środa, 29 maja 2024

13 - Charakter

 

Rozdział 13

Charakter

 

Ubrałam się.

Darius się ubrał.

I to Darius zniósł moje buty po schodach, trzymając mnie za rękę po drugiej stronie.

Dotarliśmy do salonu i zobaczyliśmy, jak nasz syn leży bezwładnie, grając umierającego, z mokrą myjką na oczach i głową opartą na podłokietniku kanapy.

Na stoliku do kawy stała otwarta i oddychająca butelka czerwonego wina oraz dwa piękne, lśniące kieliszki do wina o szerokich główkach.

Cholera.

Darius miał to na bogato.

Czując nasze przybycie, Liam powiedział sufitowi -  Mam nieodwracalną traumę na całe życie.

Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, kiedy nagle zostałam popchnięta za Dariusa.

Stało się tak, bo usłyszeliśmy trzaskanie drzwi wejściowych.

Wyjrzałam zza niego i przyłapałam Toni, która wbiegła do środka.

Zatrzymała się z poślizgiem.

Dyszała.

Położyła rękę na piersi, a ona unosiła się w górę i w dół, gdy Toni próbowała złapać oddech.

Liam zdjął myjkę i przyglądał się jej.

– Przybiegłaś tutaj, ciociu Toni? - zapytał.

- Ja… ty… - Zauważyła mnie – Dziewczyno! - krzyknęła - Wydzwaniam do ciebie!

– Tak jakby zostawiłam to w samochodzie – przyznałam się.

Natychmiast pomyślałam, że rozsądnie będzie się cofnąć, bo wyglądało na to, że głowa Toni eksploduje.

Darius zwrócił się do mnie – Twój telefon jest w samochodzie?

Skinęłam głową – Z moją torebką.

Westchnął, po czym odwrócił się do Liama i powiedział tylko jedno słowo – Chłopcze.

Patrzyłam z zachwytem, jak Liam wstaje i, bez żadnych odgłosów i narzekań godnych nastolatka, kieruje się do drzwi wejściowych.

– Hej, stary – powiedział tuż przed tym, jak zniknął w przedpokoju.

Tony wszedł i natychmiast powiedział Dariusowi - Przepraszam, bracie. Próbowałem ją zatrzymać.

Lena weszła do środka, jej wzrok był skupiony na winie i zapytała Dariusa - Czy to z rezerwy?

- Tak – odpowiedział.

Podeszła do kanapy i posadziła na niej swój krągły tyłek, mamrocząc – Kiedy Liam wróci, może postawić mi kieliszek.

Właśnie wtedy przybył Kenneth.

Jego wzrok powędrował prosto na tryptyk.

- No, to jest po prostu oszałamiające - zauważył, wędrując do niego, jakby był w muzeum.

Toni i ja wymieniłyśmy spojrzenia.

Tony i Darius wymienili spojrzenia.

- Co do cholery? Mój mężczyzna ceni dobrą sztukę. Pogódźcie się z tym – warknęła Lena.

- Co? – zapytał Kenneth, jakby właśnie zdał sobie sprawę, że nie jest sam w pokoju.

Lena poklepała kanapę obok siebie – Chodź, usiądź tu przy mnie, kochana mufinko.

Kenneth posłusznie podszedł do kanapy i usiadł obok żony.

- Kiedy Toni nie mogła połączyć się z Malią, wszyscy wsiedliśmy do samochodu – Tony wyjaśnił Dariusowi.

- Racja – odpowiedział Darius.

- Parkowanie w pobliżu twojego domu jest do niczego - zmartwiła się Toni - Musieliśmy zaparkować dwie przecznice dalej.

Co wyjaśniało jej świszczący oddech.

I była też w szpilkach.

Jejć.

- Gdzie Talia? - Zapytałam.

- Odciągnęła naszą sąsiadkę od wyciągania nóg przed telewizorem. Powiedziała jej, że to nagły przypadek – wyjaśnił Tony.

- Bo był - zapewniła Toni.

- Tak, wygląda na to, że sytuacja jest tutaj okropna – odpowiedział Tony.

Na szczęście, zanim doszło do eskalacji, Darius wkroczył do akcji.

- Chcecie wina? – zaproponował.

- Chcę aktualizacji. Czy gówno jest dobre? - Odpowiedziała Toni, jej uwaga skupiała się na niewielkiej odległości między mną a Dariusem.

- Ma włosy po-seksie. Oczywiście, że dobrze – wtrąciła Lena.

Moje ręce powędrowały do włosów.

– Mówiłam ci – dokończyła Lena, celując w Toni palcem - Wystarczyło jej się pokazać i puf! Wszystko dobrze.

- Liam przyłapał nas w łóżku – powiedziałam Toni i Lenie, poruszając głową w stronę każdej z nich i próbując zapomnieć, że mężczyźni też tam byli.

– Och, chłopcze – powiedziała Toni.

– Do cholery – powiedziała Lena.

- Skończyliśmy i nie sądzę, żeby mnie widział. Nadal twierdzi, że ma traumę na całe życie – powiedziałam.

- Mam traumę na całe życie, a tylko słucham tej historii – powiedziała Toni.

- Ja nie mam i Liam też nie. Wie, że to tata, dając mamie biznes, sprowadził go na ten świat – powiedziała Lena.

Nawet jeśli mówiła prawdę, ja walczyłam z odruchami wymiotnymi, wiedząc, że wolałam, aby mój syn żył w przekonaniu, że dostarczył go nam bocian.

Toni spojrzała w bok i ostrzegła - Skończ to - dwie sekundy przed tym, jak Liam wszedł z moją torebką.

I z moimi kluczami.

Jak na tak pomyślny wynik, naprawdę schrzaniłam tę operację.

Dariusowi, któremu najwyraźniej nic nie umykało, nie umknęły też moje klucze.

Spojrzał na mnie i mruknął - Mała.

Wypchnęłam wargi i wzruszyłam ramionami.

Kąciki jego warg uniosły się w górę, położył rękę na moich ramionach i przyciągnął mnie do swojego boku.

- Chory – powiedział Liam, używając tego słowa tak, jak używają go obecnie dzieci, a oznaczało to „niesamowite”.

Uśmiechał się do nas.

O nie.

Miałam płakać.

- Pospiesz się, łyknij wina. Nie można jednocześnie płakać i pić – oznajmiła Toni.

- Liam, idź i przynieś ciociom więcej kieliszków – poleciła Lena.

- Co teraz? – zapytał Darius tuż przed tym, jak drzwi frontowe ponownie się otworzyły i do środka wpadła Ally, a za nią Indy.

Zatrzymały się i rozejrzały po pomieszczeniu, ich wzrok zatrzymał się na Dariusie i mnie.

Potem ich torsy odchyliły się do tyłu.

Wszedł Lee, a po nim mężczyzna, który odciągnął Ally od Liama i mnie w szpitalu.

Ale ja patrzyłam tylko na Indy.

- Indy, dziewczyno, jesteś w ciąży? - Zadałam pytanie, na które odpowiedź była oczywista.

Położyła rękę na swoim dużym brzuchu i uśmiechnęła się szeroko - Tak. Termin już wkrótce, na wypadek gdybyś nie była w stanie rozpoznać po tym, jaka jestem gigantyczna.

- Jestem bardzo szczęśliwa z twojego powodu! - wykrzyknęłam.

Jej uśmiech pozostał na swoim miejscu - Dzięki. My też jesteśmy - Przyjrzała się mojej sukience i zauważyła - Zabójcze bzdury, kotku. Ta sukienka jest gorąca.

Uśmiechnęłam się - Dzięki.

- Mówiłem ci, że wszystko w porządku i że nie musisz wpadać do domu Dariusa – Lee wtrącił się w naszą wymianę zdań, kierując to do Ally.

- Pogodzenie się z tym zajęło jej całą wieczność – odpowiedziała Ally – Myślałam, że ona tu jest i poświęca swój słodki czas, żeby go opieprzać.

– Czy Malia kiedykolwiek opieprzała kogoś? - zapytał Lee.

Liam podniósł rękę.

- Opuść tę rękę, Liamie Clark – warknęłam.

Uśmiechnął się do mnie.

Darius mnie uścisnął.

Lee spojrzał na Dariusa - Roam i Sniff są w sterowni. Widzieli tutaj jej samochód. Zawarli umowę z Ally, że dadzą jej cynk, jeśli Malia zbliży się do ciebie. Dali jej cynk. Próbowałem im to wybić z głowy, ale jedliśmy razem kolację, a Indy dała cynk Ally i wiesz, jak to jest.

Indy i Ally, wszyscy wiedzieli, jak się działo, a w moim przypadku minęły prawie dwie dekady, a ja nadal to wiedziałam.

- Przypomnij mi, żebym następnym razem skopał im tyłki – powiedział Darius do Lee.

– No nie wiem, to wygląda na pretekst do imprezy. Zadzwonię do Jet. Może przynieść orzechy nerkowca – powiedziała Indy.

- Niesamowite! - Ally zapłakała.

– Kurwa – przeklął Darius.

– Najlepiej zabierz swój tyłek z powrotem do piwniczki, Liam. I znajdź jeszcze trochę kieliszków – zarządziła Lena.

Liam spojrzał na swojego tatę.

Dariusz skinął głową.

Liam wyszedł z pokoju.

Wspięłam się na palce i zapytałam Dariusa do ucha - Jak to robisz?

- Mam kutasa – odpowiedział.

Skrzywiłam się.

Mimo to mnie pocałował.

Mogłabym przysiąc, że usłyszałam czyjeś westchnienie.

Problem był w tym, że pomyślałam, że to Kenneth.

- Dziewczyno, musisz sprzedać swój domek – zawołała Toni, przyglądając się teraz afrykańskiej masce - Jest w porządku. Ale to miejsce ma charakter.

Spojrzałam na Dariusa.

Oparłam się o Dariusa.

A potem się uśmiechnęłam.

*****

Byłam w atrakcyjnej kuchni Dariusa, która była większa od mojej (znacznie większa), miała lepsze… cóż, wszystko niż moja (a ja w swojej miałam mnóstwo ulepszeń) i wycierałam kieliszki do wina.

Z wielkim wysiłkiem Lee powstrzymał Indy i Ally przed wezwaniem ich załogi.

Wszyscy wypiliśmy kieliszek wina (z wyjątkiem Indy, Darius przyniósł jej trochę wody z lodem).

Następnie Tony zebrał swoją załogę i wyprowadził ich za drzwi.

Lee zebrał swoją załogę (i odkryłam, że mężczyzna Ally miał na imię Ren i był równie miły, jak i w porządku) i wyprowadził ich za drzwi.

Co pozostawiło tutaj mnie, Dariusa i Liama.

A ja się ukrywałam.

Wszedł Dariusz.

Wycelowałam w niego uśmiech, ale drżał on tak bardzo, że prawdopodobnie wyglądał bardziej jak grymas.

Wyjął kieliszek z wina z jednej mojej ręki, ręcznik z drugiej, odłożył pierwszy, ostatni rzucił obok, a następnie przesunął mnie swoim ciałem, tak abym była twarzą do niego z jego rękami opartymi na blacie po obu stronach mnie.

- Jasne, mała, więc nie zdążyliśmy zaplanować, jak poradzimy sobie z Liamem, ale teraz tu jesteśmy, musimy to załatwić.

- Pomyślałam, że go pocałuję i pójdę do domu. Musi iść do łóżka. Jutro ma szkołę.

- Mała, nie chcę ci tego przerywać, ale on jest na kursie przygotowującym do college’u i gra w football. Kiedy nie robi nic z drużyną, tyle się uczy, że śpi około dwóch godzin na dobę. I ma szesnaście lat. Tylko tego mu potrzeba.

Błagałam, żeby było inaczej.

W związku z tym potrząsnęłam głową – To wciąż dorastający chłopiec. Rozmawiałam o tym z lekarzem, bo nie chce przestać. Powiedział, że chłopcy mogą dorastać do dwudziestego roku życia.

- Dobrze wiedzieć – mruknął, patrząc na moje usta.

Położyłam dłoń na jego płaskim brzuchu i pożałowałam, że to zrobiłam, bo poczułam twardość i fałdy, a nasz syn był w pokoju obok.

- Darius, przestań patrzeć na moje usta – zażądałam.

Jego oczy podniosły się na moje - On nie ma sześciu lat. Nie będzie się krępował.

Zabrałam rękę z jego brzucha, abym mogła owinąć obie razem, i rozejrzałam się wokół jego ramienia w stronę drzwi.

– Malia, mała, oczy na mnie.

Wróciłam do niego wzrokiem.

- Po prostu usiądźmy z nim, rozpocznijmy z nim dialog i zobaczmy, co o nas myśli.

Poczułam, że moje brwi zbiegają się - Rozpocząć dialog?

- Tak. Jeden z chłopaków w pracy, Vance, ma żonę, która jest pracownikiem socjalnym. Ma na imię Jules. Dostała pracę w schronisku dla uciekinierów. Rozmawiałem z nią o tym wszystkim i o tym, jeśli ty i ja dotrzemy do tego miejsca, jak moglibyśmy pomóc Liamowi sobie z tym poradzić.

O mój Boże.

Czy ciało może się stopić?

Mogło. Poczułam, że to się ze mną dzieje.

– To bardzo miłe z twojej strony.

- Kocham swoje dziecko. Rozmawiałem z nią również o tym, jak pomóc mu dostosować się do naszego podziału opieki nad dzieckiem. Ale on nie potrzebował tego. Odetchnął z ulgą, że nie musieliśmy już zajmować się całym naszym gównem i po prostu się zaaklimatyzował.

– Zauważyłam to – mruknęłam.

- Malia, nasz syn na nas czeka.

Nasz syn.

Był naszym synem.

I mógłby być, oficjalnie, w protokole, naszym synem, z nami będącymi jego rodzicami, jeśli przestanę chować się w tej cholernej kuchni.

- Dobrze się czujesz? – zapytał Darius.

Skinęłam głową.

Puścił mnie, ale ujął moją rękę.

Zaprowadził mnie do salonu, gdzie Liam leżał rozciągnięty na jednym z czarnych skórzanych foteli.

Prawdę mówiąc, leżał rozciągnięty w tym, w którym kilka godzin wcześniej zaatakowałam jego ojca.

Jejć!

Przepracuj to, dziewczyno! krzyczał mój umysł.

Zaczął Liam.

- Nie musicie siadać ze mną, jakbym miał pięć lat i mówić, że mama zostanie na noc. Myślę, że domyśliłem się wcześniej, że już wszystko rozpracowaliście.

Darius zaprowadził mnie na kanapę i zawahał się. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a jego wzrok przeniósł się ze mnie na kanapę i na mnie.

Och.

Racja.

Usiadłam.

On pozostał stojący twarzą w twarz ze swoim synem.

Znieruchomiałam, a serce stanęło mi w piersi.

Ponieważ pan Morris zwykle tak robił.

Na jakimś wydarzeniu lub spotkaniu prowadził panią Dorotheę na miejsce i upewniał się, że było jej wygodnie, ale on stał.

Stał.

Zwykle blisko żony, czasami, żeby być przy niej, jeśli czegoś potrzebowała, wysyłał Dariusa lub jedną z jego sióstr, żeby coś załatwiły ich matce i jemu, ale zazwyczaj to pan Morris opiekował się panią Dorotheą. Czasami wydawało się, że wystarczało, że on był blisko, a ona czuła się komfortowo.

O Boże.

Darius przemówił.

- Rozumiesz, że oboje cię kochamy i ważne jest, abyśmy wiedzieli, że odpowiednio to przetwarzasz.

Stary, miał to opracowane. Ta laska Jules musiała mieć to coś.

- Bez ściemniania, tato, ale znowu, nie mam pięciu lat - powiedział Liam, jego zachowanie było swobodne, twarz niewzruszona, usta lekko uniesione na końcach - Wiem, co do siebie czujecie. Trochę trudno to przegapić. Więc myślę, że tak sobie radzę, mówiąc, że już najwyższy cholerny czas – Spojrzał na mnie – Bez urazy za te przekleństwa, mamo, ale jest to uzasadnione, nie sądzisz? - Zanim zdążyłam odpowiedzieć (to byłoby przeczące), zwrócił swoją uwagę na tatę - Ale musisz namówić mamę, żeby się tu przeprowadziła. Twoje miejsce jest tam, gdzie jest.

- Twoja mama lubi piwniczkę z winami – podzielił się Darius.

Nawet jej nie widziałam.

Mimo to wypiłam z niej kieliszek wina.

Więc podobała mi się.

- Wiedziałem, że to ją dopadnie – wymamrotał Liam.

Zdecydowałam, że czas się wtrącić.

- Wygląda na to, że nie przeszkadza ci to, Słonko. Ale może wszyscy powinniśmy poświęcić trochę czasu, aby się do tego przyzwyczaić.

Liam wyprostował się, oparł łokcie na kolanach i skierował wzrok na mnie.

- Kocham cię, mamo – powiedział cicho - Ale to jest walnięte. Przestań marnować czas. Bądź szczęśliwa. Proszę.

Brawo!

To załatwiło sprawę.

Dobrze sobie radziłam. Powstrzymywałam je, wiele razy.

Ale z tym nie mogłam sobie poradzić.

Wybuchłam płaczem.

- O cholera – mruknął Liam.

Darius wyciągnął mnie z kanapy i wziął w swoje ramiona.

- Masz to? - zapytał Liam - Mam pracę domową z historii.

- Mam to, synu. Idź – odpowiedział Darius.

- Noc, mamo – zawołał Liam.

- N-n-noc, S-s-słonko – wybełkotałam.

- Noc, tato.

- Zobaczymy się rano.

Płakałam i płakałam jeszcze trochę, potem przyszła mi do głowy pewna myśl, przestałam płakać i spojrzałam na Dariusa.

– Nie mam czystych majtek.

- Nie myśl, że mogę wysłać po to naszego chłopca – odpowiedział Darius.

Uderzyłam go w ramię.

Zaczął chichotać.

Potem przyciągnął mnie bliżej – Nie zabije cię, jeśli wrócisz do domu we wczorajszych majtkach, prawda?

Pociągnęłam nosem i pokręciłam głową.

– Spakuj się w kilka toreb, kiedy wrócisz tu jutro wieczorem po pracy – rozkazał.

Spojrzałam na niego i skondensowałam dyskusję o „wszystkim” do jednego pytania.

- Naprawdę to robimy?

- Zdecydowanie to robimy.

Szczęście rozkwitło we mnie.

Więc oczywiście moja twarz się wykrzywiła i jeszcze trochę płakałam.

Darius mnie przez to trzymał.

Osłaniając moją burzę.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz