piątek, 17 maja 2024

5 - Żeby wygrać, trzeba grać

 

Rozdział 5

Żeby wygrać, trzeba grać

Rockowe laski - retrospekcja

 

Jeszcze jakiś czas temu, ale teraz jeszcze mniej…

Wjechałam na parking kościoła z piskiem opon, jadąc jak wariatka, bo Toni zapomniała z domu butów, zaufała mi tylko mi, że po nie pojadę, a miała iść alejką do Tony’ego za T-minus pięć minut.

Skręciłam na miejsce parkingowe, które było o wiele za daleko od sanktuarium, ubolewając nad faktem, że przed wyruszeniem na tę misję nie zdjęłam sandałków na szpilce. Musiałam biec, jeśli chciałam dotrzeć na czas, a miałam obowiązki druhny, których nie miałam ochoty wykonywać ze skręconą kostką i obtartymi kolanami.

Jednak zamarłam w miejscu, gdy dostrzegłam ruch w lusterku wstecznym.

Ruch, którym była Toni, biegnąca ku mnie w sukni ślubnej, ze zmarszczoną na biodrach spódnicą i welonem powiewającym za nią.

Niosła nawet swój bukiet.

Szybko nacisnęłam zamki, żeby otworzyć drzwi, a ona wskoczyła po stronie pasażera.

Otworzyła je i rzuciła we mnie bukiet.

Złapałam go.

Wsiadła, zatrzasnęła drzwi, odwróciła się do mnie i krzyknęła - Jedź, suko, jedź!

- Okej, zwolnij, weź oddech i powiedz mi, co się dzieje.

Wciągnęła powietrze przez nos, wypuściła je jak byk i powiedziała:

- Okej, to na zawsze, jak… tak?

– Tak – powiedziałam spokojnie - Idealnie byłoby, gdyby małżeństwo było na zawsze.

– A co, jeśli jest tajemniczym zboczeńcem? - zapytała.

Uśmiechnęłam się zachęcająco – Mieszkasz z nim od czterech lat, Toni. Nie jest tajemniczym zboczeńcem.

- A co, jeśli on jest, no wiesz, tą postacią z Arnoldem Schwarzeneggerem w tym filmie? - Wielokrotnie pstryknęła palcami - Jaki to film?

- Terminator?

- Nie.

- Predator?

- Nie.

Conan?

- Nie! - krzyknęła - Ten, w którym był Jamie Lee Curtis, ubrany w ten gorący LBD.

- Prawdziwe kłamstwa?

Warknęła ponownie, ale tylko raz, kończąc, wskazując na mnie - Ten. A jeśli to właśnie on?

– Tajny agent?

Skinęła głową - Taki, który sprawia, że zwisam z helikoptera. Dziewczyno, wiesz, że mam lęk wysokości.

- Nie, boisz się, tego jaka jesteś teraz szczęśliwa i że to się skończy. Przykro mi to mówić, kochanie, to się skończy.

Zamrugała do mnie.

- A potem to wróci. Potem to się skończy. Sprawy staną się trudne. Potem się wygładzą. I zanim się zorientujesz, ty i Tony będziecie patrzeć, jak wasze wnuki otwierają prezenty świąteczne, wiedząc, że nie musicie już gotować tak dużego obiadu, ale będziecie krytycznie oceniać zdolność swojej synowej do zrobienia tego dobrze, a potem wyruszysz w jeden z wielu rejsów emerytalnych na Nowy Rok.

Odwróciła się twarzą do przodu, zgięła się w pół i schowała głowę w dłoniach.

Wyciągnęłam rękę i pogłaskałam ją po plecach.

– A jeśli to spieprzę? – zapytała swoje kolano.

Dostrzegłam mamę Toni, Vanessę, pochylającą się, by zajrzeć przez okno pasażera, wspieraną przez Lenę, która miała na sobie taką samą bakłażanową sukienkę bez ramiączek co ja, obcisłą, z przezroczystym skrawkiem materiału w tym samym kolorze po lewej stronie talii opadającym przez środek spódnicy w zalotną falbankę.

Toni nie bawiła się sukienkami dla druhen. Były bardzo ładne i dyskretnie seksowne.

Jej suknia była kolumnowa, odsłaniająca ramiona, w kolorze kości słoniowej, z bardziej strukturalnymi marszczeniami aż do bardziej subtelnego marszczenia na biodrach i była zarówno skromna jak i wyrafinowana.

A jej najważniejszą cechą, gdy szukała idealnej sukienki, było to, że mogła w niej tańczyć.

Pokręciłam głową w stronę panny Vanessy, żeby nie spłoszyła Toni otwieraniem drzwi.

Skinęła głową, ale nadal wyglądała na przerażoną i nie ruszyła się od okna.

- Nie spieprzysz tego – powiedziałam do Toni wyjątkowo, biorąc pod uwagę okoliczności, zrzucając bombę P, gdy robiłam wszystko, co w mojej mocy, aby nie przeklinać, bo mój syn miał super słuch i wychwytywał wszystko, co inni mówili, a ja nie potrzebowałam, żeby mój dzieciak bombardował bombami P w szkole podstawowej.

– On mnie bardzo kocha – szepnęła.

Uśmiechnęłam się, bo tak było.

Bardzo.

– Tak, robi to.

Podniosła głowę i spojrzała na mnie.

Jej włosy zostały mocno zaczesane z powrotem w duży, misterny kok z tyłu, do którego teraz przymocowano welon.

Idealny ruch, pozwalający jej pięknej twarzy wykonać całą pracę.

– Wyglądasz wspaniale – powiedziałam cicho – Straci głowę, kiedy cię zobaczy.

- Tak? Lubi moje włosy pełne. Powinnam...?

Położyłam bukiet na hamulcu ręcznym i sięgnęłam po jej dłonie, by je mocno ścisnąć.

- Jesteś doskonała. Perfekcja w każdym calu.

Wpatrywała się w moje oczy.

Rozłączyłyśmy nasze dłonie - Zróbmy to, dobrze?

- Jesteś dobrą przyjaciółką, Malia Clark – oznajmiła.

– Nie jestem twoją przyjaciółką, kochanie. Jestem twoją siostrą.

Łzy wypełniły jej oczy.

- Nie! - Krzyknęłam, ona podskoczyła, więc się uspokoiłam - Jest wodoodporny, ale nie ryzykujmy z makijażem.

– Jasne, jasne – mruknęła.

Skinęłam głową pani Vanessie.

Otworzyła drzwi.

Złapałam bukiet, wysiadłam, zatrzymałam się, żeby otworzyć tylne drzwi, złapałam buty Toni, a po tym, jak Lena rzuciła mi spojrzenie ta dziwka, jest szalona wielkimi oczami, które odwzajemniłam spojrzeniem czekam tylko, aż ty będziesz wychodziła za mąż (tak, byłyśmy siostrami, mogłyśmy się tak porozumiewać), wszystkie udałyśmy się do kościoła.

*****

Moje serce było przepełnione miłością.

Bo to był niesamowity dzień, w którym moja najlepsza przyjaciółka poślubiała dobrego, przyzwoitego, pracowitego i kochającego mężczyznę.

I dlatego, że mój chłopiec niósł jej obrączki.

Wyglądał uroczo w swoim małym smokingu, z wyprostowanymi plecami i wyprostowanymi ramionami, traktując swój obowiązek trzymania tej falbaniastej poduszki tak poważnie, jakby składał na ołtarzu obietnicę wiecznej szczęśliwości od miłosiernego Boga.

Był taki uroczy.

Stałam na swoim miejscu druhny, pusząc piórka (byłam dumną mamą, niczego nie żałowałam) i uśmiechając się do niego, gdy poczułam, jak coś śmiesznego łaskocze mnie pod włosami na karku.

Oderwałam wzrok od Liama, który z nadmierną czujnością wpatrywał się w miejsce, do którego miał iść, ignorując stojącą obok niego dziewczynkę z kwiatami robiącą show swoimi płatkami w kolorze kości słoniowej (zauważyłam podczas prób, że była super-ekstra) i spojrzałam na ostatnią ławkę z tyłu kościoła.

To właśnie wtedy moje serce przestało bić.

Darius stał tam, wyglądając na tysiąc sposobów świetnie w ciemnym garniturze, a jego wzrok był przykuty do syna.

O Boże.

Och, rajuśku.

Och, rajuśku razy sto.

Miałam rację, nie był w stanie trzymać się ode mnie z daleka. Pokazywał się u mnie w domu, zawsze gdy Liam nocował u dziadków lub cioci Leny, żeby móc spędzić noc ze mną.

Musiał zobaczyć się ze swoim chłopcem.

Powiedziałam mu, że Toni wychodzi za mąż, a ona poprosiła Liama, aby odegrał swoją rolę. Zgodził się, bo kochał swoją ciotkę Toni, kochał swojego wujka Tony’ego i „Będę wyglądał wspaniale w smokingu” (jego słowa).

A Darius nie mógł utrzymać się z daleka.

Bezradna stałam z przodu i patrzyłam, jak emocje przemykają po twarzy mojego mężczyzny. Duma. Miłość. Spustoszenie. Ból.

Moja dłoń zacisnęła się na bukiecie, a gardło zacisnęło się.

Jego wzrok przesunął się na mnie, a ja zmusiłam się do przełknięcia.

Bo jedyne, co pozostało, to ból.

Oderwałam od niego wzrok i patrzyłam, jak nasz syn idzie tam, gdzie powinien stać, przed drużbą Tony’ego.

Wyciągnęłam rękę do dziewczynki z kwiatami, a ona ją przyjęła i stanęła przede mną.

Potem mój wzrok wrócił do Dariusa i zobaczyłam, że go nie ma. Przeniosłam go do drzwi sanktuarium w samą porę, żeby zobaczyć, jak znika.

Ale nie miałam szansy nic zrobić.

Ponieważ Toni była następna.

I nie kłamałam.

Jej przyszły mąż stracił opanowanie, gdy ujrzał piękność, która była jego narzeczoną.

To było wszystko.

*****

Kiedy wróciłam do domu tego wieczoru, wiedziałam, że tam był, i to nie tylko dlatego, że mama i tata opuścili przyjęcie wcześniej, zabierając ze sobą Liama, aby spędził noc u nich, żebym mogła bawić się z moją przyjaciółką w jej wielkim dniu.

Tak więc, kiedy zamknęłam za sobą drzwi, rzuciłam torebkę na stół w przedpokoju i ruszyłam po schodach, nie zdejmując butów, nawet jeśli nogi mnie bolały.

Światło w moim pokoju było włączone.

A kiedy dodarłam do drzwi, zobaczyłam Dariusa, wciąż w spodniach od garnituru, ale jego marynarka i krawat zniknęły. Siedział z boku łóżka.

Podeszłam prosto do niego.

Rozłożył nogi, a ja zatrzymałam się pomiędzy nimi.

Położył ręce na moich biodrach i patrzył na mój brzuch.

Następnie umieścił tam twarz.

Położyłam ręce na jego głowie.

– Kochanie – szepnęłam.

- Spieprzyłem - Jego głos był stłumiony przez materiał - Ponownie.

- Ja też nie byłabym w stanie trzymać się z daleka – powiedziałam.

Odchylił głowę do tyłu, a mój oddech zatrzymał się, gdy zobaczyłam wyraz jego twarzy.

– Świetnie się spisałaś – powiedział cicho - Jestem z ciebie taki dumny. Świetnie ci poszło, kochanie. Jest doskonały. Doskonały.

Posłałam mu delikatny uśmiech – Miałeś w tym swój udział.

Potrząsnął głową.

Złapałam ją w dłonie - Przestań. Miałeś.

– Muszę zniknąć z waszego życia.

Nie.

Nie-nie-nie-nie-nie.

Spróbowałam go odepchnąć, abym mogła się wspiąć mu na kolana.

Opierał się i tym razem mówił szczerze, wiedziałam, bo nie ustąpił.

– To był błąd. Będzie ci lepiej beze mnie – oznajmił.

- Pozwól mi to osądzić.

– Nie rozumiesz.

- Więc mi powiedz.

- Nie jestem dobrym facetem.

- Myślę, że to też powinnam osądzić.

- Nie jestem ojcem.

- Skąd wiesz? Nie próbowałeś. Ale powiem tylko, że nie brakuje nam niczego. Nie zapominasz o urodzinach. Ty nie...

– To wszystko bzdury – ucinał - Dzisiaj potraktował to poważnie.

Byłam zdezorientowana.

- Co?

- Liam. Ważne było to, co dzisiaj zrobił. Wiesz dlaczego?

- Bo jest mądrym dzieckiem i chłonie wszystko, i dzięki temu zrozumiał, jak ważny był dzisiejszy dzień dla jego cioci Toni.

- Nie. Bo jedynym mężczyzną w jego życiu jest wujek Tony i chciał stanąć obok niego.

O rany.

- Darius…

- Nie możesz temu zaprzeczyć. To prawda.

- To nie jedyny mężczyzna w jego życiu. Tata jest w jego życiu - Próbowałam wyprowadzić z naszej rozmowy to, co było ciężkie, i zażartowałam - Lena ma w swoim życiu drzwi obrotowe, w których pojawia się mnóstwo chłopaków.

- Twój ojciec jest dobrym człowiekiem. Przyjrzałem mu się i stwierdziłem, że Tony to dobry facet.

Ciekawe.

Przechyliłam głowę na bok – Przyglądałeś się mu?

- On jest w twoim życiu, Liama, więc tak. Przyjrzałem mu się.

– A zatem nie jest tajnym agentem?

Brwi Dariusa złączyły się - Co?

Wyciągnęłam rękę - Toni. Wpadła w panikę przed ceremonią, martwiąc się, że wpadnie w pułapkę Prawdziwych Kłamstw.

- Szedłem do kościoła i zobaczyłem coś w stylu Julii Roberts – mruknął - Zastanawiałem się, o co w tym chodzi.

– O to chodziło.

– Ona jest podstępna, mała. Jest bardziej szalona niż ty. Bardziej szalona niż nawet Lena. Po prostu wie, jak to ukryć.

Zaczęłam się śmiać, bo już to wiedziałam. Nie widział jej wersji incognito w barze jego ciotki.

Jego palce wciąż były wbite na moich biodrach – To, co robimy, jest popieprzone.

- Ale to działa – zapewniłam.

Wpatrywał się we mnie.

- To może nie być normalne, ale tego właśnie potrzebujesz – stwierdziłam.

To załatwiło sprawę.

Nie mógł pozwolić, żebym to dla niego robiła.

Powinnam była wiedzieć.

Wykonał ruch, żeby wstać.

Przeniosłam ręce na jego ramiona i włożyłam cały ciężar w utrzymanie go tam, gdzie był.

Wiedziałam, że przestał naciskać, bo wiedział, że tego nie chciałam.

– Nie proszę cię o to – warknął.

– Nie musisz prosić.

– Marnujesz na mnie życie.

- Tak bardzo się w tej kwestii nie zgadzamy, że nie będę o tym dyskutowała. Wiem, co robię.

- Malia…

– Dariuszu, miałeś rację.

Jego wyraz twarzy stał się ostrożny – W czym?

- Nie starałam się wystarczająco mocno, aby powiedzieć ci, że jestem w ciąży.

Potrząsnął głową. Mocno.

- Nie kupuj mojego gówna, kochanie. Byłem tego pełen, wyżyłem się.

- Miałeś rację we wszystkim, co powiedziałeś. Byłam młoda, wkurzona i czułam wiele różnych rzeczy w stosunku do mnie, do ciebie i do tego, co stało się z twoim tatą.

Wzdrygnął się.

O tak.

Jak podejrzewano, nie przepracował bólu po stracie taty.

To jeszcze nie chodziło to.

Na razie namawiałam go do tego, co było teraz.

- Podjęłam błędną decyzję. Kiedy nie mogłam się z tobą skontaktować, powinnam była powiedzieć pani Dorothei. Dotarłaby do ciebie.

- To, co z siebie zrobiłem, nie wynika z tego, czego mi nie powiedziałaś.

- Nie zmierzę się z tym, co z siebie zrobiłeś, chociaż nie wiem, co to jest. Po prostu znam ciebie. A ja nawaliłam. To błąd, którego nie popełnię ponownie.

- Nigdy nie będziemy szczęśliwą rodziną.

Zobaczymy - nie powiedziałam.

I tak to widział, dlatego powiedział - Mylę się. Toni nie jest bardziej szalona od ciebie. Jesteś zdecydowanie najbardziej szalonym członkiem tej załogi.

– Nieważne – mruknęłam.

Nagle podniósł moją spódnicę, a ja stłumiłam uśmiech, bo pomyślałam, że do czegoś zmierzamy, zwłaszcza gdy pociągnął mnie tak, żebym usiadła okrakiem na jego kolanach.

Ale nie szliśmy tam, gdzie myślałam, że idziemy.

Wiedziałam to, kiedy powiedział - Grasz w niebezpieczną grę.

– Nie gram w żadną grę – skłamałam.

Grałam.

Była to długa rozgrywka.

A ja grałam w to, żeby wygrać.

- Ostrzegam cię, nadejdzie czas, kiedy będę musiał cię odłożyć na bok. Dla twojego dobra. Dla Liama. A kiedy to zrobię, nie będzie już odwrotu.

– Zobaczymy – mruknęłam.

- Tak, zobaczymy – wymamrotał, ale jego palce zaprzeczyły jego słowom, bo dotknęły mojego zamka błyskawicznego - Zaufałaś Toni, że ubierze was w seksowne suknie dla druhen i upewniła się, że wszystkie będziecie się pieprzyły.

- Będę to miała? - Zapytałam.

Opadł mi zamek błyskawiczny.

Uśmiechnęłam się do niego.

Jego oczy utkwione były w moich ustach, gdy jego wargi szepnęły – Flirciara.

- Pewnie, że, kurczaczki, tak.

Te piękne brązowe oczy spotkały się z moimi - Kurczaczki?

- Nie mogę przeklinać. Liam powiedział nauczycielowi, że nie pozbiera tych cholernych kredek, których inne dzieci nie odkładały, i musiałam iść do szkoły na pogawędkę.

Martwiłam się, jak zareaguje na to, bo jego nastrój był zmienny, ilekroć poruszałam temat naszego syna.

Ale zaśmiał się.

Więc się odprężyłam.

Zwinął też materiał mojej sukienki w biodrach, potem w górę i bum, już go nie było.

Przesunął dłonie w górę moich żeber, obserwując ich postęp, gdy docierały do mojego koronkowego czarnego stanika bez ramiączek.

Zagryzłam wargę, czując to.

- Nie chcę ci popieprzyć życia – powiedział do mojego brzucha.

– Wiem, co robię.

Krzyknęłam, gdy szarpnął mnie do przodu kiedy upadał, a potem przewrócił nas tak, że był na górze.

– Nie, nie wiesz – powiedział ostro - Ale ja jestem cholernie słaby, a ty jesteś piękna i jesteś jedyną dobrą rzeczą w moim życiu, i nie mogę pozwolić ci odejść.

Punkt dla mnie.

Wydałam z siebie dźwięk przypominający mruczenie.

Jego źrenice natychmiast się rozszerzyły.

Okej, teraz już do czegoś zmierzaliśmy.

Przesunęłam dłoń po jego biodrze i do środka, łapiąc jego twardość.

Warknął.

Na pewno coś dzisiaj dostanę.

– Czy będę się pieprzyć, czy co?

Darius odpuścił, a jego uśmiech był tak wilczy, że poczułam go w mojej pusi.

Potem byłam pieprzona.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz