Rozdział 8
Zabiłeś to. Nie żyje.
Teraz
Poinformowano nas, że możemy iść go
zobaczyć.
I poszliśmy prosto przez szpitalne
drzwi, które prowadziły do niego.
Bałam
się tam wejść.
Martwiłam
się wieloma rzeczami. Jak Liam zamierzał zareagować.
Nową
wiedzą Dorothei spóźniona o szesnaście lat. Czy będą jakieś trwałe skutki urazu
głowy Dariusa.
Mam na
myśli: łyżką do opon?
Żółć
wypełniła moje usta.
Palce
Liama owinęły się wokół mojego przedramienia.
Zatrzymałam
się i spojrzałam na niego, zobaczyłam wyraz jego twarzy i wykręciłam ramię,
żeby mnie puścił, ale tylko po to, żebym mogła chwycić jego dłoń.
- Wiem,
że to będzie trudne – zaczęłam.
- Mamo…
- I
będziemy prowadzić wiele pogawędek, w twoim czasie i zgodnie z twoim
harmonogramem, podczas przetwarzania spraw.
- Mamo,
posłuchaj…
– Ale
teraz musimy…
- Mamo…
cholera – syknął i odwrócił wzrok.
Podeszłam
bliżej i mocniej ścisnąłam jego dłoń i zdecydowałam, że w obecnych
okolicznościach nie będę mu gadała o jego słownictwie.
- Kochanie,
wiem, że to trudne i zagmatwane i…
Spojrzał
na mnie - Mamo. Tata i ja widujemy się ze sobą, odkąd skończyłem siedem lat.
Przez
chwilę stałam nieruchomo i bez ruchu.
A potem
moja głowa eksplodowała.
Było
już ciemno, kiedy w końcu otworzył oczy.
I
szczęśliwie (dla mnie, nie dla Dariusa) byłam z nim sama w jego pokoju.
Odwrócił
głowę, skrzywił się, a moje serce się skurczyło, ale stałam twardo.
Nie,
siedziałam.
Więc
siedziałam twardo.
Spojrzał
na mnie i było w nim zamieszanie, a potem miękkość.
– Mała
– szepnął, a w jego głosie pobrzmiewała zachrypnięta nuta.
Poczułam
to schrypniecie w sercu.
Ugh.
- Ally
ma się dobrze – zapewniłam go.
–
Dobrze – mruknął, wciąż ochryple.
–
Potrzebujesz wody? – zapytałam.
Obudził
się właśnie po tym, jak ktoś przyłożył mu łyżką do opon w głowę, miał dwie rany
postrzałowe w udach i na dodatek ranę kłutą, ale przeżył pewne życie, więc
otrząsnął się z odrętwienia i był cholernie czujny, gdy mnie obserwował i
skinął głową.
Wstałam
i z małego plastikowego dzbanka napełniłam do połowy wodą mały plastikowy
kubek, po czym włożyłam mu go do ust.
Jego
ręka podniosła się, palce owinęły się wokół moich, gdy podniósł się nieco w
łóżku, ponownie krzywiąc się, i o własnych siłach wziął ode mnie kubek i upił
łyk wody.
- Łóżko
się podnosi, to jeden z tych przycisków – powiedziałam mu – Sam też to zrobisz,
czy chcesz, żebym to zrobiła?
Nadal
przyglądał mi się uważnie, nawet gdy wziął kolejny łyk.
Następnie
skinął głową - Ty.
Chwyciłam
element sterujący, zorientowałam się, który przycisk i nacisnęłam go.
- Powiedz
mi, kiedy – powiedziałam do kontroli.
Łóżko zaszumiało.
- Kiedy.
Przestałam
naciskać i puściłam sterowanie.
Zwróciłam
uwagę na niego.
- Gdzie
Liam? – zapytał.
- Z
Toni i Tony’m, zważywszy, że dzisiaj wyparłam się mojej matki, ojca i Leny.
– Mała
– szepnął, ale usta mu drgały.
Wściekłość
gotowała się w moich żyłach.
– Jesteś
teraz poważny? – zapytałam niebezpiecznym głosem, a moje oczy utkwione były w
jego wspaniałych, pełnych ustach.
- Może
kiedy nie będę w szpitalnym łóżku z uszkodzoną głową, będę mógł ci to wyjaśnić
– powiedział.
Mój
wzrok powędrował w stronę jego oczu.
- Wyjaśnisz
co? – zapytałam - Jak przez ostatnie dziewięć lat współdziałałeś z moją
siostrą, a potem z mamą i ojcem, aby stać się częścią życia naszego syna, i mi o
tym nie powiedziałeś?
- Pewnego
dnia Lena przyłapała mnie, jak go obserwowałem na placu zabaw.
- Wiem.
-
Naskoczyła na mnie.
– Byłeś
nieprzytomny przez jakiś czas, Darius, a technologia telefonów komórkowych
została wynaleziona, zanim przyjąłeś ten cios za Ally. Od tego czasu odbyłam
kilka rozmów - Pochyliłam się lekko w jego stronę - Gorących.
Jego
usta znów się wykrzywiły.
Na
wszystkich…!
– To
nie jest śmieszne – warknęłam.
- Może
pewnego dnia to zrozumiesz – mruknął.
Nie
zabiły go łyżka do opon, dwie kule i nóż.
Ale ja zamierzałam
to zrobić.
- Zabierając
nas z powrotem, to też wiem – oznajmiłam – O tym, jak Lena wpakowała się w
twoje gówno. O tym, jak zawarliście umowę. O tym, jak w końcu wciągnęła w to
moich rodziców. Nawet o tym, że kiedy pani Dorothea zobaczyła nas w poczekalni
tego właśnie szpitala i westchnęła, to nie westchnęła, bo nie wiedziała, że
Liam istnieje. Westchnęła, bo byłeś na operacji, kiedy wszystko miało wyjść na
jaw, że wszyscy – zakręciłem palcem w powietrzu – ogrywaliście mnie za moimi
plecami - Mój głos podniósł się, kiedy skończyłam - Nawet pani Dorothea!
– Wiem,
że chciałaś, żeby Liam poznał swoją babcię.
- Nie
za moimi plecami! - Krzyknęłam.
- Musieliśmy
zachować ostrożność.
Słyszałam
ten refren.
I śmiertelnie
to mnie mdliło.
Więc
moje oczy się zwęziły.
Darius spoważniał
– Liam nie chciał, żebyś wiedziała. Podsłuchał, jak rozmawiałem z twoim ojcem o
środkach ostrożności, które musimy podjąć, i był nieugięty. Nie mogłaś
wiedzieć. Pomyślał i miał rację, że mogło to narazić cię na niebezpieczeństwo.
Nalegałabyś na więcej. Mieliśmy, co mogliśmy mieć i to był pomysł Liama, a ja
go popierałem, że musimy to zrobić tak, jak tylko mogliśmy, aby zapewnić ci
bezpieczeństwo.
- A ty
dajesz swojemu synowi wszystko, czego pragnie.
– Cóż…
tak.
O mój
Boże!
Dlaczego
był taki niesamowity, a jednocześnie
sprawiał mi taki ból w szyi?
Ugh!
– Czy
on wie, że robiłeś to, co robiłeś? – zapytałam.
- Myślę,
że podejrzewał, biorąc pod uwagę całą ostrożność, jaką musieliśmy zachować,
będąc z nim, ale wyznałem mu prawdę w zeszłym roku, kiedy był na tyle dorosły,
aby to zrozumieć… i kiedy odszedłem z tamtego życia.
– Więc
tylko mnie trzymałeś w ciemności.
- Mała…
- A
kiedy nasz syn zaczął odsuwać się od wujka Tony’ego, nie stało się tak dlatego,
że przyzwyczaił się do świadomości, że to on i ja przeciwko całemu światu. Stało
się tak dlatego, że miał swojego tatę. Grałeś z nim w koszykówkę?
- Musieliśmy
tak się przygotować, żeby nikt nas nie widział, ale… tak.
- Nie
pojawiłeś się, aby usunąć jego Transformers i dać mu Tupaca, bo potrzebował
pokoju dorastającego mężczyzny. Pokazałeś się, bo powiedział ci, że tego chce.
- I
potrzebował pokoju dorastającego mężczyzny – powtórzył Darius.
– Jasne
– powiedziałam ostro - A kiedy usiadłam z nim i opowiedziałam o jego ojcu,
powodem, dla którego powiedział mi, że mężczyzna musi robić to, co mężczyzna
musi robić, nie było to, że nie chciał mnie skrzywdzić rozmową o swoim ojcu,
mężczyźnie, o którym marzyłam i wyznałam mu, że nadal kocham. To dlatego, że
jego ojciec i on mnie okłamywali. Nie potrzebował, żebym cię szukała i prosiła
o spotkanie. Trzymał się z tobą przez lata.
- Malia…
Odwróciłam
się sztywno i chwyciłam torebkę.
Odwróciłam
się i powiedziałam - Pieprz się, Dariusie Tucker.
Wzdrygnął
się.
- Zajęło
ci to cholernie dużo czasu – powiedziałam - Ale muszę ci to przyznać, w końcu to
zabiłeś. To, co do ciebie czułam. Zabiłeś to. Nie żyje.
Powiedziawszy
to, ignorując wyraz jego twarzy, wymaszerowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz