Rozdział 12
Piwniczka z winami
Siedziałam w samochodzie, gapiąc się
na dom Dariusa i myśląc o tym, jaki był ładny.
Był kwadratowy, z połowy stulecia, z
długim okapem sięgającym tak daleko, że osłaniał stopnie od frontu, które
znajdowały się z boku i prowadziły do drzwi wejściowych.
To musiało przydawać się podczas
śnieżycy.
Frontowe drzwi pomalowano na
jaskrawoczerwono, ale składały się głównie z szyb i miały po dwie tafle szkła
po obu stronach. Wszystko to zostało oprawione w białą ramę, ale reszta domu
była z dwukolorowej cegły, czerwonej na dole i trochę piaskowej na górze, z
grubą czerwoną linią ceglaną blisko dachu.
Po jednej stronie domu znajdował się
stary bungalow, a po drugiej kwadratowy, klasyczny dla Denver.
Było w tym coś bardzo jego. Fakt, że
było to niezwykłe, deklarował coś, ale udało mu się to zrobić w dyskretny sposób.
I było
w tym coś bardzo nie Dariusa. Był to fakt, że był elitarny i miał od frontu
duże drzewo, prawdopodobnie starsze od domu, który niewątpliwie został
zbudowany pod koniec lat 50-tych lub na początku lat 60-tych.
Nigdy
nie pozwoliłam sobie myśleć o tym, jak i gdzie Darius żył bez nas.
I ta
świadomość była tak niekomfortowa, że aż bolesna.
Zastanawiałam
się, pomimo wszystkiego, czego od niego chciałam, czy w ogóle kiedykolwiek o
nim myślałam.
Więc
tak.
Oznaczało
to, że chociaż wiedziałam, że Liam spędzał czas z Tony’m i Kennethem w domu
T&T, grając w gry wideo, podczas gdy Toni i Lena mają na to oko i upewniały
się, że Liam nie wsiądzie do swojego nowiutkiego Charger’a i nie wróci do domu
(nie, jego ojciec się nie opierdzielał, dostałam SMS-a ze zdjęciem jego nowej bryczki
pierwszego dnia jego tygodnia u taty).
Miałam
na sobie nową sukienkę, która nie sprzyjała naszej obecnej jesiennej pogodzie,
gdyż była w jaskrawych różach i pomarańczach z musztardową żółcią i zielenią, a
wszystko w motywie kwiatów i liści, a także miała pomarańczową głowę lamparta z
żółtymi plamkami tu i ówdzie. Miała marszczony pas sięgający od piersi do
górnej części bioder, długie, bufiaste rękawy i ledwo widoczną falbankę spódnicy,
która odsłaniała prawie całe moje nogi.
Nosiłam
to z zielonymi sandałami na wysokim obcasie z paskami, które pożyczyła mi Lena,
i dużymi, złotymi kolczykami w kształcie kół, które pożyczyła mi Toni.
Był to
strój do noszenia w kurorcie na Karaibach, a nie podczas misji, na której aktualnie
byłam.
Co ja
sobie myślałam?
Nie
mogłam teraz wrócić do domu i przebrać się, choć bardzo chciałam wykorzystać to
jako pretekst, żeby się stamtąd wydostać.
Musiałam
to zrobić.
Znów
pozwoliłam swoim oczom ogarnąć fajny dom Dariusa.
Z
długiego rzędu okien tuż za drzwiami wejściowymi świeciło światło.
Więc
prawdopodobnie był w domu.
Powinnam
jednak to sprawdzić, zanim zapukam do drzwi.
Racja?
Problem
ze sprawdzeniem polegał na tym, że ten dom wyglądał jak dom trzypoziomowy, z tą
różnicą, że pierwszy poziom był jakby wbudowany w ziemię, drugi był nieco
podwyższony, a trzeci bardzo wysoki.
To było
sprytne, jeśli nie chcesz, żeby ludzie przechodzili obok i zaglądali do okien.
Miałam też
na sobie wysokie obcasy, ale okna, z których świeciło światło, nie były na normalnej
wysokości i nie mogłam po prostu do nich podejść i zajrzeć do środka, nawet na
tych obcasach.
Ale…
ten dom mnie zaskoczył.
A co
jeśli wnętrze byłoby nieskazitelne? Powiedzmy, zaprojektowane przez drogiego
projektanta wnętrz?
Ta wizyta
była ważna. Musiałam trzymać się celu. Nie musiałam być oszołomiona bajecznym
wystrojem Dariusa.
„Tak,
tak, po prostu zajrzyj do środka, upewnij się, że tam jest i poznaj
ukształtowanie terenu. Nie jesteś tchórzem i nie zwlekasz” – powtarzałam sobie
- „To rekonesans”.
Po
przemowie motywującej wysiadłam z samochodu, ponownie ubolewałam nad wyborem
sukienki, gdy uderzył mnie podmuch zimna, i tak swobodnie, jak tylko mogłam,
przeszłam po jego trawniku, w ciemności, w uroczym, jasnym, zalotnym stroju, ubrana
w seksowną sukienkę i szpilki, i odsunęłam się na bok w nadziei, że tam są okna
(i były).
I wtedy
zdałam sobie sprawę, że miałam rację. Okna znajdowały się wysoko nad ziemią.
Musiałam wyciągnąć ręce, zacisnąć palce na parapecie i spróbować się podciągnąć,
żeby zajrzeć do środka.
To
zrobiłam.
– Co
ty, kurwa, robisz?
Pisnęłam,
opadłam niżej, wykręciła mi się kostka i upadłabym, gdyby Darius nie rzucił się
do przodu i mnie nie złapał.
Wsunęłam
stopy pod siebie, odsunęłam się od niego, nerwowym gestem otrzepałam spódnicę,
bo nie było z niej czego zetrzeć, spojrzałam na niego i powiedziałam tak
nonszalancko, jak tylko mogłam - Hej.
– Jest
powód, dla którego włamywacze-koty ubierają się na czarno, kobieto – wycedził
Darius.
Boże,
jakie to było żenujące?
- I nie
siedzą w samochodzie i nie zamartwiają się przez dwadzieścia minut tuż przed miejscówką,
w którą mają przetrząsnąć, zanim pójdą do pracy – kontynuował.
Okej,
musieliśmy od tego odejść. To było upokarzające.
- Um…
jesteś zajęty? Możemy porozmawiać? - Zapytałam.
Cofnął
się o krok i obejrzał mnie od stóp do głów.
Jak
wspomniałam, było ciemno.
Ale to
światło świeciło przez jego okno i widziałam go całego (a cały wyglądał dobrze,
miał po prostu obcisłą, czerwoną koszulkę termo aktywną i dżinsy, które
pasowały za dobrze i miały wyblakły ślad, od czego trochę się śliniłam, tak to na
mnie działało), więc prawdopodobnie widział mnie całą.
-
Chcesz spróbować wejść przez frontowe drzwi? – zapytał – A może chcesz, żebym
wszedł, otworzył okno, wyszedł i cię przeprowadził przez nie?
W
porządku, to wystarczyło.
- Byłam
ciekawa twojego wystroju - warknęłam.
-
Dobrym sposobem, aby się o nim przekonać, jest zapukanie do drzwi i
powiedzenie: „Hej, Darius, masz chwilę, żeby pokazać mi swoje mieszkanko?”
- Hej,
Darius – powiedziałam sarkastycznie – Masz chwilę, żeby pokazać mi swoje
mieszkanko?
Wyciągnął
rękę, żebym go wyprzedziła.
Ziemia
była zimna, ale nie zmarznięta (chociaż nogi miałam blisko tego), wędrówkę do
boku domu musiałam odbywać na palcach, żeby obcasy nie zapadały się w gruncie,
podobnie jak wędrówkę do drzwi wejściowych.
W końcu
ruszyliśmy po chodniku, a ja odetchnęłam z ulgą, że nie zrobiłam z siebie
jeszcze większego głupca.
Kiedy
już dotarłam na szczyt jego schodów, odsunęłam się, żeby mógł otworzyć drzwi.
Zrobił
to, ale się zatrzymał, żebym mogła iść pierwsza.
Kiedy
to zrobiłam, przechodząc przez korytarz do salonu, naprawdę żałowałam, że nie miałam
lepszych umiejętności detektywistycznych i siły górnej części ciała, bo oślepił
mnie jego bajeczny wystrój.
Zobaczyłam
pudełkowatą, kremowo-beżową kanapę z kremowo-beżowymi poduszkami z czarnymi
paskami o różnej szerokości. Dwa kwadratowe, niskie, czarne skórzane fotele, a
skóra wyglądała na miękką i zachęcającą. Ogromna paproć stała na stojaku.
Ciekawe stojące lampy. I stolik kawowy, który wyglądał, jakby był płytą odciętą
z ogromnego, wspaniałego kawałka drewna, z blatem wykończonym na wysoki połysk.
Na
tylnej ścianie znajdowała się częściowo wbudowana niska szafka, na której w
rogu stała afrykańska maska na stojaku i kosztownie wyglądający sprzęt stereo z
gramofonem pośrodku. Nad nimi znajdował się tryptyk w odcieniach błękitu i szarości
z dodatkiem bieli i inkrustowanym wykończonym drewnem.
Wreszcie
wszędzie walały się stosy książek w twardej oprawie.
- Spełnia
wymogi kontroli? - zapytał Dariusz.
- To
bardzo… stylowe – wymamrotałam swoje niedopowiedzenie.
- Tak,
Liam uważa, że to gówno – mruknął w odpowiedzi.
Byłam
pewna, że tak uważał.
Próbowałam
dekorować moje miejsca w sposób neutralny pod względem płci, ale prawie mi się
to nie udało (to było niemożliwe, co mogłam powiedzieć? Wyjaśniłam, jaką
sukienkę mam na sobie – byłam do cna dziewczyną), a Liam nie miał innego
wyboru, jak tylko żyć z tym.
–
Chcesz zobaczyć, gdzie śpi? - zaproponował Darius - Ma cały dolny poziom.
Każda
komórka mojego ciała, która zawierała gen matczyny (czyli każda komórka mojego
ciała) krzyczała: O Boże, NIEEEEEEEEE!
na pomysł mojego szesnasto-, prawie siedemnastolatka, który w zeszłym roku
zaczął spotykać się niezobowiązująco z dziewczynami, a teraz miał własny
samochód i cały poziom domu dla siebie.
To
brzmiało, jakbym się zakrztusiła, gdy zapytałam - Ma oddzielne wyjście na
zewnątrz?
- Tak.
Kiedyś przebudowano to na mieszkanie. Ale przychodzi tyłem, z garażu, tak jak
ja, do głównego domu i schodzi po schodach.
Oczyściłam
gardło chrząknięciem, bo było zatkane wszystkimi słowami, które chciałabym
powiedzieć o naszym synu, jego wejściu tu i wyjściu na poziomie domu, w którym
jego ojciec nie mieszkał.
- Potrzebujesz
trochę wody, żeby zwilżyć gardło, skoro spalasz tyle płynów, próbując mi nie
mówić, że muszę uważniej przyglądać się naszemu chłopcu, który jest nastolatkiem
i prawdopodobnie żyje dla wkładania rąk do majtek ładnym dziewczynom? –
zapytał.
Miałam
odruch wymiotny.
Darius
wybuchnął śmiechem.
Zamarłam,
gapiąc się na niego.
Nie
sądziłam, żebym widziała go śmiejącego się tak od siedemnastu (prawie osiemnastu)
lat.
Kiedy
jego rozbawienie osłabło (choć nie do końca, jego oczy wciąż błyszczały),
powiedział - Jedną dobrą rzeczą w biznesie, w którym kiedyś pracowałem, jest
to, Malia, że niewiele mnie zaskakuje. Nie przetrwasz bez tego długo w tym
świecie, w którym ludzie robią przy tobie rzeczy, których nie chcesz, żeby
robili. To było trochę tak, jakbym wiedział, że siedziałaś w samochodzie i nakręcałaś
się, by przyjść do moich drzwi i poprosić mnie, żebym ci pozwolił rzucić okiem,
gdzie twój syn spędza czas co drugi tydzień.
Byłam
zaskoczona.
- Ja…
nie po to tu jestem – powiedziałam mu.
Jego
głowa przechyliła się lekko na bok - Więc po co tu jesteś?
- Ja… -
Znów wygładziłam spódnicę i straciłam rachubę myśli.
- Mała,
możesz przesuwać palcem po niej, ile chcesz, nie będzie dłuższa – powiedział
Darius słodkim, seksownym, żartobliwym tonem.
Słodki,
żartobliwy ton (seksowny było nowe, był wtedy młody, jeszcze nie rozwinął tej
części) był tak bardzo sobą, że każda komórka mojego ciała, która go kochała (a
to były wszystkie), rozgrzała się.
Okej,
byłam tam, żeby porozmawiać, a nie na niego wskakiwać.
Rozmawiać,
a nie uprawiać dziki seks na jego niezwykle atrakcyjnym berberyjskim dywanie.
- Malia?
- zawołał.
Gówno.
Wpadłam
na niego.
Objął
mnie ramionami, gdy odleciał i wylądował na jednym z niskich, czarnych
skórzanych foteli, a ja na nim.
Usiadłam
na nim okrakiem, kolana miałam oparte na siedzeniu i chwyciłam go za głowę.
– Mała…
– spróbował.
–
Porozmawiamy zaraz, jak tylko mi dasz trochę – powiedziałam.
Uśmiechnął
się.
To było
słodkie.
I tak
go pocałowałam.
Przejął
pocałunek i w cudowny sposób wyciągnął nas oboje z tego fotela. Szedł ze mną
owiniętą wokół niego, obejmując mnie ramieniem, z jedną ręką na moim tyłku,
cały czas mnie całując.
Potem upadłam
na dół w łóżku, kiedy Darius wylądował na górze.
Boże,
brakowało mi jego ciężaru na sobie.
Po
prostu tęskniłam za nim.
Dopiero
wtedy przerwał nasz pocałunek, podniósł głowę i zaproponował - Szybko i mocno,
czy wolno i słodko?
- Szybko
i mocno, hmmm… najpierw – szepnęłam.
Jego
oczy pociemniały, ale powiedział - Minęło trochę czasu, odkąd smakowałem twojej
słodkiej cipki, mała.
- Okej,
szybko i mocno po… hm, tym.
To dało
mi kolejny uśmiech, tym razem inny, taki, jaki czułam, gdy poświęcał mi trochę
uwagi, miejmy nadzieję, że wkrótce, po czym opuścił głowę i ponownie mnie
pocałował.
Zostawił
sukienkę, kiedy w końcu mnie zaatakował.
Ale
pozbył się jej (choć nie butów), kiedy mnie pieprzył.
Szybko
i mocno.
Ale
nadal.
Było to
każdym rodzajem słodyczy.
*****
– O
czym przyszłaś porozmawiać?
To było
po.
Leżałam
na nim, naga (w końcu zdjął mi buty).
Naciągnął
kołdrę na mój tyłek. I przesuwał czubkami palców w górę i w dół mojego
kręgosłupa.
Byłam
lepka, ciepła, nasycona i szczęśliwa, a jego sypialnia była jeszcze lepsza niż
jego salon (za łóżkiem miał tapetę w kratę, złote lampy i brązową skórzaną
ławkę u stóp łóżka z zapinanym na guziki obiciem, a co najlepsze wszystko,
super miękką pościel i oczywiście zadbał o wykończenie - poszewki na poduszki
były jedwabne).
- Wszystkim
– wymamrotałam w jego skórę.
Kiedy
zapytał - Wszystkim? - w jego głosie był uśmiech.
Odchyliłam
głowę do tyłu, ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej i oparłam na nich
brodę, po czym spojrzałam na niego.
Mój
oddech się zatrzymał.
Jego
głowa i barki były oparte na poduszkach i patrzył na mnie z góry, jakbym była
najpiękniejszą dziewczyną na świecie i miał zamiar chronić mnie przed każdą
burzą aż do dnia, w którym umrę.
–
Wszystkim – szepnęłam.
Podciągnął
mnie do góry i przekręcił tak, że on był na mnie.
- Nasz
chłopiec wkrótce wróci do domu – przypomniał mi - A my nie wyjaśniliśmy jeszcze
wszystkiego, co musisz przejść, i nie sądzę, że którekolwiek z nas jest gotowe,
aby zobaczył nas razem, więc może sprowadzisz to do dwóch najważniejszych
priorytetów.
– Nigdy
nie wiedziałam, gdzie mieszkasz – przyznałam – Lena musiała mi powiedzieć.
- Nie
pozwoliłem, żeby było to powszechnie znane.
- Nigdy
nie zapytałam. Nigdy nawet o tym nie myślałam. Jedyne, o czym myślałam, to to,
że chcę, żebyś był z nami.
- Ach -
mruknął.
- Martwię
się, że zachowywałam się naprawdę samolubnie – powiedziałam głosem cichym ze
wstydu i poczucia winy.
Jego
brwi się złączyły – Ponieważ mnie kochałaś i chciałaś, abyśmy byli rodziną?
–
Ponieważ niewiele myślałam o tobie. Tylko o mnie.
- I o
Liamie – dodał.
– Tak,
i o Liamie. Ale także o mnie.
- I o
mnie, bo mnie kochałaś.
- No
tak, i o tobie, bo cię kochałam. Ale dużo dotyczyło mnie.
Jego
usta wykrzywiły się – Jesteś cholernie zdeterminowana, żeby zrobić z siebie tą złą.
–
Darius – ostrzegłam.
Dotknął
swoimi ustami moich, podniósł głowę i powiedział - Mała, to jest to, co mamy.
Mamy chłopca, który chce, żebyśmy byli razem, abyśmy mogli być szczęśliwi, a ja
mogę być szczęśliwy i możemy być rodziną, co go uszczęśliwi. Musimy się
pozbierać, żeby mu to dać. A my mamy dwa domy. Lubię mój, podejrzewam, że ty
lubisz swój, i nie chcę ci tego mówić, ale Liam lubi mój znacznie bardziej niż twój.
Choć uwielbia swoją sypialnię.
Uśmiechnął
się.
Przewróciłam
oczami, by obserwować moje brwi.
Poczułam,
jak jego ciało porusza się wraz ze śmiechem, a ponieważ nie chciałam tego
przegapić, nawet jeśli tym razem nie było to słyszalne, przywróciłam je.
Tak.
Całkowicie
warto przeboleć moją mini-spinkę.
- Ale
to wszystko, co mamy – oznajmił - Nie wymyślaj więcej śmieci, lekceważeń, zmartwień
i bzdur. Tego po prostu nie ma. Mamy wystarczająco dużo do przemyślenia, żeby
tego nie spieprzyć. Ponieważ nie chcę cię już nigdy więcej skrzywdzić. I chcę,
żeby nasz chłopiec dorósł i wiedział, jacy jesteśmy solidni. Że to się nigdy
nie skończyło, że zawsze byliśmy rodziną, nawet jeśli nie mogliśmy być razem.
Dopiero teraz możemy być razem.
- Masz
rację.
Jego
wzrok przesunął się po mojej twarzy, a kiedy to się stało, coś przesunęło się
po jego.
- Wybaczasz
mi? - zapytał.
- Co? -
Zapytałam w odpowiedzi.
- Cokolwiek
z tego. To wszystko. Okłamywanie ciebie. Trzymanie nas osobno.
Położyłam
mu rękę na ustach - Myślałam, że tego wszystkiego już nie ma.
Odciągnął
moją rękę i powiedział - Muszę usłyszeć te słowa.
Pokręciłam
głową na poduszce - Nie ma nic do wybaczania. Ty, ja, nasze rodziny, wszyscy
robiliśmy wszystko, co w naszej mocy…
Przestałam
mówić, kiedy jego ciało napięło się.
Potem
znieruchomiałam, kiedy podciągnął kołdrę pod moją klatkę piersiową.
Drzwi
się otworzyły i usłyszałam - Tato?
Samochód mamy jest...
Darius spojrzał
przez nagie ramię w stronę drzwi.
Z
opóźnieniem zdałam sobie sprawę, że zostawiłam torebkę z telefonem w
samochodzie.
Poważnie,
byłam w tym okropna.
- Moje
oczy! – krzyknął Liam po czym usłyszałam odgłos jakby ciała uderzającego w
ścianę – Moje oczy! Jestem niewidomy!
Dariusz
zaczął się śmiać.
Chwyciłam
kołdrę i naciągnęłam ją na głowę, osuwając się w dół łóżka.
- Nie
idź tą drogą, kochanie – szepnął Darius.
Jęknęłam
ze wstydu, ale przestałam się ruszać.
- Nigdy
więcej nie zobaczę! I nie przeszkadza mi to! – krzyknął Liam.
-
Chłopcze, zejdź na dół - zawołał Darius głosem przepełnionym humorem - Twoja
mama i ja za chwilę tam będziemy.
Kolejne
uderzenia i – Nie mogę… znaleźć schodów – skłamał Liam.
Czy
weszliśmy na górę?
Kurczę,
Darius potrafił naprawdę dobrze całować.
Wiedziałam
to już, ale… tak.
-
Otwórz butelkę wina dla swojej mamy – zawołał Darius. A potem do mnie - Czerwone
czy białe?
- Nie
ma mnie tutaj – powiedziałam mu - Połknęła mnie czarna dziura upokorzenia.
- Więc
czyja jest ta ciepła, jedwabista skóra? – zapytał Darius, kiedy jego ręka
powędrowała w górę mojego brzucha do…
Odepchnęłam
ją - Przestań.
- Czerwone!
- Krzyknął Darius - Otwórz czerwone! Z rezerwy!
Zdjęłam
kołdrę z twarzy i owinęłam w nią na szyję - Rezerwa?
Spojrzał
na mnie - Dolne piętro to nie tylko przestrzeń Liama. Tam na dole jest piwniczka
z winami.
Darius
miał piwniczkę z winami?
- Całkowicie
się tu przeprowadzam.
Tuż
było po tym, jak to powiedziałam, zobaczyłam najpiękniejszą rzecz, jaką widziałam,
odkąd mój syn wyszedł ze mnie z wrzaskiem.
Szczęśliwy,
beztroski, słodki, czuły i pełen miłości uśmiech Dariusa Tuckera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz