wtorek, 28 maja 2024

12 - Piwniczka z winami

 

Rozdział 12

Piwniczka z winami

 

 

Siedziałam w samochodzie, gapiąc się na dom Dariusa i myśląc o tym, jaki był ładny.

Był kwadratowy, z połowy stulecia, z długim okapem sięgającym tak daleko, że osłaniał stopnie od frontu, które znajdowały się z boku i prowadziły do drzwi wejściowych.

To musiało przydawać się podczas śnieżycy.

Frontowe drzwi pomalowano na jaskrawoczerwono, ale składały się głównie z szyb i miały po dwie tafle szkła po obu stronach. Wszystko to zostało oprawione w białą ramę, ale reszta domu była z dwukolorowej cegły, czerwonej na dole i trochę piaskowej na górze, z grubą czerwoną linią ceglaną blisko dachu.

Po jednej stronie domu znajdował się stary bungalow, a po drugiej kwadratowy,  klasyczny dla Denver.

Było w tym coś bardzo jego. Fakt, że było to niezwykłe, deklarował coś, ale udało mu się to zrobić w dyskretny sposób.

I było w tym coś bardzo nie Dariusa. Był to fakt, że był elitarny i miał od frontu duże drzewo, prawdopodobnie starsze od domu, który niewątpliwie został zbudowany pod koniec lat 50-tych lub na początku lat 60-tych.

Nigdy nie pozwoliłam sobie myśleć o tym, jak i gdzie Darius żył bez nas.

I ta świadomość była tak niekomfortowa, że aż bolesna.

Zastanawiałam się, pomimo wszystkiego, czego od niego chciałam, czy w ogóle kiedykolwiek o nim myślałam.

Więc tak.

Oznaczało to, że chociaż wiedziałam, że Liam spędzał czas z Tony’m i Kennethem w domu T&T, grając w gry wideo, podczas gdy Toni i Lena mają na to oko i upewniały się, że Liam nie wsiądzie do swojego nowiutkiego Charger’a i nie wróci do domu (nie, jego ojciec się nie opierdzielał, dostałam SMS-a ze zdjęciem jego nowej bryczki pierwszego dnia jego tygodnia u taty).

Miałam na sobie nową sukienkę, która nie sprzyjała naszej obecnej jesiennej pogodzie, gdyż była w jaskrawych różach i pomarańczach z musztardową żółcią i zielenią, a wszystko w motywie kwiatów i liści, a także miała pomarańczową głowę lamparta z żółtymi plamkami tu i ówdzie. Miała marszczony pas sięgający od piersi do górnej części bioder, długie, bufiaste rękawy i ledwo widoczną falbankę spódnicy, która odsłaniała prawie całe moje nogi.

Nosiłam to z zielonymi sandałami na wysokim obcasie z paskami, które pożyczyła mi Lena, i dużymi, złotymi kolczykami w kształcie kół, które pożyczyła mi Toni.

Był to strój do noszenia w kurorcie na Karaibach, a nie podczas misji, na której aktualnie byłam.

Co ja sobie myślałam?

Nie mogłam teraz wrócić do domu i przebrać się, choć bardzo chciałam wykorzystać to jako pretekst, żeby się stamtąd wydostać.

Musiałam to zrobić.

Znów pozwoliłam swoim oczom ogarnąć fajny dom Dariusa.

Z długiego rzędu okien tuż za drzwiami wejściowymi świeciło światło.

Więc prawdopodobnie był w domu.

Powinnam jednak to sprawdzić, zanim zapukam do drzwi.

Racja?

Problem ze sprawdzeniem polegał na tym, że ten dom wyglądał jak dom trzypoziomowy, z tą różnicą, że pierwszy poziom był jakby wbudowany w ziemię, drugi był nieco podwyższony, a trzeci bardzo wysoki.

To było sprytne, jeśli nie chcesz, żeby ludzie przechodzili obok i zaglądali do okien.

Miałam też na sobie wysokie obcasy, ale okna, z których świeciło światło, nie były na normalnej wysokości i nie mogłam po prostu do nich podejść i zajrzeć do środka, nawet na tych obcasach.

Ale… ten dom mnie zaskoczył.

A co jeśli wnętrze byłoby nieskazitelne? Powiedzmy, zaprojektowane przez drogiego projektanta wnętrz?

Ta wizyta była ważna. Musiałam trzymać się celu. Nie musiałam być oszołomiona bajecznym wystrojem Dariusa.

„Tak, tak, po prostu zajrzyj do środka, upewnij się, że tam jest i poznaj ukształtowanie terenu. Nie jesteś tchórzem i nie zwlekasz” – powtarzałam sobie - „To rekonesans”.

Po przemowie motywującej wysiadłam z samochodu, ponownie ubolewałam nad wyborem sukienki, gdy uderzył mnie podmuch zimna, i tak swobodnie, jak tylko mogłam, przeszłam po jego trawniku, w ciemności, w uroczym, jasnym, zalotnym stroju, ubrana w seksowną sukienkę i szpilki, i odsunęłam się na bok w nadziei, że tam są okna (i były).

I wtedy zdałam sobie sprawę, że miałam rację. Okna znajdowały się wysoko nad ziemią. Musiałam wyciągnąć ręce, zacisnąć palce na parapecie i spróbować się podciągnąć, żeby zajrzeć do środka.

To zrobiłam.

– Co ty, kurwa, robisz?

Pisnęłam, opadłam niżej, wykręciła mi się kostka i upadłabym, gdyby Darius nie rzucił się do przodu i mnie nie złapał.

Wsunęłam stopy pod siebie, odsunęłam się od niego, nerwowym gestem otrzepałam spódnicę, bo nie było z niej czego zetrzeć, spojrzałam na niego i powiedziałam tak nonszalancko, jak tylko mogłam - Hej.

– Jest powód, dla którego włamywacze-koty ubierają się na czarno, kobieto – wycedził Darius.

Boże, jakie to było żenujące?

- I nie siedzą w samochodzie i nie zamartwiają się przez dwadzieścia minut tuż przed miejscówką, w którą mają przetrząsnąć, zanim pójdą do pracy – kontynuował.

Okej, musieliśmy od tego odejść. To było upokarzające.

- Um… jesteś zajęty? Możemy porozmawiać? - Zapytałam.

Cofnął się o krok i obejrzał mnie od stóp do głów.

Jak wspomniałam, było ciemno.

Ale to światło świeciło przez jego okno i widziałam go całego (a cały wyglądał dobrze, miał po prostu obcisłą, czerwoną koszulkę termo aktywną i dżinsy, które pasowały za dobrze i miały wyblakły ślad, od czego trochę się śliniłam, tak to na mnie działało), więc prawdopodobnie widział mnie całą.

- Chcesz spróbować wejść przez frontowe drzwi? – zapytał – A może chcesz, żebym wszedł, otworzył okno, wyszedł i cię przeprowadził przez nie?

W porządku, to wystarczyło.

- Byłam ciekawa twojego wystroju - warknęłam.

- Dobrym sposobem, aby się o nim przekonać, jest zapukanie do drzwi i powiedzenie: „Hej, Darius, masz chwilę, żeby pokazać mi swoje mieszkanko?”

- Hej, Darius – powiedziałam sarkastycznie – Masz chwilę, żeby pokazać mi swoje mieszkanko?

Wyciągnął rękę, żebym go wyprzedziła.

Ziemia była zimna, ale nie zmarznięta (chociaż nogi miałam blisko tego), wędrówkę do boku domu musiałam odbywać na palcach, żeby obcasy nie zapadały się w gruncie, podobnie jak wędrówkę do drzwi wejściowych.

W końcu ruszyliśmy po chodniku, a ja odetchnęłam z ulgą, że nie zrobiłam z siebie jeszcze większego głupca.

Kiedy już dotarłam na szczyt jego schodów, odsunęłam się, żeby mógł otworzyć drzwi.

Zrobił to, ale się zatrzymał, żebym mogła iść pierwsza.

Kiedy to zrobiłam, przechodząc przez korytarz do salonu, naprawdę żałowałam, że nie miałam lepszych umiejętności detektywistycznych i siły górnej części ciała, bo oślepił mnie jego bajeczny wystrój.

Zobaczyłam pudełkowatą, kremowo-beżową kanapę z kremowo-beżowymi poduszkami z czarnymi paskami o różnej szerokości. Dwa kwadratowe, niskie, czarne skórzane fotele, a skóra wyglądała na miękką i zachęcającą. Ogromna paproć stała na stojaku. Ciekawe stojące lampy. I stolik kawowy, który wyglądał, jakby był płytą odciętą z ogromnego, wspaniałego kawałka drewna, z blatem wykończonym na wysoki połysk.

Na tylnej ścianie znajdowała się częściowo wbudowana niska szafka, na której w rogu stała afrykańska maska na stojaku i kosztownie wyglądający sprzęt stereo z gramofonem pośrodku. Nad nimi znajdował się tryptyk w odcieniach błękitu i szarości z dodatkiem bieli i inkrustowanym wykończonym drewnem.

Wreszcie wszędzie walały się stosy książek w twardej oprawie.

- Spełnia wymogi kontroli? - zapytał Dariusz.

- To bardzo… stylowe – wymamrotałam swoje niedopowiedzenie.

- Tak, Liam uważa, że to gówno – mruknął w odpowiedzi.

Byłam pewna, że tak uważał.

Próbowałam dekorować moje miejsca w sposób neutralny pod względem płci, ale prawie mi się to nie udało (to było niemożliwe, co mogłam powiedzieć? Wyjaśniłam, jaką sukienkę mam na sobie – byłam do cna dziewczyną), a Liam nie miał innego wyboru, jak tylko żyć z tym.

– Chcesz zobaczyć, gdzie śpi? - zaproponował Darius - Ma cały dolny poziom.

Każda komórka mojego ciała, która zawierała gen matczyny (czyli każda komórka mojego ciała) krzyczała: O Boże, NIEEEEEEEEE! na pomysł mojego szesnasto-, prawie siedemnastolatka, który w zeszłym roku zaczął spotykać się niezobowiązująco z dziewczynami, a teraz miał własny samochód i cały poziom domu dla siebie.

To brzmiało, jakbym się zakrztusiła, gdy zapytałam - Ma oddzielne wyjście na zewnątrz?

- Tak. Kiedyś przebudowano to na mieszkanie. Ale przychodzi tyłem, z garażu, tak jak ja, do głównego domu i schodzi po schodach.

Oczyściłam gardło chrząknięciem, bo było zatkane wszystkimi słowami, które chciałabym powiedzieć o naszym synu, jego wejściu tu i wyjściu na poziomie domu, w którym jego ojciec nie mieszkał.

- Potrzebujesz trochę wody, żeby zwilżyć gardło, skoro spalasz tyle płynów, próbując mi nie mówić, że muszę uważniej przyglądać się naszemu chłopcu, który jest nastolatkiem i prawdopodobnie żyje dla wkładania rąk do majtek ładnym dziewczynom? – zapytał.

Miałam odruch wymiotny.

Darius wybuchnął śmiechem.

Zamarłam, gapiąc się na niego.

Nie sądziłam, żebym widziała go śmiejącego się tak od siedemnastu (prawie osiemnastu) lat.

Kiedy jego rozbawienie osłabło (choć nie do końca, jego oczy wciąż błyszczały), powiedział - Jedną dobrą rzeczą w biznesie, w którym kiedyś pracowałem, jest to, Malia, że niewiele mnie zaskakuje. Nie przetrwasz bez tego długo w tym świecie, w którym ludzie robią przy tobie rzeczy, których nie chcesz, żeby robili. To było trochę tak, jakbym wiedział, że siedziałaś w samochodzie i nakręcałaś się, by przyjść do moich drzwi i poprosić mnie, żebym ci pozwolił rzucić okiem, gdzie twój syn spędza czas co drugi tydzień.

Byłam zaskoczona.

- Ja… nie po to tu jestem – powiedziałam mu.

Jego głowa przechyliła się lekko na bok - Więc po co tu jesteś?

- Ja… - Znów wygładziłam spódnicę i straciłam rachubę myśli.

- Mała, możesz przesuwać palcem po niej, ile chcesz, nie będzie dłuższa – powiedział Darius słodkim, seksownym, żartobliwym tonem.

Słodki, żartobliwy ton (seksowny było nowe, był wtedy młody, jeszcze nie rozwinął tej części) był tak bardzo sobą, że każda komórka mojego ciała, która go kochała (a to były wszystkie), rozgrzała się.

Okej, byłam tam, żeby porozmawiać, a nie na niego wskakiwać.

Rozmawiać, a nie uprawiać dziki seks na jego niezwykle atrakcyjnym berberyjskim dywanie.

- Malia? - zawołał.

Gówno.

Wpadłam na niego.

Objął mnie ramionami, gdy odleciał i wylądował na jednym z niskich, czarnych skórzanych foteli, a ja na nim.

Usiadłam na nim okrakiem, kolana miałam oparte na siedzeniu i chwyciłam go za głowę.

– Mała… – spróbował.

– Porozmawiamy zaraz, jak tylko mi dasz trochę – powiedziałam.

Uśmiechnął się.

To było słodkie.

I tak go pocałowałam.

Przejął pocałunek i w cudowny sposób wyciągnął nas oboje z tego fotela. Szedł ze mną owiniętą wokół niego, obejmując mnie ramieniem, z jedną ręką na moim tyłku, cały czas mnie całując.

Potem upadłam na dół w łóżku, kiedy Darius wylądował na górze.

Boże, brakowało mi jego ciężaru na sobie.

Po prostu tęskniłam za nim.

Dopiero wtedy przerwał nasz pocałunek, podniósł głowę i zaproponował - Szybko i mocno, czy wolno i słodko?

- Szybko i mocno, hmmm… najpierw – szepnęłam.

Jego oczy pociemniały, ale powiedział - Minęło trochę czasu, odkąd smakowałem twojej słodkiej cipki, mała.

- Okej, szybko i mocno po… hm, tym.

To dało mi kolejny uśmiech, tym razem inny, taki, jaki czułam, gdy poświęcał mi trochę uwagi, miejmy nadzieję, że wkrótce, po czym opuścił głowę i ponownie mnie pocałował.

Zostawił sukienkę, kiedy w końcu mnie zaatakował.

Ale pozbył się jej (choć nie butów), kiedy mnie pieprzył.

Szybko i mocno.

Ale nadal.

Było to każdym rodzajem słodyczy.

*****

– O czym przyszłaś porozmawiać?

To było po.

Leżałam na nim, naga (w końcu zdjął mi buty).

Naciągnął kołdrę na mój tyłek. I przesuwał czubkami palców w górę i w dół mojego kręgosłupa.

Byłam lepka, ciepła, nasycona i szczęśliwa, a jego sypialnia była jeszcze lepsza niż jego salon (za łóżkiem miał tapetę w kratę, złote lampy i brązową skórzaną ławkę u stóp łóżka z zapinanym na guziki obiciem, a co najlepsze wszystko, super miękką pościel i oczywiście zadbał o wykończenie - poszewki na poduszki były jedwabne).

- Wszystkim – wymamrotałam w jego skórę.

Kiedy zapytał - Wszystkim? - w jego głosie był uśmiech.

Odchyliłam głowę do tyłu, ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej i oparłam na nich brodę, po czym spojrzałam na niego.

Mój oddech się zatrzymał.

Jego głowa i barki były oparte na poduszkach i patrzył na mnie z góry, jakbym była najpiękniejszą dziewczyną na świecie i miał zamiar chronić mnie przed każdą burzą aż do dnia, w którym umrę.

– Wszystkim – szepnęłam.

Podciągnął mnie do góry i przekręcił tak, że on był na mnie.

- Nasz chłopiec wkrótce wróci do domu – przypomniał mi - A my nie wyjaśniliśmy jeszcze wszystkiego, co musisz przejść, i nie sądzę, że którekolwiek z nas jest gotowe, aby zobaczył nas razem, więc może sprowadzisz to do dwóch najważniejszych priorytetów.

– Nigdy nie wiedziałam, gdzie mieszkasz – przyznałam – Lena musiała mi powiedzieć.

- Nie pozwoliłem, żeby było to powszechnie znane.

- Nigdy nie zapytałam. Nigdy nawet o tym nie myślałam. Jedyne, o czym myślałam, to to, że chcę, żebyś był z nami.

- Ach - mruknął.

- Martwię się, że zachowywałam się naprawdę samolubnie – powiedziałam głosem cichym ze wstydu i poczucia winy.

Jego brwi się złączyły – Ponieważ mnie kochałaś i chciałaś, abyśmy byli rodziną?

– Ponieważ niewiele myślałam o tobie. Tylko o mnie.

- I o Liamie – dodał.

– Tak, i o Liamie. Ale także o mnie.

- I o mnie, bo mnie kochałaś.

- No tak, i o tobie, bo cię kochałam. Ale dużo dotyczyło mnie.

Jego usta wykrzywiły się – Jesteś cholernie zdeterminowana, żeby zrobić z siebie tą złą.

– Darius – ostrzegłam.

Dotknął swoimi ustami moich, podniósł głowę i powiedział - Mała, to jest to, co mamy. Mamy chłopca, który chce, żebyśmy byli razem, abyśmy mogli być szczęśliwi, a ja mogę być szczęśliwy i możemy być rodziną, co go uszczęśliwi. Musimy się pozbierać, żeby mu to dać. A my mamy dwa domy. Lubię mój, podejrzewam, że ty lubisz swój, i nie chcę ci tego mówić, ale Liam lubi mój znacznie bardziej niż twój. Choć uwielbia swoją sypialnię.

Uśmiechnął się.

Przewróciłam oczami, by obserwować moje brwi.

Poczułam, jak jego ciało porusza się wraz ze śmiechem, a ponieważ nie chciałam tego przegapić, nawet jeśli tym razem nie było to słyszalne, przywróciłam je.

Tak.

Całkowicie warto przeboleć moją mini-spinkę.

- Ale to wszystko, co mamy – oznajmił - Nie wymyślaj więcej śmieci, lekceważeń, zmartwień i bzdur. Tego po prostu nie ma. Mamy wystarczająco dużo do przemyślenia, żeby tego nie spieprzyć. Ponieważ nie chcę cię już nigdy więcej skrzywdzić. I chcę, żeby nasz chłopiec dorósł i wiedział, jacy jesteśmy solidni. Że to się nigdy nie skończyło, że zawsze byliśmy rodziną, nawet jeśli nie mogliśmy być razem. Dopiero teraz możemy być razem.

- Masz rację.

Jego wzrok przesunął się po mojej twarzy, a kiedy to się stało, coś przesunęło się po jego.

- Wybaczasz mi? - zapytał.

- Co? - Zapytałam w odpowiedzi.

- Cokolwiek z tego. To wszystko. Okłamywanie ciebie. Trzymanie nas osobno.

Położyłam mu rękę na ustach - Myślałam, że tego wszystkiego już nie ma.

Odciągnął moją rękę i powiedział - Muszę usłyszeć te słowa.

Pokręciłam głową na poduszce - Nie ma nic do wybaczania. Ty, ja, nasze rodziny, wszyscy robiliśmy wszystko, co w naszej mocy…

Przestałam mówić, kiedy jego ciało napięło się.

Potem znieruchomiałam, kiedy podciągnął kołdrę pod moją klatkę piersiową.

Drzwi się otworzyły i usłyszałam  - Tato? Samochód mamy jest...

Darius spojrzał przez nagie ramię w stronę drzwi.

Z opóźnieniem zdałam sobie sprawę, że zostawiłam torebkę z telefonem w samochodzie.

Poważnie, byłam w tym okropna.

- Moje oczy! – krzyknął Liam po czym usłyszałam odgłos jakby ciała uderzającego w ścianę – Moje oczy! Jestem niewidomy!

Dariusz zaczął się śmiać.

Chwyciłam kołdrę i naciągnęłam ją na głowę, osuwając się w dół łóżka.

- Nie idź tą drogą, kochanie – szepnął Darius.

Jęknęłam ze wstydu, ale przestałam się ruszać.

- Nigdy więcej nie zobaczę! I nie przeszkadza mi to! – krzyknął Liam.

- Chłopcze, zejdź na dół - zawołał Darius głosem przepełnionym humorem - Twoja mama i ja za chwilę tam będziemy.

Kolejne uderzenia i – Nie mogę… znaleźć schodów – skłamał Liam.

Czy weszliśmy na górę?

Kurczę, Darius potrafił naprawdę dobrze całować.

Wiedziałam to już, ale… tak.

- Otwórz butelkę wina dla swojej mamy – zawołał Darius. A potem do mnie - Czerwone czy białe?

- Nie ma mnie tutaj – powiedziałam mu - Połknęła mnie czarna dziura upokorzenia.

- Więc czyja jest ta ciepła, jedwabista skóra? – zapytał Darius, kiedy jego ręka powędrowała w górę mojego brzucha do…

Odepchnęłam ją - Przestań.

- Czerwone! - Krzyknął Darius - Otwórz czerwone! Z rezerwy!

Zdjęłam kołdrę z twarzy i owinęłam w nią na szyję - Rezerwa?

Spojrzał na mnie - Dolne piętro to nie tylko przestrzeń Liama. Tam na dole jest piwniczka z winami.

Darius miał piwniczkę z winami?

- Całkowicie się tu przeprowadzam.

Tuż było po tym, jak to powiedziałam, zobaczyłam najpiękniejszą rzecz, jaką widziałam, odkąd mój syn wyszedł ze mnie z wrzaskiem.

Szczęśliwy, beztroski, słodki, czuły i pełen miłości uśmiech Dariusa Tuckera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz