Rozdział 13
Charakter
Ubrałam się.
Darius się ubrał.
I to
Darius zniósł moje buty po schodach, trzymając mnie za rękę po drugiej stronie.
Dotarliśmy
do salonu i zobaczyliśmy, jak nasz syn leży bezwładnie, grając umierającego, z
mokrą myjką na oczach i głową opartą na podłokietniku kanapy.
Na
stoliku do kawy stała otwarta i oddychająca butelka czerwonego wina oraz dwa
piękne, lśniące kieliszki do wina o szerokich główkach.
Cholera.
Darius
miał to na bogato.
Czując
nasze przybycie, Liam powiedział sufitowi -
Mam nieodwracalną traumę na całe życie.
Otworzyłam
usta, żeby coś powiedzieć, kiedy nagle zostałam popchnięta za Dariusa.
Stało
się tak, bo usłyszeliśmy trzaskanie drzwi wejściowych.
Wyjrzałam
zza niego i przyłapałam Toni, która wbiegła do środka.
Zatrzymała
się z poślizgiem.
Dyszała.
Położyła
rękę na piersi, a ona unosiła się w górę i w dół, gdy Toni próbowała złapać
oddech.
Liam
zdjął myjkę i przyglądał się jej.
–
Przybiegłaś tutaj, ciociu Toni? - zapytał.
- Ja…
ty… - Zauważyła mnie – Dziewczyno! - krzyknęła - Wydzwaniam do ciebie!
– Tak
jakby zostawiłam to w samochodzie – przyznałam się.
Natychmiast
pomyślałam, że rozsądnie będzie się cofnąć, bo wyglądało na to, że głowa Toni
eksploduje.
Darius
zwrócił się do mnie – Twój telefon jest w samochodzie?
Skinęłam
głową – Z moją torebką.
Westchnął,
po czym odwrócił się do Liama i powiedział tylko jedno słowo – Chłopcze.
Patrzyłam
z zachwytem, jak Liam wstaje i, bez żadnych odgłosów i narzekań godnych
nastolatka, kieruje się do drzwi wejściowych.
– Hej,
stary – powiedział tuż przed tym, jak zniknął w przedpokoju.
Tony
wszedł i natychmiast powiedział Dariusowi - Przepraszam, bracie. Próbowałem ją
zatrzymać.
Lena weszła
do środka, jej wzrok był skupiony na winie i zapytała Dariusa - Czy to z
rezerwy?
- Tak –
odpowiedział.
Podeszła
do kanapy i posadziła na niej swój krągły tyłek, mamrocząc – Kiedy Liam wróci,
może postawić mi kieliszek.
Właśnie
wtedy przybył Kenneth.
Jego
wzrok powędrował prosto na tryptyk.
- No,
to jest po prostu oszałamiające - zauważył, wędrując do niego, jakby był w
muzeum.
Toni i
ja wymieniłyśmy spojrzenia.
Tony i
Darius wymienili spojrzenia.
- Co do
cholery? Mój mężczyzna ceni dobrą sztukę. Pogódźcie się z tym – warknęła Lena.
- Co? –
zapytał Kenneth, jakby właśnie zdał sobie sprawę, że nie jest sam w pokoju.
Lena
poklepała kanapę obok siebie – Chodź, usiądź tu przy mnie, kochana mufinko.
Kenneth
posłusznie podszedł do kanapy i usiadł obok żony.
- Kiedy
Toni nie mogła połączyć się z Malią, wszyscy wsiedliśmy do samochodu – Tony
wyjaśnił Dariusowi.
- Racja
– odpowiedział Darius.
-
Parkowanie w pobliżu twojego domu jest do niczego - zmartwiła się Toni -
Musieliśmy zaparkować dwie przecznice dalej.
Co
wyjaśniało jej świszczący oddech.
I była
też w szpilkach.
Jejć.
- Gdzie
Talia? - Zapytałam.
-
Odciągnęła naszą sąsiadkę od wyciągania nóg przed telewizorem. Powiedziała jej,
że to nagły przypadek – wyjaśnił Tony.
- Bo był
- zapewniła Toni.
- Tak,
wygląda na to, że sytuacja jest tutaj okropna – odpowiedział Tony.
Na
szczęście, zanim doszło do eskalacji, Darius wkroczył do akcji.
- Chcecie
wina? – zaproponował.
- Chcę
aktualizacji. Czy gówno jest dobre? - Odpowiedziała Toni, jej uwaga skupiała
się na niewielkiej odległości między mną a Dariusem.
- Ma
włosy po-seksie. Oczywiście, że dobrze – wtrąciła Lena.
Moje
ręce powędrowały do włosów.
–
Mówiłam ci – dokończyła Lena, celując w Toni palcem - Wystarczyło jej się
pokazać i puf! Wszystko dobrze.
- Liam
przyłapał nas w łóżku – powiedziałam Toni i Lenie, poruszając głową w stronę każdej
z nich i próbując zapomnieć, że mężczyźni też tam byli.
– Och,
chłopcze – powiedziała Toni.
– Do
cholery – powiedziała Lena.
- Skończyliśmy
i nie sądzę, żeby mnie widział. Nadal twierdzi, że ma traumę na całe życie –
powiedziałam.
- Mam
traumę na całe życie, a tylko słucham tej historii – powiedziała Toni.
- Ja
nie mam i Liam też nie. Wie, że to tata, dając mamie biznes, sprowadził go na
ten świat – powiedziała Lena.
Nawet
jeśli mówiła prawdę, ja walczyłam z odruchami wymiotnymi, wiedząc, że wolałam,
aby mój syn żył w przekonaniu, że dostarczył go nam bocian.
Toni
spojrzała w bok i ostrzegła - Skończ to - dwie sekundy przed tym, jak Liam
wszedł z moją torebką.
I z
moimi kluczami.
Jak na
tak pomyślny wynik, naprawdę schrzaniłam tę operację.
Dariusowi,
któremu najwyraźniej nic nie umykało, nie umknęły też moje klucze.
Spojrzał
na mnie i mruknął - Mała.
Wypchnęłam
wargi i wzruszyłam ramionami.
Kąciki
jego warg uniosły się w górę, położył rękę na moich ramionach i przyciągnął
mnie do swojego boku.
- Chory
– powiedział Liam, używając tego słowa tak, jak używają go obecnie dzieci, a
oznaczało to „niesamowite”.
Uśmiechał
się do nas.
O nie.
Miałam
płakać.
-
Pospiesz się, łyknij wina. Nie można jednocześnie płakać i pić – oznajmiła
Toni.
- Liam,
idź i przynieś ciociom więcej kieliszków – poleciła Lena.
- Co
teraz? – zapytał Darius tuż przed tym, jak drzwi frontowe ponownie się
otworzyły i do środka wpadła Ally, a za nią Indy.
Zatrzymały
się i rozejrzały po pomieszczeniu, ich wzrok zatrzymał się na Dariusie i mnie.
Potem
ich torsy odchyliły się do tyłu.
Wszedł
Lee, a po nim mężczyzna, który odciągnął Ally od Liama i mnie w szpitalu.
Ale ja
patrzyłam tylko na Indy.
- Indy,
dziewczyno, jesteś w ciąży? - Zadałam pytanie, na które odpowiedź była
oczywista.
Położyła
rękę na swoim dużym brzuchu i uśmiechnęła się szeroko - Tak. Termin już
wkrótce, na wypadek gdybyś nie była w stanie rozpoznać po tym, jaka jestem
gigantyczna.
- Jestem
bardzo szczęśliwa z twojego powodu! - wykrzyknęłam.
Jej
uśmiech pozostał na swoim miejscu - Dzięki. My też jesteśmy - Przyjrzała się
mojej sukience i zauważyła - Zabójcze bzdury, kotku. Ta sukienka jest gorąca.
Uśmiechnęłam
się - Dzięki.
- Mówiłem
ci, że wszystko w porządku i że nie musisz wpadać do domu Dariusa – Lee wtrącił
się w naszą wymianę zdań, kierując to do Ally.
- Pogodzenie
się z tym zajęło jej całą wieczność – odpowiedziała Ally – Myślałam, że ona tu
jest i poświęca swój słodki czas, żeby go opieprzać.
– Czy Malia
kiedykolwiek opieprzała kogoś? - zapytał Lee.
Liam
podniósł rękę.
- Opuść
tę rękę, Liamie Clark – warknęłam.
Uśmiechnął
się do mnie.
Darius
mnie uścisnął.
Lee
spojrzał na Dariusa - Roam i Sniff są w sterowni. Widzieli tutaj jej samochód.
Zawarli umowę z Ally, że dadzą jej cynk, jeśli Malia zbliży się do ciebie. Dali
jej cynk. Próbowałem im to wybić z głowy, ale jedliśmy razem kolację, a Indy dała
cynk Ally i wiesz, jak to jest.
Indy i
Ally, wszyscy wiedzieli, jak się działo, a w moim przypadku minęły prawie dwie
dekady, a ja nadal to wiedziałam.
- Przypomnij
mi, żebym następnym razem skopał im tyłki – powiedział Darius do Lee.
– No nie
wiem, to wygląda na pretekst do imprezy. Zadzwonię do Jet. Może przynieść
orzechy nerkowca – powiedziała Indy.
-
Niesamowite! - Ally zapłakała.
– Kurwa
– przeklął Darius.
–
Najlepiej zabierz swój tyłek z powrotem do piwniczki, Liam. I znajdź jeszcze
trochę kieliszków – zarządziła Lena.
Liam
spojrzał na swojego tatę.
Dariusz
skinął głową.
Liam
wyszedł z pokoju.
Wspięłam
się na palce i zapytałam Dariusa do ucha - Jak to robisz?
- Mam
kutasa – odpowiedział.
Skrzywiłam
się.
Mimo to
mnie pocałował.
Mogłabym
przysiąc, że usłyszałam czyjeś westchnienie.
Problem
był w tym, że pomyślałam, że to Kenneth.
- Dziewczyno,
musisz sprzedać swój domek – zawołała Toni, przyglądając się teraz afrykańskiej
masce - Jest w porządku. Ale to miejsce ma charakter.
Spojrzałam
na Dariusa.
Oparłam
się o Dariusa.
A potem
się uśmiechnęłam.
Byłam w
atrakcyjnej kuchni Dariusa, która była większa od mojej (znacznie większa),
miała lepsze… cóż, wszystko niż moja (a ja w swojej miałam mnóstwo ulepszeń) i wycierałam
kieliszki do wina.
Z
wielkim wysiłkiem Lee powstrzymał Indy i Ally przed wezwaniem ich załogi.
Wszyscy
wypiliśmy kieliszek wina (z wyjątkiem Indy, Darius przyniósł jej trochę wody z lodem).
Następnie
Tony zebrał swoją załogę i wyprowadził ich za drzwi.
Lee
zebrał swoją załogę (i odkryłam, że mężczyzna Ally miał na imię Ren i był
równie miły, jak i w porządku) i wyprowadził ich za drzwi.
Co
pozostawiło tutaj mnie, Dariusa i Liama.
A ja
się ukrywałam.
Wszedł
Dariusz.
Wycelowałam
w niego uśmiech, ale drżał on tak bardzo, że prawdopodobnie wyglądał bardziej
jak grymas.
Wyjął
kieliszek z wina z jednej mojej ręki, ręcznik z drugiej, odłożył pierwszy, ostatni
rzucił obok, a następnie przesunął mnie swoim ciałem, tak abym była twarzą do
niego z jego rękami opartymi na blacie po obu stronach mnie.
-
Jasne, mała, więc nie zdążyliśmy zaplanować, jak poradzimy sobie z Liamem, ale
teraz tu jesteśmy, musimy to załatwić.
-
Pomyślałam, że go pocałuję i pójdę do domu. Musi iść do łóżka. Jutro ma szkołę.
- Mała,
nie chcę ci tego przerywać, ale on jest na kursie przygotowującym do college’u
i gra w football. Kiedy nie robi nic z drużyną, tyle się uczy, że śpi około dwóch
godzin na dobę. I ma szesnaście lat. Tylko tego mu potrzeba.
Błagałam,
żeby było inaczej.
W
związku z tym potrząsnęłam głową – To wciąż dorastający chłopiec. Rozmawiałam o
tym z lekarzem, bo nie chce przestać. Powiedział, że chłopcy mogą dorastać do
dwudziestego roku życia.
-
Dobrze wiedzieć – mruknął, patrząc na moje usta.
Położyłam
dłoń na jego płaskim brzuchu i pożałowałam, że to zrobiłam, bo poczułam
twardość i fałdy, a nasz syn był w pokoju obok.
- Darius,
przestań patrzeć na moje usta – zażądałam.
Jego
oczy podniosły się na moje - On nie ma sześciu lat. Nie będzie się krępował.
Zabrałam
rękę z jego brzucha, abym mogła owinąć obie razem, i rozejrzałam się wokół jego
ramienia w stronę drzwi.
–
Malia, mała, oczy na mnie.
Wróciłam
do niego wzrokiem.
- Po
prostu usiądźmy z nim, rozpocznijmy z nim dialog i zobaczmy, co o nas myśli.
Poczułam,
że moje brwi zbiegają się - Rozpocząć dialog?
- Tak.
Jeden z chłopaków w pracy, Vance, ma żonę, która jest pracownikiem socjalnym. Ma
na imię Jules. Dostała pracę w schronisku dla uciekinierów. Rozmawiałem z nią o
tym wszystkim i o tym, jeśli ty i ja dotrzemy do tego miejsca, jak moglibyśmy
pomóc Liamowi sobie z tym poradzić.
O mój
Boże.
Czy
ciało może się stopić?
Mogło.
Poczułam, że to się ze mną dzieje.
– To
bardzo miłe z twojej strony.
- Kocham
swoje dziecko. Rozmawiałem z nią również o tym, jak pomóc mu dostosować się do naszego
podziału opieki nad dzieckiem. Ale on nie potrzebował tego. Odetchnął z ulgą,
że nie musieliśmy już zajmować się całym naszym gównem i po prostu się
zaaklimatyzował.
–
Zauważyłam to – mruknęłam.
- Malia,
nasz syn na nas czeka.
Nasz
syn.
Był
naszym synem.
I
mógłby być, oficjalnie, w protokole, naszym
synem, z nami będącymi jego rodzicami,
jeśli przestanę chować się w tej cholernej kuchni.
- Dobrze
się czujesz? – zapytał Darius.
Skinęłam
głową.
Puścił
mnie, ale ujął moją rękę.
Zaprowadził
mnie do salonu, gdzie Liam leżał rozciągnięty na jednym z czarnych skórzanych
foteli.
Prawdę
mówiąc, leżał rozciągnięty w tym, w którym kilka godzin wcześniej zaatakowałam
jego ojca.
Jejć!
Przepracuj to, dziewczyno!
krzyczał mój umysł.
Zaczął
Liam.
- Nie
musicie siadać ze mną, jakbym miał pięć lat i mówić, że mama zostanie na noc.
Myślę, że domyśliłem się wcześniej, że już wszystko rozpracowaliście.
Darius
zaprowadził mnie na kanapę i zawahał się. Spojrzałam na niego zdezorientowana,
a jego wzrok przeniósł się ze mnie na kanapę i na mnie.
Och.
Racja.
Usiadłam.
On
pozostał stojący twarzą w twarz ze swoim synem.
Znieruchomiałam,
a serce stanęło mi w piersi.
Ponieważ
pan Morris zwykle tak robił.
Na
jakimś wydarzeniu lub spotkaniu prowadził panią Dorotheę na miejsce i upewniał
się, że było jej wygodnie, ale on stał.
Stał.
Zwykle
blisko żony, czasami, żeby być przy niej, jeśli czegoś potrzebowała, wysyłał
Dariusa lub jedną z jego sióstr, żeby coś załatwiły ich matce i jemu, ale
zazwyczaj to pan Morris opiekował się panią Dorotheą. Czasami wydawało się, że wystarczało,
że on był blisko, a ona czuła się komfortowo.
O Boże.
Darius
przemówił.
- Rozumiesz,
że oboje cię kochamy i ważne jest, abyśmy wiedzieli, że odpowiednio to
przetwarzasz.
Stary,
miał to opracowane. Ta laska Jules
musiała mieć to coś.
- Bez ściemniania,
tato, ale znowu, nie mam pięciu lat - powiedział Liam, jego zachowanie było
swobodne, twarz niewzruszona, usta lekko uniesione na końcach - Wiem, co do
siebie czujecie. Trochę trudno to przegapić. Więc myślę, że tak sobie radzę,
mówiąc, że już najwyższy cholerny czas – Spojrzał na mnie – Bez urazy za te
przekleństwa, mamo, ale jest to uzasadnione, nie sądzisz? - Zanim zdążyłam
odpowiedzieć (to byłoby przeczące), zwrócił swoją uwagę na tatę - Ale musisz
namówić mamę, żeby się tu przeprowadziła. Twoje miejsce jest tam, gdzie jest.
- Twoja
mama lubi piwniczkę z winami – podzielił się Darius.
Nawet jej
nie widziałam.
Mimo to
wypiłam z niej kieliszek wina.
Więc
podobała mi się.
-
Wiedziałem, że to ją dopadnie – wymamrotał Liam.
Zdecydowałam,
że czas się wtrącić.
- Wygląda
na to, że nie przeszkadza ci to, Słonko. Ale może wszyscy powinniśmy poświęcić
trochę czasu, aby się do tego przyzwyczaić.
Liam
wyprostował się, oparł łokcie na kolanach i skierował wzrok na mnie.
- Kocham
cię, mamo – powiedział cicho - Ale to jest walnięte. Przestań marnować czas.
Bądź szczęśliwa. Proszę.
Brawo!
To
załatwiło sprawę.
Dobrze
sobie radziłam. Powstrzymywałam je, wiele razy.
Ale z tym nie mogłam sobie poradzić.
Wybuchłam
płaczem.
- O
cholera – mruknął Liam.
Darius
wyciągnął mnie z kanapy i wziął w swoje ramiona.
- Masz
to? - zapytał Liam - Mam pracę domową z historii.
- Mam
to, synu. Idź – odpowiedział Darius.
- Noc,
mamo – zawołał Liam.
- N-n-noc,
S-s-słonko – wybełkotałam.
- Noc,
tato.
- Zobaczymy
się rano.
Płakałam
i płakałam jeszcze trochę, potem przyszła mi do głowy pewna myśl, przestałam
płakać i spojrzałam na Dariusa.
– Nie
mam czystych majtek.
- Nie
myśl, że mogę wysłać po to naszego chłopca – odpowiedział Darius.
Uderzyłam
go w ramię.
Zaczął
chichotać.
Potem
przyciągnął mnie bliżej – Nie zabije cię, jeśli wrócisz do domu we wczorajszych
majtkach, prawda?
Pociągnęłam
nosem i pokręciłam głową.
–
Spakuj się w kilka toreb, kiedy wrócisz tu jutro wieczorem po pracy – rozkazał.
Spojrzałam
na niego i skondensowałam dyskusję o „wszystkim” do jednego pytania.
- Naprawdę
to robimy?
- Zdecydowanie
to robimy.
Szczęście
rozkwitło we mnie.
Więc
oczywiście moja twarz się wykrzywiła i jeszcze trochę płakałam.
Darius
mnie przez to trzymał.
Osłaniając
moją burzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz