Rozdział 11
Co jeśli
Musiałam poczekać, aż Liam wróci do
taty, żeby zorganizować spotkanie.
Wyczułam, że nie będzie dobrze, kiedy
moja siostra weszła, patrząc na mnie i pytając - Więc znowu ze mną rozmawiasz?
Ale to Toni, która leżała rozciągnięta
na mojej kanapie z martini w dłoni, odpowiedziała.
- Ona może tak, ale ja nie. Wszyscy
wiedzą, że siostry są ważniejsze od panów.
- Spędź dwie sekundy z tym mężczyzną,
kiedy będzie z synem, i wróć do mnie – odparowała.
Toni przewróciła oczami i upiła łyk
drinka, po czym wymamrotała - Nieważne.
- Nieważne. Postąpiłam słusznie! - zawołała
Lena.
Wtrąciłam
się – Nie jesteśmy tu po to, żeby o tym rozmawiać.
– Więc
nie przyszłam tu, żeby wysłuchać twoich przeprosin? - zapytała mnie Lena – W
takim razie wychodzę.
- Lena,
usiądź, proszę – poprosiłam.
- Okłamałam
cię, kochanie, ale ty też mnie okłamałaś – oświadczyła.
- Tak.
Miałam swoje powody. Ty miałaś swoje powody. Wybaczam ci. Jeśli ty mi
wybaczysz, możemy to już zakończyć, a ty pomożesz mi znaleźć sposób na
odzyskanie Dariusa.
Oczy Leny
zrobiły się wielkie.
Toni
zdjęła nogi z kanapy i usiadła. Robiła to w takim pośpiechu, że rozlała martini
na bluzkę. I była tak zaabsorbowana tym, co właśnie powiedziałam, że nie
sięgnęła po jedną z uroczych serwetek koktajlowych, które tam rozłożyłam, żeby to
wytrzeć.
- Co
powiedziałaś? – zapytała Toni.
– Nalej
mi martini - Lena warczała na Toni – Muszę nadrobić zaległości.
Broda
Toni docisnęła się do jej szyi – Kiedy zostałam twoim barmanem?
- Kieliszek
jest tam - Lena wskazała na szklany mieszalnik do martini, który stał przy wiaderku
z lodem, i pusty kieliszek, który postawiłam dla Leny z dwiema grubymi oliwkami
z już wbitą na nie srebrną wykałaczką z kolistą końcówką. Wszystko to leżało na
stoliku do kawy tuż przed Toni.
Tak.
Poważnie.
Darius ustawił
mnie i Liama.
Do
drinków miałam wymyślne srebrne wykałaczki.
Oraz
wyrafinowany mieszalnik do martini i wiaderko na lód.
I nie,
nie mrugnęłam okiem, zanim kupiłam którekolwiek z nich.
- Do
diabła, ja naleję ci tego cholernego
drinka – mruknęłam, ruszając się, aby to zrobić.
Lena
opadła na fotel i przyjęła kieliszek, który jej nalałam, z wymownym „Dziękuję”
i spojrzeniem z boku na Toni.
- Proszę,
wy dwie, dogadajmy się, a ja wykorzystam was do przegadania tego wszystkiego –
błagałam.
–
Będziesz próbowała go odzyskać? – zapytała Toni.
- To
zajmie dwie sekundy – powiedziała Lena do drinka, zanim wzięła łyk.
- Nie
sądzę, żebyś miała rację – powiedziałam Lenie, zasiadając we własnym fotelu.
- Dziewczyno,
on za tobą szaleje – powiedziała mi Lena.
- Miałam
okazję być w jego obecności zaledwie kilka dni temu i kazał mi wysiąść z jego
pickupa, gdy próbowałam z nim porozmawiać.
Lena i
jej sztuczne rzęsy zamrugały szybko.
Musiałam
umówić się na spotkanie w sprawie takich półtrwałych podróbek.
Wyglądały
świetnie. Moje zawsze odklejały się w południe, więc albo je zrywałam, albo
przyklejałam ponownie nad umywalką w łazience dla pracowników.
Nieoptymalne.
- Gdzie
robisz sobie rzęsy? - zapytałam siostrę.
- Jest
takie miejsce w Cherry Creek…
- Poczekaj,
poczekaj – przerwała Toni - Mówimy teraz o rzęsach? A nie o Wielkim, Pokręconym
i Całkowicie Popieprzonym Romansie Dariusa Tuckera i Malii Clark, który, jak
wszyscy myśleliśmy, miał nieszczęśliwe zakończenie, które, jak się okazuje,
może nie było końcem?
- Nie
wiem – powiedziałam nerwowo, pocierając dłonie o spodnie i sięgając po własne
martini.
– Mówię
ci, zrób to – wtrąciła Lena.
- Liam
powiedział mi, że próbował nakłonić Dariusa, żeby to wyjaśnił i złożył z nas
rodzinę, ale Darius odmówił, bo – według słów Liama – uważał, że jest mnie
niegodny… czy coś.
– Hę –
powiedziała Toni.
Uwaga
Leny skupiła się na niej.
– On
nie jest niczego niegodny – warknęła.
Można
powiedzieć, że teraz, gdy skończyłam z Wielkim Oszustwem (kolejne takie Wielkie
Oszustwo, które sama popełniłam, ale nie chcieliśmy w to wchodzić), cieszyłam
się, że nie musiałam pokonywać przeszkody w postaci rozmowy z mamą, tatą, Lena,
nie wspominając już o Dorothei, że nie była zła na Dariusa i na mnie za nasz,
no cóż, Wielki, Pokręcony i Całkowicie Popieprzony Romans.
- Uspokój
się, siostro. Nie powiedziałam, że jest – Toni odpowiedziała Lenie - Powiedziałam
„Hę”. To ma wiele znaczeń. W tym konkretnym przypadku miałam na myśli: „o tak,
to wyjaśnia, dlaczego trzymał głowę w dupie przez długi, długi, cholernie długi czas”.
Lena
usiadła wygodnie, skrzyżowała rękę na brzuchu, oparła na nim łokieć od drinka i
mruknęła - No cóż, w porządku.
Odstawiłam
drinka i klasnęłam w dłonie - Czy możemy się skupić, panie?
Toni
spojrzała na Lenę – Czy ona właśnie na mnie klasnęła?
Lena
spojrzała na Toni - O tak zrobiła. I na mnie też klasnęła.
O mój
Boże!
Niech
ktoś mnie zabije!
Opadłam
plecami na fotel.
–
Dramat, Malia – burknęła Lena - Naprawdę, po prostu powiedz temu facetowi, że
chcesz to rozwiązać. Nie wiem, co stało się w jego pickupie, ale on szaleje za
tobą.
Wciąż
garbiąc się, próbowałam sięgnąć po swoje martini.
Powinnam
była postawić je na bocznym stoliku.
Musiałam
się zwinąć, chwycić, ale zaraz się zgarbiłam.
- Nie
jestem pewna, czy pogodził się z morderstwem ojca – zauważyłam.
– No
cóż – powiedziała Lena - Nigdy się z tym nie upora. Ale założę się, że gdyby w
końcu miał pod dachem swoją kobietę i syna, to by pomogło.
Obstawiam
tak samo.
– Co
cię powstrzymuje, siostro? - Toni zadała stosowne pytanie.
Nie
pozwoliła mi też tego odepchnąć. Trzymała mnie.
–
Kochasz go. On cię kocha. Oboje kochacie Liama. Wszystko, co was oddzielało,
już nie istnieje. Okłamał cię. Najwyraźniej już to przebolałaś.
– Tak,
jak powinna – wtrąciła się Lena.
Toni
rzuciła jej spojrzenie i wróciła do mnie - Więc po co to wahanie i wielkie show
przy martini z dziewczynami, skoro już wiesz, co masz zrobić?
- Bo co
jeśli…
Nie
mogłam tego dokończyć.
- Co
jeśli bez przeszkód, niebezpieczeństw, historii i tych bzdur nie uda wam się
tego zrobić razem? – zapytała Toni.
– Tak,
to – powiedziałam słabo.
Popatrzyła
na Lenę – Widzę, że zapomniała o ważnej przemowie skierowanej do mnie w dniu
mojego ślubu.
- Nadal
nie wiem, co ci powiedziała – odpowiedziała Lena.
–
Krótko mówiąc: Kobieto ogarnij się – streściła jej Toni – Zachowywałaś się jak
kretynka. Powinnaś być z mężczyzną, którego kochasz i ułożyć z nim życie.
Lena
zwróciła swoją uwagę na mnie - Racja. Zrób to.
- Łatwo
powiedzieć, trudniej zrobić – wymamrotałam i pociągnęłam trochę martini.
- Wiecie,
ja wiem, że wszyscy uważacie, że Kenneth jest walnięty – oznajmiła Lena.
Toni
spuściła wzrok.
Mnie zafascynowała
roślina w kącie.
Wiadomości:
Lena wyszła za Kennetha.
Zaskakująca
wiadomość: nadal byli jak papużki nierozłączki, bardzo się kochali i właśnie
zaczęli starać się o dziecko.
Nie
zaskakująca wiadomość: wszyscy nadal myśleliśmy, że Kenneth był walnięty, ale
on kochał naszą dziewczynę i chciał położyć świat u jej stóp, więc znaleźliśmy
sposoby, aby sobie z tym poradzić.
- I
mnie to nie obchodzi - kontynuowała - Wiedziałam, czego chcę, i to był on. Więc
chociaż szanuję was wszystkich i nie mogę powiedzieć, że nie dawało mi to
spokoju, podjęłam decyzję właściwą dla mnie. Nie możesz myśleć tylko o sobie,
Malia. Masz Liama. Ale mogę ci zaświadczyć, że ci dwaj są jak dwa groszki w
strąku. Radzą sobie jak w domu, który się pali. Darius kocha swojego syna do
szpiku kości, a Liam czuje to samo do swojego taty. Więc tak. Zgadzam się.
Dariusowi zajęło cholernie dużo czasu wyjmowanie głowy z tyłka. Ale teraz nie
chcę być suką czy coś, ale to ty trzymasz głowę w dupie, Malia.
Toni
nic nie powiedziała, co było milczącą zgodą z tym, co powiedziała Lena.
- Okej,
w takim razie jak mam to zrobić? – zapytałam – Ponieważ Liama nie może być w
pobliżu. Przyłapał mnie na tym, jak jego tata mnie podrzucał, i było to dość
niewygodne. Nie chcę, żeby robił sobie nadzieje, jeśli sprawy potoczą się źle.
Lena wzruszyła
ramionami – Nie ma problemu. Kenneth i ja zabierzemy go do kina czy coś.
– Albo
Tony może poprosić go o grę jeden na jednego.
- Albo
tata może mu powiedzieć, że potrzebuje pomocy przy jednym ze swoich projektów.
– Albo
możemy go poprosić, żeby zaopiekował się Talią, podczas gdy Tony i ja będziemy
mieli randkę.
-
Widzę, że wyjaśniłyśmy tajną część tej operacji – wymamrotałam, zanim wzięłam
kolejny łyk drinka.
- Ty
mówisz kiedy, my zajmiemy się jak - oznajmiła Lena.
Wymieniła
z Toni spojrzenia przypominające uderzenie pięścią, bo były zbyt daleko od
siebie, aby doszło do prawdziwego uderzenia pięścią.
Poczułam,
że mój brzuch był związany nerwami.
Czy
mogłabym być blisko zdobycia wszystkiego, czego chciałam, wszystkiego, czego
pragnęłam dla mojego syna?
Czy
moglibyśmy być blisko stworzenia rodziny z Dariusem?
- Żywiłaś
do niego urazę - zauważyła Lena. – Co cię z tego wytrąciło?
Otrząsnęłam
się z moich szczęśliwych i przerażających myśli i podzieliłam się – Darius
kazał mi wysiąść z jego pickupa, ale wcześniej miał do powiedzenia wiele innych
słów, które sprawiły, że postawiłam się w jego sytuacji i zobaczyłam prawdę.
-
Cieszę się, że tak się stało – powiedziała cicho Lena.
Toni
posłała mi lekki uśmiech.
- Opowiedział
mi też o pewnym gościu, który był na niego zły za to, że go zwolnił, czy
cokolwiek innego robią w tym życiu, który w jakiś sposób dowiedział się o mnie
i Liamie i zamierzał nas skrzywdzić. Darius położył temu kres, ale oczywiście
naprawdę go to poruszyło. Więc całkiem dobrze zrozumiałam, dlaczego posunął się
tak daleko, abyśmy byli bezpieczni.
Mówiłam
do mojego martini, zastanawiając się, jak uda mi się zakończyć spotkanie z
Dariusem, którego nie będzie mógł przerwać, jednocześnie zastanawiając się, czy
potrzebuję kolejnej oliwki.
Kiedy
więc Toni wibrującym głosem powiedziała: „Lena”, spojrzałam na moją siostrę.
Mieszała
oliwki w martini z niezwykłą precyzją i uwagą.
- Nie
zrobiłaś tego – szepnęła Toni, jej słowa wciąż wibrowały, teraz z wściekłością.
Lena
puściła oliwki i spojrzała na mnie – On to wszystko sam zebrał, ja mu nie
powiedziałam.
Zimno
obmyło moją skórę.
- Kto?
- Zapytałam.
- A jak
myślisz? - Toni opadła placami na oparcie - Michael.
Mój
wzrok wrócił do mojej siostry.
- Nie
powiedziałam mu! – zawołała – Przysięgam. Rozmawiałam z tobą przez telefon,
wspomniałam o Liamie. Zapytał, kim jest Liam. A ja nie pomyślałam. Nie wiedziałem. Więc powiedziałam, że to
twój syn. Powiedział: „Jest trochę za młoda, żeby mieć syna”. A ponieważ nie
zdawałam sobie sprawy, że to miało pozostać tajemnicą, powiedziałam mu, że zaliczyłaś
wpadkę w liceum. I tyle. Resztę sam poskładał. A tak na serio, to
niespodzianka, że inni tego też nie zrobili. Ale mówiąc to, zniknęłaś w Fort
Fun i było to mniej więcej w czasie, gdy zamordowano pana Morrisa, więc rozumiem,
że ludzie nie łapią skojarzenia. Darius i ty dobrze sobie radziliście, zanim
zniknęłaś i jeszcze nie było po tobie widać brzucha. A potem wróciliście i
Darius się dowiedział, a potem Eddie Chavez był wszędzie, krył was i kłapał
każdemu, kto chciał słuchać, że spotkałaś jakiegoś dupka w Fort Collins, a on nawiał
i co za kutasy są z facetów, bo ty jesteś wspaniałą dziewczyną i zasługujesz na
coś lepszego.
Eddie
znowu zaopiekował się swoim bratem.
Miałam
poczucie, że wiele zawdzięczam tym chłopakom.
– Co
się stało z Michaelem? - zapytałam.
- Wiem,
co się stanie z Michaelem, jeśli Darius dowie się, że to on sprzedał info temu
facetowi, który chciał dopaść ciebie i jego chłopca – odpowiedziała Toni.
- Nie
pracuje już w tym biznesie i nie jest to już tajemnicą – powiedziałam.
- Tony’ego
nie interesują żadne takie gówna, ale wiesz, że ma przyjaciół, którzy to lubią.
I nie muszę go prosić o pomoc, żeby ci powiedzieć, że takie wpadki nie znikają
po prostu dlatego, że znalazłeś właściwą ścieżkę – odpaliła Toni.
-
Cóż... cholera! - przeklęłam, bo, do cholery, nie musiałam próbować układać
rzeczy z moim mężczyzną i moją rodziną, musząc ukrywać przed męską częścią coś
tak ważnego.
- Może
uda ci się go odwieść od zabicia Michaela – zaproponowała Toni.
Zrobiłam
w jej stronę duże oczy.
Czy przegapiła ostatnie czternaście lat
naszego życia, kiedy on ogłuszył i zamordował własną duszę, aby zapewnić
bezpieczeństwo mnie, swojej kobiecie, i dziecku?
- Albo
po prostu powiedz Lee albo Eddiemu - wtrąciła Lena - Zajmą się tym - pstryknęła
palcami - bez wysiłku.
Opadłam
głębiej na fotel.
- Siostro,
jedna rzecz na raz – poradziła Toni - Idź się z nim spotkać. Porozmawiaj z nim.
Podaj nam dzień i spraw, aby ten dzień był jak najszybciej, żeby twój
tchórzliwy tyłek nie stchórzył, a my zajmiemy się Liamem.
Westchnęłam.
Potem
wyssałam resztę drinka.
Po czym
się zakrztusiłam.
Kiedy
już skończyłam się krztusić, zjadłam obie oliwki z wykałaczki.
Potem
wstałam, żeby nalać sobie kolejne martini.
Kiedy
już to zrobiłam i wrzuciłam jeszcze dwie oliwki z miski, którą na szczęście
przygotowałam pod ręką, spojrzałam pomiędzy moimi dwiema siostrami.
Potem,
zanim mój cholerny tyłek zdążył stchórzyć, powiedziałam - Środa.
Uśmiech
Toni był powolny.
Ale
Lena była szybka i energiczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz