wtorek, 4 czerwca 2024

17 - Jedynym marzeniem, jakie miałam, byłeś ty

 

Rozdział 17

Jedynym marzeniem, jakie miałam, byłeś ty

 

 

- Chodź tu, mała - mruknął Darius.

Najpierw powędrował do niego mój wzrok.

Patrząc na pofałdowany brzuch i nabrzmiałe mięśnie klatki piersiowej na jego przystojną, leniwą twarz, nie miałam wyboru.

Mimo że byłam zaangażowana w to, co robiłam, wysunęłam jego kutasa z ust i, całując po drodze, wspięłam się w górę jego ciała.

Kiedy już tam dotarłam, jego obie ręce powędrowały w moje majtki na tyłku – one i stanik to były jedyne rzeczy, które miałam na sobie (słonecznie żółte, tak jak mój nastrój ostatnio) i wymruczał – One spadają. Ty wchodzisz.

Poczułam, że oczy mi się przymrużają, kiedy pochyliłam się na bok, ściągnęłam majtki i wsiadłam z powrotem.

Umieściłam go w odpowiedniej pozycji i wzięłam go w siebie, opadając, Darius zatapiał się, wypełniając mnie i mój kręgosłup wygiął się w łuk, a głowa opadła do tyłu.

Zaczęłam się poruszać, a Darius objął rękami moje biodra - Powoli. Patrz na mnie.

Spojrzałam na niego i poruszałam się powoli.

- Chryste, jesteś cholernie piękna – mruknął.

- Ty też.

Jego usta wykrzywiły się, a potem chwycił wargę w proste, białe zęby, kiedy przechyliłam biodra w dół.

– Kurwa – warknął.

- Okej?

Jego palce wbiły się w skórę - Kurwa, tak.

Poruszałam się i obserwowałam go, czułam go dotykiem, węchem, rozkoszowałam się nim.

Obserwował mnie, napinając i rozluźniając palce, zachęcając mnie do ruchów i kontrolując mój rytm.

W końcu jego dłoń przesunęła się po moim biodrze w dół i do środka, jego palec trafił w to miejsce i nie miałam wyboru. Podskakiwałam szybciej, odbijając się mocniej.

– To jest to, mała – warknął.

– Chcę cię pocałować – powiedziałam mu.

- Chcę obejrzeć twój występ - odpowiedział.

Jego palec wywierał większy nacisk.

Moja głowa ponownie opadła do tyłu.

Dostał swoje przedstawienie.

– Tak, idź po to, Malia – mruknął, wypychając biodra.

- Kochanie, ja zaraz...

Krzyknęłam, bo poleciałam z niego.

Zanim zdążyłam mrugnąć, był już za mną, trzymał rękę na moich plecach, popychając mnie w dół, a potem złapał po obu stronach bioder, podciągając mnie do kolan, po czym ponownie uderzył.

- Tak – syknęłam, wpadając na niego, szukając tego ponownie i, znajdując to, schowałam twarz w pościeli i jęknęłam.

Byłam tak bardzo, bardzo blisko.

Trzymając ręce na moich żebrach, podciągnął mnie do góry, aby mnie nadziać na niego, wpychając się, gdy podskakiwałam, jego dłoń obejmowała moją pierś, a druga zagięła się dokładnie w odpowiednim miejscu między moimi nogami.

Moja głowa opadła z powrotem na jego ramię.

– Nie mam cię dość – warknął mi do ucha.

– To samo – wypchnęłam.

– Nigdy nie mam dość – mruknął.

– To samo – westchnęłam.

- Idź po to, kochanie – zachęcał.

Rzuciłam się plecami w jego stronę, gdy przeszył mnie orgazm.

Odstawił mnie delikatnie, więc znowu uklęknęłam przed nim, ale potem wjechał we mnie nieubłaganie, aż usłyszałam i poczułam, jak go bierze jego.

Gładził mnie od środka powoli i słodko, uspokajając się, jego kciuki przesuwały się po wypukłościach mojego tyłka, zanim się wyciągnął, wykorzystał moje biodra, aby obrócić mnie na plecy i ostrożnie przeniósł część swojego ciężaru na mnie, część na przedramię na łóżku.

- Tak? - zapytał.

Wciąż przeżywałam następstwa swojego orgazmu, więc udało mi się jedynie pokiwać głową.

Pocałował mnie, głęboko i mokro.

Potem przesunął nosem po mojej szczęce, po czym zapytał - Chcesz, żebym cię umył, czy chcesz sama to zrobić?

- Zrobię to.

– Za chwilę – rozkazał.

Poczułam mój delikatny uśmiech, ale te same usta stwierdziły - Rządzisz się.

Zaśmiał się, po czym podniósł głowę i spojrzał na mnie.

Przenosząc ciężar ciała bardziej na bok, położył palec na mojej twarzy i zafascynowało go śledzenie każdej krzywizny, wybrzuszenia i zagłębienia. Moje brwi. Kość policzkowa. Krawędź dolnej wargi. Łuk kupidyna.

Nie chciałam psuć nastroju, który przypominał ciepły kokon słodyczy Dariusa, ale poczułam też ukłucie niepokoju, więc zapytałam - Wszystko w porządku?

Jego wzrok dotarł do moich oczu – Wciąż nie mogę uwierzyć, że tu jesteś.

Boże.

Mój mężczyzna.

Zacisnęłam zęby, strzepnęłam jego palec i wykorzystałam jego ramiona, aby się podciągnąć, abym mogła ukryć twarz w jego szyi.

To było po imprezie Rockowych Lasek. Było fajnie. Przyszli wszyscy, łącznie z moimi rodzicami i panią Dorotheą (ale nie było Danni i Gabby, a ja nie pytałam, dlaczego ich nie ma, czy nie zostały zaproszone, czy nie chciały przyjechać, tak jak nie zapytałam, dlaczego nie były na meczu Liama… może nie lubiły piłki nożnej, a przynajmniej na razie tak myślałam).

Lekko się upiłam.

Nie zaniepokoiło mnie to, jak bardzo Liam był urzeczony krążącą wokół brygadą skrajnego testosteronu (można po prostu powiedzieć, Darius naprawdę dobrze pasował do zespołu Lee, jeśli Rockowe Laski były najpiękniejszymi białymi kobietami w Denver, Gorąca Drużyna byli najpiękniejszymi mężczyźni, chociaż nie wszyscy byli biali).

Wszyscy jednak byli miłymi mężczyznami, którzy otwarcie byli z tego zadowoleni, że Darius miał Liama i mnie, będąc wolnym i czystym.

Więc nawet jeśli wyglądali, jakby w wolnym czasie mogli obalić cały rząd dla żartów i chichotów, i dlatego Liam był nimi urzeczony, odpuściłam.

Chciałam wszystko odpuścić, bo przebywałam w mojej chmurze szczęścia i podobało mi się tam.

A dzięki temu, co właśnie powiedział Darius, ta szczęśliwa dobroć stała się szczęśliwsza.

Zebrałam to w całość, opadłam z powrotem na poduszkę i wypaliłam - Tod planuje nasz ślub.

Przygotowywałam się na przetrwanie tej poważnej wpadki, że pozwoliłam się temu wyślizgnąć.

Ponieważ to… za szybko.

Zdecydowanie za szybko.

Ale Darius powiedział tylko - Dobrze. Płyń z tym. Eddie powiedział, że kiedy Sadie wymanewrowała ich matki z tego procesu, Jet nawet nie kiwnęła palcem. Luke powiedział mi, że Tod traktował Avę jak królową i zapewnił jej wszystko, czego chciała. Mieli problem tylko dlatego, że Luke powiedział jej, że nie będzie z nią tańczyć na ich weselu.

To była niespodzianka. Mężczyzna, którego widziałam tamtego wieczoru z Avą, wydawał się być nią całkowicie zauroczony, oczywiście w ten hardkorowy, supermacho sposób.

– Nie tańczył ze swoją narzeczoną na jego weselu?

- Powiedział jej, że tego nie zrobi, ale absolutnie to zrobił.

– To cię nie przeraża? - zapytałam – To znaczy to, że Tod już planuje nasz ślub.

– Dlaczego miałoby mnie to przerażać?

– Ponieważ mamy trzeci dzień.

Uśmiechnął się - Mała, właśnie ostro doszedłem. Nie mam ochoty na gimnastykę matematyczną. Ale mimo to wiem, że trzysta sześćdziesiąt pięć razy osiemnaście nie równa się trzy.

Co on mówił?

- Co ty mówisz?

Wydawał się zadziwiony – Jak myślisz, co mówię?

– Wygląda na to, że mówisz, że wszystko w porządku. Tod planuje nasz ślub.

- To właśnie mówię.

– Ale nie jesteśmy zaręczeni.

Przesunął się, żeby móc spojrzeć z góry na nasze nagie (przeważnie, nadal miałam na sobie stanik) ciała w swoim łóżku, a potem rozejrzał się po swojej sypialni, zatrzymując się na moim kremie na noc, balsamie i książce na czymś, co stało się moją szafką nocną.

Na dokładkę oznajmił - Mam nowe wieszaki, trzy nowe koszule, dwie nowe pary dżinsów, pięć nowych swetrów i dwie nowe pary butów.

- Idzie zima – mruknęłam – Chcę, żebyś był zabezpieczony.

Jego ciało zaczęło się trząść, gdy zapytał - Jak myślisz, co my tu robimy?

- Zastanawiamy się, czy uda nam się nad tym przejść po całym tym bólu serca i dramatach.

- Nie. Przechodzimy to. Liam wziął twoją wskazówkę, mała, i po dzisiejszym porannym obejrzeniu filmów z zespołem poszedł do twojego domu, spakował dwie duże torby i przyniósł tutaj więcej swojego gówna. Jutro wrócimy, zbierzemy więcej twojego i jego gówna i przywieziemy je tutaj. Przejdziemy to. Będziemy razem przez długi czas. I oboje przyjmiecie moje nazwisko. Możesz to teraz zrobić, po prostu prosząc sędziego o zmianę. Ale chcę zobaczyć, jaką sukienkę dla mnie przygotowałaś na ślub.

Puszystość mojej chmury szczęśliwej dobroci stała się wykładniczo bardziej puszysta, ale mimo to powiedziałam - Dziś wieczorem usłyszałam mnóstwo historii.

Po świetle w jego oczach poznałam, o jakich historiach mówię, nawet jeśli zapytał - Tak?

- Indy mieszkała z Lee od pierwszego dnia, w którym zaczęły się jej kłopoty. Mieszkał z nią kilka tygodni później, kiedy już skończyli, i to było to. Od tego czasu nigdy się nie rozstali. Podobnie było z Jet, Roxie, Jules i Avą…

– Byłem przy tym wszystkim, mała.

- Czy to właśnie się u nas dzieje?

Wzruszył ramionami. - Naturalnie.

- Powinnam się martwić, że to wszystko dzieje się tak szybko?

Widziałam, że walczył ze śmiechem, kiedy odpowiedział: – Powtarzam, nie zgadzamy się, że trzysta sześćdziesiąt pięć razy osiemnaście to szybko.

- To coś innego, Darius, i wiesz o tym.

Coś się w nim poruszyło. Poczułam to w jego ciele i widziałam to na jego twarzy.

To nie była beztroska rozmowa po seksie, nawet jeśli dotyczyła ślubu.

Teraz było to coś zupełnie innego.

- Byłem twoim pierwszym. Czy byłem twoim jedynym?

- Tak – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, choć trochę z zawstydzeniem, ale to upokorzenie wyleciało przez okno wraz z gorącym błyskiem świadomości posiadania mnie, który zaiskrzył w jego oczach, sprawiając, że te długi, długi, długi okres posuchy był całkowicie tego wart.

- Nie byłaś moją pierwszą. Ale po tobie, byłaś moją jedyną.

Zaczekaj.

Co?

O.

Mój.

Boże.

- Darius...

- Ja jestem dla ciebie, a ty dla mnie. Wiele lat temu miałaś rację, Malia. Byliśmy stworzeni dla siebie. Żadna kobieta nie zniosłaby tego, przez co cię przeciągnąłem, chwytając się tej cholernej tony miłości, jaką miałaś dla mnie. Nie pozwoliłaby, żebym ją przez to przeprowadził, z wyjątkiem ciebie. Żadna inna kobieta nie czekałaby, aż uporządkuję swoje popieprzone życie, żebym mógł przyjść do niej czysty i odkupiony. Z wyjątkiem ciebie. Część mnie płonie. Nienawidzę tego, że poświęciłaś tak dużą część swojego życia, czekając na mnie. Ale reszta mnie, mała, reszta mnie wie, że, gdybym nie wiedział, że czeka na mnie twój rodzaj miłości, nadal byłbym w tamtym życiu. Byłbym zgubiony. Byłbym kimś, kogo nikt nie chciałby znać. Straciłbym wszystko. Moją mamę. Moje siostry. Moich braci. Wszystko.

Serce biło mi jak szalone, gdy zaprzeczałam – To nieprawda. Wszyscy w ciebie wierzyli. Wszyscy, Darius. Indy. Ally. Lee. Eddie. Twoja mama. Moja mama i tata...

– To wiele znaczy, Malia, ale ty wiesz - zbliżył swoją twarz do mojej - Wiesz, że to byłaś ty, która pomogła mi przetrwać. Ty i Liam.

- O nie! - krzyknęłam, bo nadchodziły tak szybko, że nie mogłam ich powstrzymać, więc zakryłam twarz rękami, żeby je ukryć.

Darius owinął palce wokół moich nadgarstków i odciągnął je.

– Żadnego ukrywania się – warknął. - Żadnego ukrywania tych emocji. Wiesz to. Prawda?

Pokręciłam głową, walcząc z jego uściskiem na nadgarstkach.

- Widziałem siebie w twoich oczach za każdym razem, gdy byłem z tobą – nalegał - Jedyne razy, kiedy czułem się sobą, były wtedy, gdy byłem z tobą. Ściągałaś mnie na ziemię. Zakotwiczyłaś mnie we mnie.

– Przestań – błagałam.

- Kocham ich wszystkich i wiarę, jaką we mnie pokładali. Ale to ty poświęciłaś swoje życie i swoje marzenia, żeby na mnie poczekać.

- Jedynym marzeniem, jakie miałam, byłeś ty.

- Chciałaś zostać prawnikiem.

Wyswobodziłam się z jego uścisku i otoczyłam jego twarz - Darius, gdybym chciała być prawnikiem, zostałabym prawnikiem. Spójrz gdzie jestem. Jedynym marzeniem, jakie miałam, byłeś ty.

Kiedy skończyłam mówić, poczuliśmy, że uderzył nas wstrząs emocjonalny, jakby pokój eksplodował, ale tak się nie stało.

- Chcę, żebyś przyjęła moje nazwisko – powiedział, a jego słowa były surowe, gardłowe, tak bardzo, że przesunęły się po mojej skórze w niesamowicie piękny sposób.

- Zdecydowanie przyjmę twoje nazwisko.

- Chcę, żeby Liam nosił moje nazwisko.

– Może zatrzymać także nazwisko taty?

- Podwójne?

- Zgoda.

- Umowa.

Potem mnie pocałował, rozchylając moje nogi i znalazł się we mnie.

Tym razem było szybko. Surowo. Ogniście.

To nie była miłość.

To nie było pieprzenie.

To było ekskluzywne.

Byłam jego, Darius wypalał to we mnie rękami, ustami, zębami i kutasem.

Przyjęłam to z wygiętymi plecami, udami mocno przyciśniętymi do jego boków, ramionami obejmującymi jego ramiona, które trzymałam, podczas gdy każde pchnięcie wstrząsało całym moim ciałem.

I doszłam dla niego, krzycząc głośno jego imię, zanim zakopał się głęboko i doszedł po mnie.

Nie ruszał się, mrucząc: „Skrzywdziłem cię?” przy moim uchu.

– Ani trochę – szepnęłam, wciąż mocno zaciśnięta.

Wciąż był przy moim uchu, kiedy powiedział - Chcę, żebyś pomyślała o daniu mi kolejnego dziecka.

- Nie muszę o tym myśleć. Chcę małą dziewczynkę. Talia dorasta. Potrzebuję księżniczki, która będzie nosić sukienki z falbankami - zrobiłam pauzę i dodałam - Chociaż lubiłabym kolejnego chłopca. Chłopcy są najlepsi.

Wcisnął mocno twarz w moją szyję.

Łzy znów zebrały się w moich oczach.

- Tym razem nie przegapisz pierwszych kroków – szepnęłam.

– Cicho – jęknął.

Ucichłam.

Darius mnie osłaniał, ogrzewając, odcinając mnie od świata i czyniąc w nim tylko Nas.

W końcu jednak musiał się przesunąć. Musieliśmy spać. Następnego dnia mieliśmy ważne zadanie. Nie tylko kolacja u jego mamy, ale właśnie zdecydowałam, że napełnimy jego pickupa, mój samochód i Liama.

Moglibyśmy wynająć na jakiś czas moje mieszkanie z wyposażeniem.

Zobaczymy, jak pójdzie.

A potem zdecydujemy się, czy zechcemy je sprzedać.

Więc tak, to było to.

Wślizgnęłam się od tyłu.

Ale to było oficjalne.

Byłam teraz Rockową Laską.

- Umyję cię – powiedział.

- Dla mnie gra.

Podniósł głowę, żeby mnie pocałować.

Potem zaczął się mną opiekować.

Chociaż Liam niewątpliwie dał nam nauczkę tej pierwszej nocy, od tamtej pory ani Darius, ani ja nie spaliśmy nago. Kiedy więc wrócił po zabraniu myjki do łazienki, przyniósł moją koszulę nocną z wieszaka z tyłu drzwi. Zgarnął moje majtki z podłogi. Dał mi oba, po czym poszedł po spodnie od piżamy w kratę.

Nie wyszłam z łóżka, wkładając bieliznę nocną.

Darius wyłączył światła i dołączył do mnie.

Przytuliliśmy się na środku.

- Więc co o tym sądzisz? – zapytałam go w ciemności - Wiosenne wesele? Lato?

- Gówno mnie to obchodzi i, jeśli, kiedy to się skończy, Bóg i kraj będą wiedzieć, że jesteś moja, będę tam. I będziemy dużo tańczyć.

Uśmiechnęłam się do cieni.

- Więc lato.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz