Zawsze
był Dariusem
Rockowe
laski - retrospekcja
Również
jakiś czas temu, ale coraz bardziej blisko…
Usiadłam
naprzeciwko syna
przy naszym stole w kąciku śniadaniowym w kuchni.
To była sobota. Tego dnia jechaliśmy
na budowę nowego budynku, aby zobaczyć postępy i podjąć ostateczne decyzje
dotyczące tego, co chcemy w domu.
Minęło też dokładnie sześć miesięcy od
tamtej rozmowy telefonicznej z Dariusem.
Nie odpowiadał już na moje SMS-y i nie
odbierał telefonów, ale koperty nadal co miesiąc leżały na moim blacie.
Podjął decyzję za mnie, za siebie, za
nas wszystkich.
Od tego czasu kierowałam całą gamą
emocji. Najpierw złość. Następnie strach (zmieszany z dużą dozą gniewu). Powrót
do złości (oczywiście).
Potem rezygnacja (również pomieszana
ze złością).
Wreszcie
akceptacja.
I
smutek.
–
Wszystko w porządku, mamo? – zapytał Liam, obserwując mnie i wrzucając pancakes’a
do ust.
Próbowałam
to ukryć, naprawdę.
Wiedziałam,
jak uważnie mnie obserwował, ale nie udało mi się tego ukryć.
– Możemy
porozmawiać o czymś ważnym? – zapytałam.
Przełknął
i powiedział - Jasne.
Czy to
było słuszne? Co miałam zrobić?
A może
chodziło o mnie i o to, jak miałam znaleźć drogę powrotną do Dariusa, wykorzystując
do tego mojego syna?
Nie,
nie chodziło tu o mnie.
To było
słuszne.
On
powinien wiedzieć.
– Nigdy
nie pytałeś… o swojego tatę.
Pokręcił
się na stołku i wyjrzał przez okno, zapominając o talerzu pancakes’ów.
To był
dorastający chłopiec. Dałam mu trzy duże, puszyste pancakesy na maślance i
cztery paski bekonu. Dorośli mężczyźni mieliby problem z odłożeniem tak dużej
ilości jedzenia. On pochłonąłby to wszystko bez problemu.
- Liam?
Spojrzał
ponownie na mnie.
- Nie –
potwierdził, że nigdy o to nie pytał.
- Chcesz
wiedzieć?
– Nie,
jeśli cię to boli.
O Boże.
Mój
syn.
Poczułam,
jak łzy napływały mi do oczu - Bardzo go kochałam. Nadal bardzo go kocham.
- Mamo…
- Musisz
to wiedzieć. On też bardzo mnie kochał.
I on ciebie też bardzo kocha, tego
nie mogłam powiedzieć, bo zadałby pytanie, na które miał prawo uzyskać
odpowiedź - jeśli tak, to dlaczego go nie ma w pobliżu.
A
takiej odpowiedzi nie miałam.
- Nie
musimy o tym rozmawiać – powiedział mi Liam.
– Chcę,
żebyś to wiedział.
– Okej
– powiedział pospiesznie - Wiem.
-
Stracił tatę.
Liam
wyprostował się, jego uwaga znów się ożywiła - Naprawdę? To znaczy, jego tata
zmarł?
Skinęłam
głową - Był bardzo blisko ze swoim tatą. Kochał go. Podziwiał go. To go
złamało.
Liam
nic nie powiedział.
– Ja…
nie powiedziałam mu o tobie – przyznałam - Kiedy odkryłam, że jesteś w moim
brzuchu.
Odwrócił
głowę i spojrzał na mnie z boku.
–
Próbowałam – zapewniłam go - Ale szczerze mówiąc, nie wystarczająco mocno. On
radził sobie z trudnymi sprawami. Ja byłam młoda. Podjęłam decyzję. To był
błąd. Był na mnie zły, kiedy dowiedział się, że cię mam, a nie wiedział.
- Jest
w porządku. Mam ciebie, dziadka, babcie, ciocię Lenę, ciocię Toni, wujka
Tony’ego i...
- Byłby
tutaj, gdyby czuł, że może.
Liam
ponownie wyjrzał przez okno, ale tym razem, kiedy to zrobił, poczułam, jak jeżą
mi się włoski.
Ponieważ
tym razem nie było to unikanie.
To było
ostrożne.
A to,
co powiedziałam, nasuwało pytanie: dlaczego jego ojca nie może tu być?
Ale
Liam nie zadał tego pytania.
– Liam?
Wyprostował
się ponownie i spojrzał na mnie.
Mówiłam
- Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego nie może tu być, bo sama tego nie rozumiem.
Ale to dla niego coś ważnego. Daje nam pieniądze. Nie mielibyśmy – bezsensownie
wyciągnęłam rękę – prawie większości tego, co mamy, gdyby się o nas nie
troszczył.
- Mężczyzna
musi zrobić to, co mężczyzna musi zrobić – mruknął.
Gapiłam
się na niego.
To było
to?
Mężczyzna musi zrobić to, co mężczyzna
musi zrobić.
- On
nie wie, że ja wiem, że daje nam pieniądze – nie ustępowałam – To znaczy myślę,
że wie, ale nie chce, żebyśmy wiedzieli.
Liam
znów milczał.
- Ale
on, hm… daje nam dużo pieniędzy.
- Dobrze.
Wszyscy potrzebują pieniędzy.
- Chcesz,
żebym spróbowała się z nim skontaktować, powiedzieć, że chcesz się z nim
spotkać? - Zaoferowałam.
Wzruszył
ramionami i powiedział - Nie, jest w porządku.
Coś
było nie tak i na pierwszy rzut oka nie było to coś, co wydawałoby się być złe.
- Ojcowie
są w pewnym sensie ważni dla małych chłopców – powiedziałam ostrożnie.
Nadział
pancakes’a na widelec - W takim razie dobrze, że mam tatusia, który opiekuje
się nami dając nam pieniądze. Mam kumpli, których ojcowie nic nie robią.
Wiedziałam,
że to było smutne, ale bardzo prawdziwe.
- Masz
jakieś pytania? - Zapytałam.
Pokręcił
głową i włożył pancakes’a do ust.
To było
zbyt łatwe.
- Liam,
kochanie, spójrz na mnie.
Spojrzał
na mnie.
- Jeśli
kiedykolwiek będziesz miał jakieś pytania…
–
Zapytam – powiedział z pełnymi ustami.
- Nie mów
z jedzeniem w ustach, kochanie – upomniałam go delikatnie.
Skinął
głową i wrócił do swojego talerza.
Zdawało
się, że to było takie proste.
Mimo
wszystko nie podobało mi się to.
Musiałabym
mieć na to oko.
Coś, co
robiłam od długiego czasu.
A gdy
to zrobiłam, wydawało mi się, że tak właśnie było.
Takie
proste.
*****
– Nie,
musisz spróbować. Nie dosypuj po prostu soli. Najpierw musisz zobaczyć, ile
potrzeba – usłyszałam, jak Toni mówiła do Liama.
Byli w
kuchni i gotowali.
Nie
miałam pojęcia, co robili, to była niespodzianka.
Po
prostu wiedziałam, że będzie dobrze.
Tony
podszedł do miejsca, w którym siedziałam na kanapie w ich salonie i podał mi
kieliszek świeżego wina.
–
Dziękuję – mruknęłam, biorąc ją.
Następnie
usiadł obok mnie na kanapie.
Tuż obok mnie.
Zamarłam,
wiedząc, że Tony nigdy nie zrobił czegoś takiego przez te wszystkie lata, które
go znałam, i byłabym bardzo zawiedziona, gdyby to było tym, na co właśnie
wyglądało.
Spojrzałam
na niego bokiem.
– Od
lat układam to gówno w całość – powiedział cicho.
Zniknęło
wahanie się nad przepaścią rozczarowania, teraz byłam zdezorientowana.
– Toni
nie chce, żebym ci o tym mówił. Ale ja się z tym nie zgadzam – oznajmił –
Powinnaś wiedzieć.
Racja.
Teraz
się przygotowywałam.
– Wiedzieć
co? – zapytałam.
- Zamierzam
to poprzedzić stwierdzeniem, że wojna z narkotykami to bzdury i oboje wiemy
dlaczego.
Z
pewnością tak było.
Nie
wiedziałam tylko, co miał na myśli, mówiąc to.
-
Alkohol może rozpieprzyć rodzinę. Czekolada i tłuszcze trans mogą rozpieprzyć
organizm. Branża odchudzania zarabia miliardy, pieprząc ludziom w głowach. Nikt
nikogo nie zamyka za wciskanie tego gówna.
-
Zgadza się - powiedziałam powoli.
- Nie
chcę przez to powiedzieć, że popieram łamanie prawa. Pogódź się z robieniem
tego, co musisz zrobić, aby żyć dobrym życiem.
Odwróciłam
się do niego i zaczęłam - Tony…
- Mogę tylko
powiedzieć, że zrobiłbym wszystko, aby nie tylko chronić moją żonę i córkę, ale
także dać im więcej. Aby dać im przewagę w życiu. Wyzerować listę niespełnionych
potrzeb i utrzymać listę życzeń na niskim poziomie, żeby wiedziały, że ich
mężczyzna i tatuś napracował się, żeby zapewnić im dobre życie.
O,
Boże.
Serce
zaczęło walić mi w piersi.
- Leon
Jackson, to Ike – oznajmił.
Leon
Jackson, mąż Shirleen, wujek Dariusa.
– Ike?
- Wyszeptałam.
- Jak
Ike i Tina.
Mój
żołądek się zacisnął.
- O
Boże - Powiedziałam to tym razem na głos.
- Darius
Tucker to poważna sprawa. Leon jest królem, ale nawet on strasznie boi się
swojego siostrzeńca. Nie sądzę, żeby to powstrzymało Leona, ale wiem, że nie wysyła
już żony do szpitala.
Zamknęłam
oczy i opuściłam głowę.
Tak,
nawet jeśli był zaangażowany, w cokolwiek był zaangażowany, Darius był
Dariusem.
Protektor.
Zwycięzca.
Dobry
facet.
- Leon
nie wie o tobie i Liamie.
Otworzyłam
oczy i znów na niego spojrzałam.
– Gdyby
wiedział, miałby coś, czego mógłby użyć do kontrolowania Dariusa.
Darius powiedział
to samo.
- Ale
to coś więcej – ciągnął Tony - Byliście celem, gdyby dał do zrozumienia, że
jesteście tym, kim jesteście. Wiem, że minęło trochę czasu, odkąd zerwał z
tobą.
Minęło
trochę czasu.
Prawie
dwa lata.
- Ale
rozumiem, dlaczego to robi – kontynuował - A Toni się z tym nie zgadza, ale
myślę, że powinnaś wiedzieć, co warto wiedzieć, żeby być może znaleźć sposób,
aby to zrozumieć.
- On
nas chroni – szepnęłam.
– Tak –
powiedział.
- To
handlarz narkotyków - Nadal szeptałam.
– Tak –
mruknął.
- Miał
stypendium do Yale – powiedziałam mu.
- Tak.
Ukończenie college’u zajmuje cztery lata, a jeszcze więcej, zanim uporządkowane
zostanie życie. I mógł mieć stypendium, ale jego ojcu nie pozwolono żyć
wystarczająco długo, aby ustawił rodzinę tak, jak byłoby potrzebne, gdyby go
nie było w pobliżu. Nie mieli pieniędzy, żeby wysłać go do Yale, bo można mieć
pełne stypendium, ale studiowanie na uniwersytecie po drugiej stronie kraju
wymaga pieniędzy. Nie mieli też pieniędzy, aby kontynuować dotychczasowe życie.
Darius musiał wznieść się na wyższy poziom. To Darius musiał się opiekować mamą
i siostrami. Był nastolatkiem. Zaproponowano mu coś, co jego zdaniem było
łatwym sposobem na osiągnięcie tego celu i zgodził się. Nie winię go. Szczerze
mówiąc, w tej sytuacji widzę siebie robiącego taką samą cholerną rzecz.
Dokładnie,
ja też mogłabym. Tony. Ja. Ktokolwiek, naprawdę.
Nie
miałeś luksusu obrony czystego terenu, gdy trzeba było położyć jedzenie na
stole.
Odwróciłam
wzrok i upiłam łyk wina.
- Lee
Nightingale został honorowo zwolniony ze służby. Wrócił do miasta.
Moja
głowa odwróciła się w jego stronę.
- A
Eddie Chavez to niezależny policjant, ale wykonuje swoją pracę lepiej niż
prawie wszyscy. To wszystko plotki, ale te plotki mówią, że ma człowieka z
wewnątrz. To stawia Dariusa na ławce rezerwowych, ale to on postępuje słusznie.
–
Próbują go wyciągnąć – szepnęłam.
- Próbują
mu przypomnieć, kim naprawdę jest. Myślę, że nie zajmie to dużo czasu, skoro
Lee znowu jest w mieście.
O. Mój.
Boże.
– Mówię
tylko: nie trać nadziei, Malia. Pozwólmy mężczyźnie robić, co do niego należy.
Gdybym musiał trzymać się z daleka od Toni i Talii, zabiłoby mnie to. Ale jeśli
to oznaczałoby, że zapewniłoby im bezpieczeństwo, poniósłbym tysiąc śmierci. To
go zabija, ale wciąż nie jest martwy. Łapiesz mnie?
Skinęłam
głową.
Łapałam
go.
Obejrzał
mnie, stwierdził, że rzeczywiście go złapałam, po czym wstał i podszedł do
fotela.
Kiedy
już się rozsiadł, krzyknął - Kiedy kolacja? Jestem głodny!
Talia
wybiegła i krzyknęła - Tatusiu!
Tony
uśmiechnął się i mrugnął do mnie.
Nie
miałam w sobie siły, żeby odwzajemnić uśmiech.
Trzymałam
się nadziei.
Wszystkim
co miałam.
*****
Otworzyłam
drzwi wejściowe i zatrzymałam się jak wryta.
Ktoś
był w domu.
I
poczułam zapach…
Farba.
Serce
biło mi szybko, umysł zawirował, zupełnie zapomniałam o chwyceniu książki, o
której Liam zadzwonił, żeby mi powiedzieć, że zapomniał do szkoły, i
pomaszerowałam po schodach, prosto do pokoju mojego syna.
Wiedzieli,
że tam byłam. Wiedziałem to, kiedy stanęłam w drzwiach i popatrzyłam, jak na
mnie patrzyli.
Darius,
Lee i Eddie.
Wystrój
Transformers mojego syna leżał w pudełkach na korytarzu. Jego meble były
pokryte folią. Ściany już były w większości pomalowane na ładny, ale męski
kolor niebieski. W kącie było mnóstwo toreb Targeta i Dillarda, nie wspominając
o materacu typu queen-size opartym o ścianę i opierającej się o niego nowej,
zdemontowanej ramie łóżka, wciąż owiniętej w folię ochronną.
Nie
wiedziałam, gdzie było łóżko Liama. Jedynie komoda i biurko znajdowały się tam
i były pod folią.
Zignorowałam
Eddiego i Lee, spojrzałam na Dariusa i zamówiłam - Mój pokój. Teraz.
Zignorowałam
także Eddiego i Lee, którzy spoglądali na siebie z wykrzywionymi ku górze wargami.
Pomaszerowałam
do swojej sypialni.
Stałam,
trzymając drzwi, dopóki Darius przez nie nie przeszedł.
Zatrzasnęłam
je za nim.
- Więc
przez pięć lat nadal wpuszczałeś siebie i sprawdzałeś wszystko – powiedziałam z
fałszywym spokojem.
- Malia,
on dorasta, a ma pokój małego dziecka. Musi mieć pokój dorastającego mężczyzny.
- Więc po
prostu zdecydowałeś pokazać się ze swoimi kumplami i zrobić to bez rozmawiania
ze mną?
–
Minęło trochę czasu – powiedział ostrożnie – więc widzę, że muszę ci
przypomnieć, że trzymam się z daleka…
- Pieprzyć
to! - krzyknęłam.
Jego
brwi zmarszczyły się nisko – Uspokój się – warknął.
– Ja pieprzę
też spokój – odparowałam – Nie możesz tu wtargnąć i dać chłopcu wszystkiego,
czego chce…
– Błąd
– ugryzł i dźgnął palcem ścianę, za którą, za sypialnią gościnną i łazienką na
piętrze, znajdował się pokój naszego syna – Ponieważ właśnie to, kurwa, teraz
robię.
– Ty podjąłeś
decyzję, że to tylko koperty i gotówka bez żadnych obietnic – przypomniałam mu
– To nie byłem ja.
- To
była najtrudniejsza decyzja, jaką podjąłem w moim cholernym życiu.
- Wydaje
się, że było to dla mnie łatwe.
– Tak?
– warknął, a jego oczy błyszczały z wściekłości.
- Tak –
odpowiedziałam udawanie łatwo, wyciągając przed siebie rękę dla lepszego
efektu, a następnie kładąc ją na biodrze.
Darius
patrzył, jak poruszała się moja ręka, a potem jego wzrok przeniósł się na moją
twarz.
Spojrzałam
na niego.
On spojrzał
na mnie gniewnie.
Za
cholerę nie potrafię powiedzieć, kto wykonał pierwszy ruch.
Choć
myślałam, że my oboje.
Ja podeszłam
do niego.
On podszedł
do mnie.
Był
większy, silniejszy. Przycisnął mnie do ściany, a potem całowaliśmy się i
szarpaliśmy wzajemnie swoje ubrania.
Nie
potrafię też powiedzieć, kto pierwszy zrezygnował ze zdzierania ubrań, ale
znowu pomyślałam, że my oboje.
Podciągnął
mi spódnicę i ściągnął majtki.
Wyszłam
z nich w tym samym czasie, kiedy rozpięłam zamek jego dżinsów.
Moja
bluzka była do połowy rozpięta, a jego koszulka była potargana, ale
zostawiliśmy je tak, jak były.
Sięgnęłam,
wyciągnęłam go i pogłaskałam… długo i
mocno.
Jęknął,
a ja sapnęłam, kiedy mnie podniósł.
Przygwoździł
mnie do ściany, po czym wbił się we mnie.
Moja
głowa odleciała do tyłu i uderzyła w ścianę.
Tak.
Pchnął
i chrząknął - Usta, mała.
Pochyliłam
szyję, dałam mu usta, owinęłam go ramionami i nogami i trzymałam się mocno, gdy
Darius pieprzył mnie przy ścianie.
W końcu
wszystko to, co mi dawał, przytłoczyło mnie i oderwałam usta od jego.
- Mocniej
– błagałam.
– Nie
mogę – warknął.
- Mocniej
– zażądałam.
- Nie
mogę, mała. Jestem blisko.
- Moc…
Przerwałam,
skomląc i jęcząc w trakcie ostrego, słodkiego, długiego i pięknego orgazmu.
Ruszył mocniej, szybciej, drążąc mnie przez mój orgazm, po czym wtulił twarz w
moją szyję i jęknął, długo i nisko.
Przyłożyłam
policzek do jego skroni, bawiłam się w palcach jednym z jego krótkich loków i chłonęłam
go. Jego korzenny, ziemisty zapach. Jego siłę, która mnie otaczała. Jego duży
kutas wciąż był głęboko schowany.
Przesunął
głowę tak, że jego usta znalazły się przy moim uchu.
–
Potrzebuje pokoju dorastającego mężczyzny – szepnął.
- Okej
– odpowiedziałam.
Jego
ramiona wokół mnie zacisnęły się mocniej - Kurwa, tęsknię za tobą.
Zamknęłam
oczy i to ja wsunęłam twarz w jego szyję.
Zebranie
się na odwagę zajęło mi sekundę, ale udało mi się i wtedy przyszła moja kolej,
aby przyłożyć usta do jego ucha.
- Kiedykolwiek
będziesz gotowy, bez względu na to, ile czasu to zajmie, czekamy na ciebie.
– Nie –
mruknął, a słowo to było ochrypłe, surowe.
-
Kochanie, dajesz mu pokój, o który mnie błagał. Nie sądzisz, że to prawda. Ale
udowodniłeś to. Ciągle i ciągle. Warto na ciebie czekać.
Ściągnął
mnie z siebie, postawił na nogi, ale przytrzymał mnie do ściany, aż nogi
ustabilizowały się pode mną.
Obciągnął
mi też spódnicę.
Dopiero
gdy stanęłam o własnych siłach, cofnął się i schował.
Nie
spojrzał na mnie.
- Wiem,
co robisz – powiedziałam.
Podniósł
głowę i jego wzrok przeszył mój.
– I nie
podoba mi się to – powiedziałam – Ale rozumiem, dlaczego to robisz. I również będziemy
czekać, kiedy już to skończysz.
Nic nie
powiedział, po prostu stał i patrzył mi w oczy.
Ja też
nic więcej nie powiedziałam, po prostu stałam i napawałam się mężczyzną,
którego uwielbiałam.
Następnie
podjął decyzję o odejściu.
Kiedy
położył rękę na klamce, zawołałam - Kocham cię.
Wtedy odwrócił
się do mnie i powiedział - Jesteś piękna. Jesteś szalona. Jesteś zbyt cholernie
lojalna. I jesteś dla mnie ogromnym wrzodem na dupie.
Uśmiechnęłam
się do niego.
Potrząsnął
głową.
A potem
go nie było.
Niedługo
po incydencie pod ścianą w mojej sypialni znalazłam się na podziemnym parkingu
biurowca przy 15th Street w LoDo.
Wiedziałam,
że się pokaże, bo wszędzie widziałam kamery, które uchwyciły mnie opierającą
się o drzwi samochodu i ktoś z centrali Nightingale Investigations powiedział
mu, że tam byłam.
Nightingale
Investigations to była prywatna agencja detektywistyczna Lee Nightingale.
Gdzie
teraz pracował Darius.
To nie
było coś, co Darius mi powiedział.
O nie.
To było
coś, czym Tony podzielił się ze mną, skoro był zaskoczony, że Darius odwrócił
się od życia, które trzymało go z dala od mnie i naszego syna, ale wciąż nie
byliśmy razem.
Można
powiedzieć, że kiedy się o tym dowiedziałam, też byłam zaskoczona.
Ale to
była tylko niewielka część tego, co poczułam, zdobywając tę wiedzę.
Dlatego
właśnie tam stałam.
Ale nie
poruszyłam się, kiedy się pokazał.
Nie
zrobiłam tego, bo tonęłam w smutku i rozczarowaniu. Do tego stopnia, że nawet
nie miałam w sobie tego, żeby poczuć wściekłość.
Zatrzymał
się przede mną.
– Malia
– przywitał się.
–
Wyszedłeś – stwierdziłam stanowczo.
- Malia…
- Wyszedłeś,
dawno i nie przyszedłeś do nas.
- Nie
rozumiesz.
- Nie,
nie rozumiem. A to już jest męczące, Dariusie Tucker. I ty to wiesz.
–
Myślisz, że mój syn zechce, żeby jego tatą był były handlarz narkotyków? - zapytał
i nie skończył mówić.
Ale ja skończyłam
słuchać.
–
Myślę, że to jasne, że nie masz jaj, żeby się tego dowiedzieć.
Jego
głowa szarpnęła się, jakbym go uderzyła.
Ale…
Pieprzyć
to.
To było
oficjalne.
To była
dobra strategia.
Ale
zabrakło mi cierpliwości.
Powiedziałam,
co miałam do powiedzenia.
Wsiadłam
do samochodu, odpaliłam i odjechałam.
Darius,
nic dziwnego, nie próbował mnie zatrzymać.
*****
- Niech
ktoś mnie zabije – powiedziałam do siebie, gdy podjeżdżałam na podjazd i
zobaczyłam Lee Nightingale’a i Eddiego Chaveza siedzących na uroczych
wiklinowych fotelach na mojej frontowej werandzie.
Nacisnęłam
już pilota, więc wjechałam prosto do garażu.
Następnie
nacisnęłam pilota, aby zamknąć wrota, ale wiedziałam, że nie było to coś, czego
mogłam uniknąć.
Zatem
tego nie zrobiłam.
Poszłam
do domu, rzuciłam torbę i teczkę dyplomatkę i, choć miałam ochotę je zrzucić,
nie zdjąłam czółenek, bo walcząc z tą dwójką, potrzebowałam swojego wzrostu,
nawet gdyby był dodany przez trzycalową szpilką i nadal by nade mną górowali.
Zostawiłam je więc na nogach i udałam się do drzwi wejściowych, aby ich
wpuścić.
Nic nie
powiedziałam, po prostu poszłam do kuchni i umieściłam wyspę między nimi a mną.
Poszli
za mną, ale ledwo weszli do pokoju.
Widziałam
artykuły w gazetach. Kupiłam, ale nie czytałam książki.
Wiedziałam,
że są niejako sławni. Oraz to, że Lee i
Indy w końcu się zeszli (z czego cieszyłam się dla nich obojga), a Eddie
znalazł własną kobietę o imieniu Jet.
Ale nie
sądziłam, że byli tam, żeby nadrobić zaległości.
Zaczęłam
to.
– Wiem,
dlaczego tu jesteście.
- Nie,
nie wiesz – odpowiedział Eddie.
- Miał
kolejną szansę – poinformowałem go.
– Bez
urazy, Malia, ale tu nie chodzi o ciebie. Tu nie chodzi o Dariusa. Chodzi o
Liama – przypomniał mi Lee.
To mnie
uciszyło.
- Jest
już prawie dorosły. To mądry dzieciak. I może podjąć dojrzałą decyzję –
powiedział Lee.
– Ma
szesnaście lat – zauważyłam.
- Zaszłaś
z nim w ciążę, gdy miałaś szesnaście lat, zdecydowałaś się go zatrzymać i… -
rozejrzał się i naprawdę nie musiał już nic więcej mówić.
Tak,
miałam pomoc Dariusa, ale nawet gdybym tego nie miała, wszystko byłoby w
porządku.
Ponieważ
podjęłam decyzję zdecydowana, by zostać dobrą mamą i zapewnić mojemu synowi
dobre życie.
Udało
mi się to z pomocą kochającej rodziny i przyjaciół.
Ale
zdecydowałam się na to w wieku szesnastu lat.
- Już
go pytałam, czy chce poznać swojego tatę – powiedziałam.
- Kiedy?
– zapytał Eddie.
Przygryzłam
wargę.
Eddie
westchnął i cicho nalegał – Zapytaj go ponownie.
Otworzyłam
usta.
Ale
Eddie mnie ubiegł.
- On
sobie nie wybaczy. Przez podjęte przez niego decyzje. Rzeczy, których dokonał.
Jest pogrzebany głęboko pod tym gównem. Zostawił to życie za sobą, a wyplątanie
się z tego wszystkiego nie było łatwe. Ale on to zrobił. Chociaż nadal jest w
tym pogrążony. Potrzebuje przebaczenia. Potrzebuje odkupienia.
- Należy
mu przypomnieć, że zawsze był tym, na kogo wychował go ojciec – wtrącił Lee - Podjął
kilka gównianych decyzji i zrobił kilka podejrzanych rzeczy. Ale zawsze był
Dariusem.
Zawsze był Dariusem.
Nie
wiązałam ze sobą żadnych nadziei. Miałam trzydzieści trzy lata i ostatnie
siedemnaście lat swojego życia oddałam duchowi.
Ale
byłam też matką.
I jeśli
mogłabym dać mojemu chłopcu to, na co zasługiwał w tym życiu, zamierzałam to
zrobić.
–
Porozmawiam z Liamem.
Dołeczek
Eddiego wyskoczył.
Lee
uśmiechnął się słynnym uśmiechem Lee Nightingale’a.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz