piątek, 31 maja 2024

14 - Montana Chicken

 

Rozdział 14

Montana Chicken

 

Obudziłam się, przeciągnęłam, uderzyłam o coś nadgarstkiem i otworzyłam oczy.

Był dopiero świt, światło wpadające z zewnątrz było słabe, ale widziałam, że strąciłam z poduszki nową główkę elektrycznej szczoteczki do zębów, którą Darius położył na wspomnianej poduszce.

Uśmiechnęłam się.

Potem rozejrzałam się, ale Dariusa tam nie było. Drzwi do łazienki były otwarte, więc musiał już wstać.

Chwyciłam główkę szczoteczki do zębów, odrzuciłam kołdrę i w koszulce termoaktywnej Dariusa, którą założyłam wczoraj wieczorem po drugiej rundzie (odkryłam coś dobrego w tym, że Liam miał cały poziom dla siebie, z poziomem wciśniętym pomiędzy nasze dwa), poszłam do łazienki.

Załatwiłam swoje potrzeby, ubrałam się i zeszłam na dół, robiąc w myślach listę tego, co spakować i zabrać ze sobą z domu, i zastanawiając się, czy będę miała czas w porze lunchu, żeby pobiec do sklepu i uzupełnić zapas kosmetyków.

Kiedy zeszłam na dół, usłyszałam męskie głosy dochodzące z kuchni i ruszyłam w tamtą stronę.

Zatrzymałam się w drzwiach.

Zeszłej nocy działo się tak wiele, że nie miałam chwili czasu, aby naprawdę przyjrzeć się interakcji ojca i syna.

Teraz zobaczyłam Liama siedzącego na stołku przy długiej wyspie, która była centralnym punktem dużej kuchni, jedzącego jajka na bekonie i tosty z dżemem winogronowym, odwróconego do mnie plecami, ale robiącego to tak, jakby mieszkał tam przez całe życie, a nie tylko co drugi tydzień przez ostatnie pięć miesięcy.

Darius stał naprzeciwko niego, ubrany w Henleya z długimi rękawami, w kolorze spalonej pomarańczy, i w dżinsy.

Opierał ciężar swojego ciała na dłoniach ustawionych na krawędzi blatu, rozłożonych na boki i patrzył na mnie.

Wyglądał jak pan w swojej domenie, którym był, a domena, którą stworzył, była tak niesamowita, jak on sam.

Liam przyłapał tatę na patrzeniu na mnie i zajrzał mu przez ramię w moją stronę.

- Kontynuujcie - powiedziałam cicho - Chcę popatrzeć.

– Nie będziesz już płakać, prawda? – zapytał Liama.

- Nic nie obiecuję.

Pokręcił głową z uśmiechem na ustach i wrócił do jedzenia.

- Wejdź, mała. Zrobię ci śniadanie, zanim będziesz musiała iść do domu – zaprosił Darius.

- Okej - wymamrotałam i weszłam do pomieszczenia.

Zajęłam miejsce obok syna.

- Dobrze się wyspałeś? - zapytałam go.

- Tata kupił mi jeden z tych hybrydowych materacy. To gó-enialne.

Uderzyłam go ramieniem i zaśmiałam się - To guenialne?

– Przeklinanie nie jest takie złe, mamo – poinformował mnie Liam – Tata i jego kumple robią to cały czas.

Mój wzrok zatrzymał się na jego ojcu.

Darius wbił jajko do miski, wzruszył ramionami i nie zgodził się – Nie cały.

- Dżentelmen nie przeklina - oświadczyłam.

Ojciec spojrzał na syna, syn na ojca i wybuchnęli śmiechem.

O Panie.

Mieliśmy równowagę z jednym autorytetem… mną.

Teraz mieli przewagę liczebną.

– Wyrobicie sobie w zwyczaju dokuczanie mi? - zapytałam.

- Oczywiście – odpowiedział Liam.

- Nie w ważnych sprawach, mała – zapewnił Darius.

– Uważam, że przeklinanie jest ważne.

Darius sprawiał wrażenie zdezorientowanego.

Również tak zabrzmiał, kiedy zapytał - Naprawdę?

- Może powinniśmy o tym porozmawiać, kiedy chłopiec nie będzie obecny – zaproponowałam słodko.

No dobrze, nie słodko.

Fałszywie słodko.

- Nadal nie zmienisz mojego zdania. Nie kupuję tego gówna, jakoby przeklinanie świadczyło o braku inteligencji – odparował Darius - Po prostu pokazuje inny sposób, w jaki establishment próbuje kontrolować twoje zachowanie, czyniąc przypadkowe rzeczy złymi, na przykład słowa.

– Albo seks – wtrącił Liam.

Dariusz skinął głową - Albo seks.

Miałam wrażenie, że oczy wyszły mi z orbit.

- Zdecydowanie o tym porozmawiamy, kiedy chłopiec nie będzie obecny – oznajmiłam.

- Rozmawialiśmy o tym, mała – odpowiedział Darius - Kilka lat temu. Ma prezerwatywy.

Wydałam z siebie jękniecie, po czym moje czoło uderzyło w blat ze stali nierdzewnej, bo nie mogłam już tego utrzymać.

Choć muszę przyznać, że odczułam ulgę, że odbyli tę rozmowę. Jeszcze tego nie zrobiłam, bo byłam zaangażowana w unikanie tego jak ognia. Niezbyt mądre jak na kobietę, która była nastoletnią mamą, ale dajcie mi trochę luzu. To nie było łatwe.

A poza tym w głębi duszy miałam nadzieję, że wkroczy mój tata lub Tony.

Na szczęście zrobił to ojciec Liama.

- Myślę, że ją załamałeś – zauważył Liam.

- Nic jej się nie stanie – odpowiedział Darius i usłyszałam, jak ubijał moje jajka.

Podniosłam głowę i sapnęłam: Kawa.

- Daj mamie kawę – zamówił Darius.

Liam zostawił swój talerz i podszedł do ekspresu do kawy.

Następnie wrócił z fantastycznym kubkiem, który był matowoszary na zewnątrz i lśniącą porcelaną w kolorze gardła rudzika w środku.

Racja.

Teraz to było po prostu dziwne.

Przyjrzałam się kubkowi, a potem spojrzałam na mojego mężczyznę - Wszystko w twoim domu jest idealne?

– Ciocia Danni i ciocia Gabby kupiły do tego miejsca wszystko – poinformował mnie Liam - Nawet urządziły moją przestrzeń. To chore.

- Danni i Gabby? – szepnęłam do Dariusa.

To były jego siostry, Danielle i Gabrielle.

- Wspólnie prowadzą firmę zajmującą się projektowaniem wnętrz – powiedział.

To też było dziwne, ale nie takie dobre.

Bo zdałam sobie sprawę, jak wiele nie wiem. Ile mnie ominęło.

O ile nie zapytałam.

Nawet Lena wczoraj wieczorem wiedziała o „rezerwie”.

Ale ja tego nawet nie widziałam i tylko o tym słyszałam.

- Nie idź tam – ostrzegł Darius, czytając w moich myślach.

- Nie da się tego nie zrobić – odpowiedziałam.

- Będziemy nadrabiać zaległości. Mama zaprasza na kolację. Wszystko będzie dobrze – oznajmił.

- Nie możesz nadrobić osiemnastu lat przy jednej kolacji, Darius – poinformowałam go.

- Możesz zrobić pierwszy krok – odpowiedział - To, co możemy zrobić we trójkę, to robić wszystko krok po kroku. Jemy śniadanie. To jest ten krok. Skupmy się na tym. Zgodzisz się ze mną?

– Przestań myśleć racjonalnie, kiedy jestem na skraju paniki – warknęłam.

- Przyzwyczaj się, mała – odparował.

Poczułam coś dziwnego i odwróciłam głowę, aby zobaczyć, że uwaga naszego syna przeskakiwała między tatą a mną, a jego uśmiech był szeroki.

Kiedy byłam tego świadkiem, bardzo się ucieszyłam, że nie obiecywałam, że będę płakać.

Liam uratował mnie, stwierdzając - To najlepsze pieprzone śniadanie na świecie.

Następnie przeżuł tost.

Mój syn właśnie niechcący rzucił przede mną bombę P.

Rzuciłam zabójcze spojrzenie na Dariusa.

A on znowu wybuchnął śmiechem.

Dołączył do niego Liam.

Ja nie.

Piłam kawę.

*****

Wróciłam do domu, zmyłam wczorajszy makijaż, wzięłam prysznic, ubrałam się i byłam w drodze do pracy, kiedy zadzwonił pierwszy telefon od nieznanej mi osoby.

Miałam syna, który był gdzieś tam w świecie, a on miał nowy samochód, samochód typu muscle car, ale nawet wcześniej prowadziłam życie, w którym wiedziałam, że wszystko może się zdarzyć, więc nawet jeśli oznaczało to, że regularnie musiałam rozłączać się z telemarketerami i oszustami, odebrałam telefon.

- Halo?

- Malia! Hej, tu Indy. Organizujemy imprezę Malia i Darius Są Razem. Oczywiście, skoro należysz do ludzi honoru, musisz przyjść. Jesteś wolna w sobotę wieczorem?

- Chyba tak.

- Świetnie. Wyślij mi SMS-a z numerami Toni i Leny. Musimy ich tam zaprosić. I twoi rodzice.

– Hm… Okej.

– Więc wprowadzasz się do Dariusa, czy on do ciebie?

– Tak naprawdę jeszcze nie zdecydowaliśmy – pół-skłamałam.

Zdecydowanie ja się przeprowadzałam.

I nie chodziło tu o piwniczkę z winami, której wciąż nie widziałam, ani o wystrój.

Chodziło o fakt, że nasze pierwsze śniadanie jako rodzina zjedliśmy w jego kuchni, nawet jeśli Liam skończył jeść wcześniej niż Darius i ja, i może to było dziwne, ale teraz czułam się tam jak w domu.

– Och? - brzmiała na zawiedzioną.

- Ale podwajam ilość kosmetyków – wypaliłam, bo nie chciałam jej rozczarować.

- Naprawdę?

- Tak.

- Rządzisz! - zakrzyczała.

Nie mogłam się powstrzymać, zaśmiałam się.

Nie zmieniła się ani trochę.

I to mnie uszczęśliwiło.

- Muszę zadzwonić do Ally i jej powiedzieć. Dziewczyno, nawet nie wiesz, jak bardzo jesteśmy zachwyceni waszą dwójką. To najlepsza historia miłosna ze wszystkich.

Nie mogłam się nie zgodzić.

- Dzięki.

– I cieszę się, że cię mam z powrotem. Tęskniłam za tobą.

- Też za tobą tęskniłam.

– Racja, wypuszczam cię. Nadrobimy zaległości w sobotę. Później!

- Później.

Rozłączyła się.

Uśmiechałam się, gdy jechałam do pracy.

A kiedy dotarłam do biurka, zaprogramowałam numer Indy w swoim telefonie.

*****

Następny telefon zadzwonił, gdy byłam w centrum handlowym, biegając po działach pielęgnacji skóry i makijażu, zajadając na lunch Wetzel Pretzel bites[1], by wykonać wiele zadań jednocześnie.

To był kolejny numer, którego nie znałam.

- Halo?

- Hej, kotku. Ally.

- Hej, Ally.

- Co porabiasz?

- W centrum handlowym, podwajając kosmetyki.

- Słyszałam. Niesamowite – stwierdziła – Słuchaj, wiem, że mamy imprezę w sobotni wieczór, ale znajdziesz trochę czasu w ciągu dnia, żeby spotkać się ze mną w Fortnum?

Fortnum.

Unikałam tego przez prawie dwie dekady ze strachu, że Darius nadal tam bywał, a nawet więcej, bo nie mogłam stawić czoła szczęśliwym wspomnieniom, które wydawały się tak słodko-gorzkie, z naciskiem na gorzkie.

Teraz mogłyby być po prostu słodkie.

Poczułam, że coś się we mnie uspokoiło, bo odzyskałam Indy i Ally, a także Duke’a i Fortnum.

– Mogę się z tobą spotkać. O której?

- Jedenastej?

- Okej dla mnie. I nie udało mi się zapytać Indy, ale czy powinniśmy coś zabrać na imprezę?

- Tylko ty, Darius i Liam. Goście honorowi nie muszą się opłacać. Ale uporządkuj swoje przepisy. Często robimy to gówno.

Dlaczego nie byłam zaskoczona?

– I tak przyniesiemy butelkę.

- Możesz tak zrobić. Do zobaczenia w sobotę.

- Do zobaczenia.

Rozłączyłam się, a sprzedawczyni podała mi sumę.

Walczyłam wtedy z omdleniami (nigdy nie kupowałam wszystkiego od razu, ale, chociaż to było otrzeźwiające, i tak nie odstraszyło mnie to od moich produktów, bo zarabiałam krocie, oczywiście mój mężczyzna też i na to zasługiwałam) i przekazałam swoją kartę kredytową, by ją podłączyła.

Kiedy to robiła, zaprogramowałam numer Ally w swoim telefonie.

Kiedy wsiadałam do samochodu, z uśmiechem wrzuciłam wszystko do bagażnika.

Bo musiałam to wszystko tam dźwigać.

Ale Darius mógł kazać Liamowi wyjść i zabrać to, kiedy wrócę do domu.

*****

Tego wieczora, po powrocie do swojego domu i spakowaniu się, pojechałam alejką za domem Dariusa i użyłam pilota do jego garażu, który dał mi tego ranka.

Ale nawet gdy drzwi były już całkowicie otwarte, nie wjechałam od razu.

Ponieważ Charger stał w garażu, a Silverado był zaparkowany na miejscu obok, gdzie był narażony na działanie czynników atmosferycznych.

Oddał synowi i swojej kobiecie garaż, a jutro miał wsiąść do zimnego samochodu.

Wzięłam głęboki oddech, żeby któryś z jego sąsiadów nie przyłapał mnie siedzącą w moim samochodzie w alejce i szlochającą, a potem wjechałam.

Ponieważ byłam na to napalona, otworzyłam tylne drzwi i wyciągnęłam z nich ogromną walizkę. Nie musiałam tracić czasu na podróż.

Ta duża walizka nie zmieściła się do bagażnika razem ze wszystkimi moimi torbami i innymi walizkami.

Na szczęście miała rolki, ale jednak. Musiałam pokonać kilka schodów, co nie było łatwe.

Dotarłam do tylnych drzwi, weszłam do kotłownio-pralni, która wyglądała jak reklama Crate and Barrel[2], a wtedy dotarł tam Darius.

Spojrzał na ogromną walizkę, na mnie, na walizkę i z powrotem na mnie.

– Jezu, mała – powiedział, drgając wargami.

- W samochodzie jest więcej.

Wtedy zaczął chichotać, a światło, które rzuciło mu się w oczy, było z pewnością humorem, było to także coś innego, co kochałam każdą cząstką mojej istoty.

Następnie krzyknął - Liam! Zabierz gówno swojej mamy z samochodu!

- Robi się! - Liam krzyknął z głębi domu.

Darius siłą odciągnął mnie od walizki i wciągnął ją do środka.

Poszłam za nim do kuchni, a potem do salonu i zatrzymałam się tam, aby uzyskać buziaka w policzek od mojego dziecka i usłyszeć - Hej, mamo.

- Hej słonko.

Poszedł dalej.

Darius zostawił walizkę u podnóża schodów i wrócił do mnie.

- Ile tam tego jest? - zapytał.

– Może zechcesz mu pomóc.

Powrócił ten wyraz jego oczu, owinął dłoń wokół mojej szyi i mnie pocałował.

Było mokro i było dokładnie, ale zdecydowanie za krótko.

– W kuchni oddycha dla ciebie czerwień – mruknął, kiedy skończył z moimi ustami.

- Okej - również westchnęłam (jeszcze nie skończyłam pocałunku).

Potrząsnął głową, uścisnął moją szyję i odszedł.

Poszłam do kuchni i nalałam sobie kieliszek wina.

Brałam drugi łyk (naprawdę musiałam zwiedzić piwniczkę, wczorajsze wino było doskonałe, dzisiejsze było wyśmienite), kiedy wrócili moi dwaj chłopcy.

- Jezu, mamo, zostawiłaś coś w Nordstromie? - zapytał Liama.

- Nie – odpowiedziałam.

Potrząsnął głową, tak jak niedużo wcześniej zrobił jego ojciec, i zniknął w salonie.

Darius, tocząc moją średnią walizkę (Liam miał wszystkie torby ze sklepu i niósł moją torbę), poszedł za nim.

Darius wrócił szybko, co oznaczało, że Liam dostał zadanie dźwigania tego wszystkiego po schodach.

– Zrobiłeś miejsce na moje rzeczy? – zapytałam.

- Mała, nie jestem maniakiem gromadzenia ubrań jak ty. Trzy czwarte mojej szafy jest puste i są tam wbudowane szuflady, których nigdy nie używałem.

- Więc gotowe – powiedziałam przed kolejnym łykiem.

- Przyniosłaś wieszaki?

Zmarszczyłam brwi.

– Jutro wpadnę do Target – mruknął, sięgając po swój kieliszek z winem.

Ta sprawa z winem to była kolejna niespodzianka. Zawsze myślałam, że Darius będzie miłośnikiem piwa. Był, gdy imprezowaliśmy w liceum.

Domyślałam się, że dorósł.

Jak ja.

Zauważyłam to.

A jednak część mnie nie zmieniła się.

Odkryłam, że dowiadywanie się o nim nowych rzeczy było cholernie niesamowite.

- Wyjdę w porze lunchu i pójdę do sklepu z rzeczami do przechowywania i organizacji – powiedziałam – Mam obsesję na punkcie moich wieszaków.

Nalał i odpowiedział - Powiedz mi, czego chcesz, a ja to kupię. Przez większość czasu jestem poza biurem. Łatwiej mi wpaść tam niż tobie uciec z biura. I potrzebujesz przerwy na lunch, a nie biegania do sklepu.

- Byłoby to docenione.

- To miłe, ale naprawdę nie stanowi to problemu.

Okej, może zniosłabym to, jak się ze mnie nabijali, gdyby regularnie traktował mnie jak diwę.

Ale i tak musieliśmy porozmawiać o przekleństwach.

- Słyszałeś o sobotniej imprezie? - zapytałam.

- Trzymaj się, mała. Wessą cię do Rockowych Lasek.

Rockowe Laski.

Tak nazywała się książka, którą ktoś napisał o Indy i Lee.

To było à propos. Zawsze były Rockowymi Laskami i z tego, co zauważyłam, to również się nie zmieniło.

- Czy to coś złego? – zapytałam z ciekawością.

- Ani trochę. To dobrzy ludzie – mruknął, gdy Liam wszedł.

– Mamy decyzję? – zapytał – Jestem głodny.

– Och, decydujemy o kolacji? – zapytałam i mój żołądek też się o to zapytał. Te pretzel bites przestały działać kilka godzin temu.

– W pewnym sensie – powiedział Darius, po czym zwrócił się do mnie – Chcesz wyjść? Rodzinna uroczystość. Nasza pierwsza wspólna kolacja. A może chcesz, żebym coś nam ugotował i podał tutaj? Mam rezerwację w Carmine’s on Penn, ale mogę zadzwonić i ją odwołać, jeśli chcesz skromnie.

Patrzyłam, jak się wahał, a łzy napłynęły mi do oczu.

- Tato, ona wybuchnie – ostrzegł Liam.

Darius podszedł bliżej, nachylił się do mnie i ujął moją twarz w dłonie – Mała, nie mamy na to czasu. Liam jest głodny, a nasza rezerwacja jest za pół godziny. Jeśli zostajemy w domu, muszę zadzwonić, żeby mogli zająć nasz stolik. Jeśli idziemy, musimy wyjechać za piętnaście minut. Możesz sobie popłakać, kiedy wrócimy.

- Wy-wychodzimy – wydusiłam z siebie - To uroczystość. Nikt nie zmywa po uroczystości.

Moje oczy wciąż były mokre, ale udało mi się złapać jego uśmiech.

Straciłam go, kiedy dotknął moich ust swoimi.

– Dobrze – powiedział Liam - Czy możemy dostać Chicken Montana?

Obejmując mnie ramieniem w talii, Darius przyciągnął mnie do swojego boku.

A potem powiedział do syna - Możesz dostać wszystko, czego zapragniesz.

Wybełkotałam do wina.

Moi chłopcy spojrzeli na mnie z góry.

Podniosłam rękę - Dobrze, dobrze, u mnie wszystko w porządku - wzięłam głęboki wdech i wypuściłam go - Całkowicie w porządku.

- Ona nie przetrwa kolacji – powiedział Liam do taty.

- Idź przynieś trochę chusteczek higienicznych z łazienki i włóż jej do torebki.

- Robi się.

Liam odleciał.

Serio.

To było jak magia.

Spojrzałam na Dariusa - Naprawdę dzieje się tak tylko dlatego, że masz fiuta?

- Nie. To dlatego, że jest szczęśliwy i chce, żebyśmy byli szczęśliwi. Za tydzień wróci do bycia nastolatkiem.

– Więc zdarzały ci się chwile, gdy narzekał, jęczał i mamrotał pod nosem?

Brwi Dariusa powędrowały w górę – Robi tak przy tobie?

Szybko pokręciłam głową - Nie. Nie. Nigdy. Przenigdy - i ukryłam swoje kłamliwe oczy, odwracając wzrok i biorąc łyk wina.

Darius chwycił swój kieliszek i upił swój.

Następnie stwierdził - Jesteś beznadziejną kłamczuchą.

– Nieważne – powiedziałam do kieliszka. Po kolejnym łyku powiedziałam mu - Ja też chcę Chicken Montana.

Obrócił mnie całkowicie w swoje ramiona i pochylił szyję, żeby na mnie spojrzeć.

- Cokolwiek chcesz, mała. Zawsze.

Odpoczywałam u jego boku w jego pięknej kuchni, trzymana w jego silnych ramionach, myśląc, że to świetnie wyszło.

Dla mnie.

Dla Liama.

Ale szczególnie dla Dariusa.




[2] Crate and Barrel - sklep w rodzaju IKEA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz