej się rozumieliśmy, co oznaczało, że wyszliśmy z tego silniejsi.

Więc mogłam sobie poradzić z odrobiną krzyku.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz