Żeby
wygrać, trzeba grać
Rockowe
laski - retrospekcja
Jeszcze
jakiś czas temu, ale teraz jeszcze mniej…
Wjechałam
na parking kościoła
z piskiem opon, jadąc jak wariatka, bo Toni zapomniała z domu butów, zaufała mi
tylko mi, że po nie pojadę, a miała iść alejką do Tony’ego za T-minus pięć
minut.
Skręciłam na miejsce parkingowe, które
było o wiele za daleko od sanktuarium, ubolewając nad faktem, że przed
wyruszeniem na tę misję nie zdjęłam sandałków na szpilce. Musiałam biec, jeśli
chciałam dotrzeć na czas, a miałam obowiązki druhny, których nie miałam ochoty
wykonywać ze skręconą kostką i obtartymi kolanami.
Jednak
zamarłam w miejscu, gdy dostrzegłam ruch w lusterku wstecznym.
Ruch,
którym była Toni, biegnąca ku mnie w sukni ślubnej, ze zmarszczoną na biodrach
spódnicą i welonem powiewającym za nią.
Niosła
nawet swój bukiet.
Szybko
nacisnęłam zamki, żeby otworzyć drzwi, a ona wskoczyła po stronie pasażera.
Otworzyła
je i rzuciła we mnie bukiet.
Złapałam
go.
Wsiadła,
zatrzasnęła drzwi, odwróciła się do mnie i krzyknęła - Jedź, suko, jedź!
- Okej,
zwolnij, weź oddech i powiedz mi, co się dzieje.
Wciągnęła
powietrze przez nos, wypuściła je jak byk i powiedziała:
- Okej,
to na zawsze, jak… tak?
– Tak –
powiedziałam spokojnie - Idealnie byłoby, gdyby małżeństwo było na zawsze.
– A co,
jeśli jest tajemniczym zboczeńcem? - zapytała.
Uśmiechnęłam
się zachęcająco – Mieszkasz z nim od czterech lat, Toni. Nie jest tajemniczym
zboczeńcem.
- A co,
jeśli on jest, no wiesz, tą postacią z Arnoldem Schwarzeneggerem w tym filmie?
- Wielokrotnie pstryknęła palcami - Jaki to film?
- Terminator?
- Nie.
- Predator?
- Nie.
– Conan?
- Nie!
- krzyknęła - Ten, w którym był Jamie Lee Curtis, ubrany w ten gorący LBD.
- Prawdziwe kłamstwa?
Warknęła
ponownie, ale tylko raz, kończąc, wskazując na mnie - Ten. A jeśli to właśnie
on?
– Tajny
agent?
Skinęła
głową - Taki, który sprawia, że zwisam z helikoptera. Dziewczyno, wiesz, że mam
lęk wysokości.
- Nie,
boisz się, tego jaka jesteś teraz szczęśliwa i że to się skończy. Przykro mi to
mówić, kochanie, to się skończy.
Zamrugała
do mnie.
- A
potem to wróci. Potem to się skończy. Sprawy staną się trudne. Potem się
wygładzą. I zanim się zorientujesz, ty i Tony będziecie patrzeć, jak wasze
wnuki otwierają prezenty świąteczne, wiedząc, że nie musicie już gotować tak
dużego obiadu, ale będziecie krytycznie oceniać zdolność swojej synowej do zrobienia
tego dobrze, a potem wyruszysz w jeden z wielu rejsów emerytalnych na Nowy Rok.
Odwróciła
się twarzą do przodu, zgięła się w pół i schowała głowę w dłoniach.
Wyciągnęłam
rękę i pogłaskałam ją po plecach.
– A
jeśli to spieprzę? – zapytała swoje kolano.
Dostrzegłam
mamę Toni, Vanessę, pochylającą się, by zajrzeć przez okno pasażera, wspieraną
przez Lenę, która miała na sobie taką samą bakłażanową sukienkę bez ramiączek
co ja, obcisłą, z przezroczystym skrawkiem materiału w tym samym kolorze po
lewej stronie talii opadającym przez środek spódnicy w zalotną falbankę.
Toni
nie bawiła się sukienkami dla druhen. Były bardzo ładne i dyskretnie seksowne.
Jej
suknia była kolumnowa, odsłaniająca ramiona, w kolorze kości słoniowej, z
bardziej strukturalnymi marszczeniami aż do bardziej subtelnego marszczenia na
biodrach i była zarówno skromna jak i wyrafinowana.
A jej
najważniejszą cechą, gdy szukała idealnej sukienki, było to, że mogła w niej
tańczyć.
Pokręciłam
głową w stronę panny Vanessy, żeby nie spłoszyła Toni otwieraniem drzwi.
Skinęła
głową, ale nadal wyglądała na przerażoną i nie ruszyła się od okna.
- Nie spieprzysz
tego – powiedziałam do Toni wyjątkowo, biorąc pod uwagę okoliczności, zrzucając
bombę P, gdy robiłam wszystko, co w mojej mocy, aby nie przeklinać, bo mój syn
miał super słuch i wychwytywał wszystko, co inni mówili, a ja nie potrzebowałam,
żeby mój dzieciak bombardował bombami P w szkole podstawowej.
– On
mnie bardzo kocha – szepnęła.
Uśmiechnęłam
się, bo tak było.
Bardzo.
– Tak,
robi to.
Podniosła
głowę i spojrzała na mnie.
Jej
włosy zostały mocno zaczesane z powrotem w duży, misterny kok z tyłu, do
którego teraz przymocowano welon.
Idealny
ruch, pozwalający jej pięknej twarzy wykonać całą pracę.
–
Wyglądasz wspaniale – powiedziałam cicho – Straci głowę, kiedy cię zobaczy.
- Tak?
Lubi moje włosy pełne. Powinnam...?
Położyłam
bukiet na hamulcu ręcznym i sięgnęłam po jej dłonie, by je mocno ścisnąć.
- Jesteś
doskonała. Perfekcja w każdym calu.
Wpatrywała
się w moje oczy.
Rozłączyłyśmy
nasze dłonie - Zróbmy to, dobrze?
- Jesteś
dobrą przyjaciółką, Malia Clark – oznajmiła.
– Nie
jestem twoją przyjaciółką, kochanie. Jestem twoją siostrą.
Łzy
wypełniły jej oczy.
- Nie!
- Krzyknęłam, ona podskoczyła, więc się uspokoiłam - Jest wodoodporny, ale nie
ryzykujmy z makijażem.
–
Jasne, jasne – mruknęła.
Skinęłam
głową pani Vanessie.
Otworzyła
drzwi.
Złapałam
bukiet, wysiadłam, zatrzymałam się, żeby otworzyć tylne drzwi, złapałam buty
Toni, a po tym, jak Lena rzuciła mi spojrzenie ta dziwka, jest szalona wielkimi oczami, które odwzajemniłam spojrzeniem
czekam tylko, aż ty będziesz wychodziła
za mąż (tak, byłyśmy siostrami, mogłyśmy się tak porozumiewać), wszystkie
udałyśmy się do kościoła.
Moje
serce było przepełnione miłością.
Bo to
był niesamowity dzień, w którym moja najlepsza przyjaciółka poślubiała dobrego,
przyzwoitego, pracowitego i kochającego mężczyznę.
I
dlatego, że mój chłopiec niósł jej obrączki.
Wyglądał
uroczo w swoim małym smokingu, z wyprostowanymi plecami i wyprostowanymi
ramionami, traktując swój obowiązek trzymania tej falbaniastej poduszki tak poważnie,
jakby składał na ołtarzu obietnicę wiecznej szczęśliwości od miłosiernego Boga.
Był
taki uroczy.
Stałam
na swoim miejscu druhny, pusząc piórka (byłam dumną mamą, niczego nie
żałowałam) i uśmiechając się do niego, gdy poczułam, jak coś śmiesznego
łaskocze mnie pod włosami na karku.
Oderwałam
wzrok od Liama, który z nadmierną czujnością wpatrywał się w miejsce, do
którego miał iść, ignorując stojącą obok niego dziewczynkę z kwiatami robiącą
show swoimi płatkami w kolorze kości słoniowej (zauważyłam podczas prób, że
była super-ekstra) i spojrzałam na ostatnią ławkę z tyłu kościoła.
To
właśnie wtedy moje serce przestało bić.
Darius
stał tam, wyglądając na tysiąc sposobów świetnie w ciemnym garniturze, a jego
wzrok był przykuty do syna.
O Boże.
Och, rajuśku.
Och, rajuśku
razy sto.
Miałam
rację, nie był w stanie trzymać się ode mnie z daleka. Pokazywał się u mnie w
domu, zawsze gdy Liam nocował u dziadków lub cioci Leny, żeby móc spędzić noc
ze mną.
Musiał
zobaczyć się ze swoim chłopcem.
Powiedziałam
mu, że Toni wychodzi za mąż, a ona poprosiła Liama, aby odegrał swoją rolę.
Zgodził się, bo kochał swoją ciotkę Toni, kochał swojego wujka Tony’ego i „Będę
wyglądał wspaniale w smokingu” (jego słowa).
A
Darius nie mógł utrzymać się z daleka.
Bezradna
stałam z przodu i patrzyłam, jak emocje przemykają po twarzy mojego mężczyzny.
Duma. Miłość. Spustoszenie. Ból.
Moja
dłoń zacisnęła się na bukiecie, a gardło zacisnęło się.
Jego
wzrok przesunął się na mnie, a ja zmusiłam się do przełknięcia.
Bo
jedyne, co pozostało, to ból.
Oderwałam
od niego wzrok i patrzyłam, jak nasz syn idzie tam, gdzie powinien stać, przed
drużbą Tony’ego.
Wyciągnęłam
rękę do dziewczynki z kwiatami, a ona ją przyjęła i stanęła przede mną.
Potem
mój wzrok wrócił do Dariusa i zobaczyłam, że go nie ma. Przeniosłam go do drzwi
sanktuarium w samą porę, żeby zobaczyć, jak znika.
Ale nie
miałam szansy nic zrobić.
Ponieważ
Toni była następna.
I nie
kłamałam.
Jej
przyszły mąż stracił opanowanie, gdy ujrzał piękność, która była jego
narzeczoną.
To było
wszystko.
*****
Kiedy
wróciłam do domu tego wieczoru, wiedziałam, że tam był, i to nie tylko dlatego,
że mama i tata opuścili przyjęcie wcześniej, zabierając ze sobą Liama, aby
spędził noc u nich, żebym mogła bawić się z moją przyjaciółką w jej wielkim
dniu.
Tak
więc, kiedy zamknęłam za sobą drzwi, rzuciłam torebkę na stół w przedpokoju i
ruszyłam po schodach, nie zdejmując butów, nawet jeśli nogi mnie bolały.
Światło
w moim pokoju było włączone.
A kiedy
dodarłam do drzwi, zobaczyłam Dariusa, wciąż w spodniach od garnituru, ale jego
marynarka i krawat zniknęły. Siedział z boku łóżka.
Podeszłam
prosto do niego.
Rozłożył
nogi, a ja zatrzymałam się pomiędzy nimi.
Położył
ręce na moich biodrach i patrzył na mój brzuch.
Następnie
umieścił tam twarz.
Położyłam
ręce na jego głowie.
–
Kochanie – szepnęłam.
- Spieprzyłem
- Jego głos był stłumiony przez materiał - Ponownie.
- Ja
też nie byłabym w stanie trzymać się z daleka – powiedziałam.
Odchylił
głowę do tyłu, a mój oddech zatrzymał się, gdy zobaczyłam wyraz jego twarzy.
–
Świetnie się spisałaś – powiedział cicho - Jestem z ciebie taki dumny. Świetnie
ci poszło, kochanie. Jest doskonały. Doskonały.
Posłałam
mu delikatny uśmiech – Miałeś w tym swój udział.
Potrząsnął
głową.
Złapałam
ją w dłonie - Przestań. Miałeś.
– Muszę
zniknąć z waszego życia.
Nie.
Nie-nie-nie-nie-nie.
Spróbowałam
go odepchnąć, abym mogła się wspiąć mu na kolana.
Opierał
się i tym razem mówił szczerze, wiedziałam, bo nie ustąpił.
– To
był błąd. Będzie ci lepiej beze mnie – oznajmił.
- Pozwól
mi to osądzić.
– Nie
rozumiesz.
- Więc
mi powiedz.
- Nie
jestem dobrym facetem.
- Myślę,
że to też powinnam osądzić.
- Nie
jestem ojcem.
- Skąd
wiesz? Nie próbowałeś. Ale powiem tylko, że nie brakuje nam niczego. Nie
zapominasz o urodzinach. Ty nie...
– To
wszystko bzdury – ucinał - Dzisiaj potraktował to poważnie.
Byłam
zdezorientowana.
- Co?
- Liam.
Ważne było to, co dzisiaj zrobił. Wiesz dlaczego?
- Bo
jest mądrym dzieckiem i chłonie wszystko, i dzięki temu zrozumiał, jak ważny
był dzisiejszy dzień dla jego cioci Toni.
- Nie.
Bo jedynym mężczyzną w jego życiu jest wujek Tony i chciał stanąć obok niego.
O rany.
-
Darius…
- Nie
możesz temu zaprzeczyć. To prawda.
- To
nie jedyny mężczyzna w jego życiu. Tata jest w jego życiu - Próbowałam
wyprowadzić z naszej rozmowy to, co było ciężkie, i zażartowałam - Lena ma w
swoim życiu drzwi obrotowe, w których pojawia się mnóstwo chłopaków.
- Twój
ojciec jest dobrym człowiekiem. Przyjrzałem mu się i stwierdziłem, że Tony to
dobry facet.
Ciekawe.
Przechyliłam
głowę na bok – Przyglądałeś się mu?
- On
jest w twoim życiu, Liama, więc tak. Przyjrzałem mu się.
– A
zatem nie jest tajnym agentem?
Brwi
Dariusa złączyły się - Co?
Wyciągnęłam
rękę - Toni. Wpadła w panikę przed ceremonią, martwiąc się, że wpadnie w
pułapkę Prawdziwych Kłamstw.
- Szedłem
do kościoła i zobaczyłem coś w stylu Julii Roberts – mruknął - Zastanawiałem
się, o co w tym chodzi.
– O to
chodziło.
– Ona
jest podstępna, mała. Jest bardziej szalona niż ty. Bardziej szalona niż nawet
Lena. Po prostu wie, jak to ukryć.
Zaczęłam
się śmiać, bo już to wiedziałam. Nie widział jej wersji incognito w barze jego ciotki.
Jego
palce wciąż były wbite na moich biodrach – To, co robimy, jest popieprzone.
- Ale
to działa – zapewniłam.
Wpatrywał
się we mnie.
- To
może nie być normalne, ale tego właśnie potrzebujesz – stwierdziłam.
To
załatwiło sprawę.
Nie
mógł pozwolić, żebym to dla niego robiła.
Powinnam
była wiedzieć.
Wykonał
ruch, żeby wstać.
Przeniosłam
ręce na jego ramiona i włożyłam cały ciężar w utrzymanie go tam, gdzie był.
Wiedziałam,
że przestał naciskać, bo wiedział, że tego nie chciałam.
– Nie proszę
cię o to – warknął.
– Nie
musisz prosić.
–
Marnujesz na mnie życie.
- Tak
bardzo się w tej kwestii nie zgadzamy, że nie będę o tym dyskutowała. Wiem, co
robię.
- Malia…
–
Dariuszu, miałeś rację.
Jego
wyraz twarzy stał się ostrożny – W czym?
- Nie
starałam się wystarczająco mocno, aby powiedzieć ci, że jestem w ciąży.
Potrząsnął
głową. Mocno.
- Nie
kupuj mojego gówna, kochanie. Byłem tego pełen, wyżyłem się.
- Miałeś
rację we wszystkim, co powiedziałeś. Byłam młoda, wkurzona i czułam wiele różnych
rzeczy w stosunku do mnie, do ciebie i do tego, co stało się z twoim tatą.
Wzdrygnął
się.
O tak.
Jak
podejrzewano, nie przepracował bólu po stracie taty.
To
jeszcze nie chodziło to.
Na
razie namawiałam go do tego, co było teraz.
- Podjęłam
błędną decyzję. Kiedy nie mogłam się z tobą skontaktować, powinnam była
powiedzieć pani Dorothei. Dotarłaby do ciebie.
- To,
co z siebie zrobiłem, nie wynika z tego, czego mi nie powiedziałaś.
- Nie
zmierzę się z tym, co z siebie zrobiłeś, chociaż nie wiem, co to jest. Po
prostu znam ciebie. A ja nawaliłam.
To błąd, którego nie popełnię ponownie.
- Nigdy
nie będziemy szczęśliwą rodziną.
Zobaczymy - nie
powiedziałam.
I tak
to widział, dlatego powiedział - Mylę się. Toni nie jest bardziej szalona od
ciebie. Jesteś zdecydowanie najbardziej szalonym członkiem tej załogi.
–
Nieważne – mruknęłam.
Nagle
podniósł moją spódnicę, a ja stłumiłam uśmiech, bo pomyślałam, że do czegoś
zmierzamy, zwłaszcza gdy pociągnął mnie tak, żebym usiadła okrakiem na jego
kolanach.
Ale nie
szliśmy tam, gdzie myślałam, że idziemy.
Wiedziałam
to, kiedy powiedział - Grasz w niebezpieczną grę.
– Nie
gram w żadną grę – skłamałam.
Grałam.
Była to
długa rozgrywka.
A ja grałam
w to, żeby wygrać.
- Ostrzegam
cię, nadejdzie czas, kiedy będę musiał cię odłożyć na bok. Dla twojego dobra.
Dla Liama. A kiedy to zrobię, nie będzie już odwrotu.
–
Zobaczymy – mruknęłam.
- Tak, zobaczymy
– wymamrotał, ale jego palce zaprzeczyły jego słowom, bo dotknęły mojego zamka
błyskawicznego - Zaufałaś Toni, że ubierze was w seksowne suknie dla druhen i upewniła
się, że wszystkie będziecie się pieprzyły.
- Będę
to miała? - Zapytałam.
Opadł
mi zamek błyskawiczny.
Uśmiechnęłam
się do niego.
Jego
oczy utkwione były w moich ustach, gdy jego wargi szepnęły – Flirciara.
- Pewnie,
że, kurczaczki, tak.
Te
piękne brązowe oczy spotkały się z moimi - Kurczaczki?
- Nie mogę
przeklinać. Liam powiedział nauczycielowi, że nie pozbiera tych cholernych
kredek, których inne dzieci nie odkładały, i musiałam iść do szkoły na
pogawędkę.
Martwiłam
się, jak zareaguje na to, bo jego nastrój był zmienny, ilekroć poruszałam temat
naszego syna.
Ale
zaśmiał się.
Więc
się odprężyłam.
Zwinął
też materiał mojej sukienki w biodrach, potem w górę i bum, już go nie było.
Przesunął
dłonie w górę moich żeber, obserwując ich postęp, gdy docierały do mojego
koronkowego czarnego stanika bez ramiączek.
Zagryzłam
wargę, czując to.
- Nie
chcę ci popieprzyć życia – powiedział do mojego brzucha.
– Wiem,
co robię.
Krzyknęłam,
gdy szarpnął mnie do przodu kiedy upadał, a potem przewrócił nas tak, że był na
górze.
– Nie,
nie wiesz – powiedział ostro - Ale ja jestem cholernie słaby, a ty jesteś
piękna i jesteś jedyną dobrą rzeczą w moim życiu, i nie mogę pozwolić ci
odejść.
Punkt
dla mnie.
Wydałam
z siebie dźwięk przypominający mruczenie.
Jego
źrenice natychmiast się rozszerzyły.
Okej,
teraz już do czegoś zmierzaliśmy.
Przesunęłam
dłoń po jego biodrze i do środka, łapiąc jego twardość.
Warknął.
Na
pewno coś dzisiaj dostanę.
– Czy będę
się pieprzyć, czy co?
Darius
odpuścił, a jego uśmiech był tak wilczy, że poczułam go w mojej pusi.
Potem byłam
pieprzona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz